Myślę, że pandemia odcisnęła swój ślad w każdym z nas, choć niekoniecznie w sposób, w jaki się tego spodziewaliśmy i równomiernie. U mnie wspomnienie lockdownów powraca najczęściej, gdy zrobię duże zakupy 'na zapas' i gdzieś tam w tyle głowy pojawia się zadowolenie, że 'w razie czego' jestem przygotowana. Nie mam traumy, niesławny rok 2020 niewiele w moim życiu zmienił - mąż chodził do pracy jak zwykle, 1,5-roczna wówczas Laurka wymagała tyle samo uwagi i opieki co zwykle, jedyne odczuwalne różnice to kolejki przed sklepami i upierdliwe godziny dla seniorów, o których notorycznie zapominałam. Gdy przy okazji drugiej fali trafiliśmy na kwarantannę wspominam to jako wakacje życia. Wiem, że mamy ogromne szczęście, że nikt z nas czy naszych bliskich nie zachorował poważniej. Być może dlatego mam w sobie dużo wdzięczności i potrzebę wracania myślami do tego czasu, przepracowania go, bo czuję, że pandemia przeszła chyłkiem gdzieś obok, jedynie ocierając się o nasze życie, co niekoniecznie pokrywa się z doświadczeniem większości społeczeństwa. Gdy zobaczyłam "Pamiętniki pandemii" tuż po premierze rzuciłam się do lektury. Czy jestem usatysfakcjonowana? I tak i nie.
"Pamiętniki pandemii" powstały na bazie ponad 400 prac nadesłanych na konkurs. Teksty te zostały napisane w pierwszych miesiącach pandemii, a ich autorami są zwykli ludzie, którzy postanowi podzielić się swoimi przeżyciami i przemyśleniami z tego trudnego okresu. Książka skonstruowana jest z kilku tematów przewodnich - między innymi co pamiętnikarze sądzili o zachowaniu polityków, jak wykorzystywali nagle zyskany ogrom wolnego czasu, jak izolacja wpłynęła na ich zdrowie psychiczne. Za każdym razem mamy naukowy wstęp, a później potwierdzające go fragmenty nadesłanych zapisków. To niezwykle wartościowe świadectwo tego niepowtarzalnego okresu, w najbardziej intymnej odsłonie, ale również możliwość konfrontacji z własnymi wspomnieniami tamtych dni. Przyznam, że byłam zaskoczona jak mocno naukowa jest to pozycja, co z jednej strony stanowiło stymulujące intelektualnie wyzwanie, a z drugiej bywało momentami nużące. I kiedy z mozołem czytałam o różnicach między tożsamością narodową a pamięcią zbiorową przypomniałam sobie czemu (na szczęście) nie zdecydowałam się na studiowanie humanistycznych kierunków. Przy kolejnych fragmentach dzienników zabrakło mi jednego - zaznaczenia chociaż najogólniejszych informacji na temat jego autora - płci, wieku, miejsca zamieszkania - łatwiej byłoby wówczas o 'wniknięcie' w tekst. A niektóre zapiski były tak ciekawe, że chętnie przeczytałabym ich całość. "Pamiętniki" to bardzo ciekawa, oryginalna lektura, choć na pewno nie wyczerpała dla mnie tematu i w swoim własnym zakresie będę drążyła go dalej, w związku z czym chętnie przyjmę wszelkie książkowe sugestie. Polecam, ale tylko naprawdę zainteresowanym, szczególnie bardziej socjologicznym ujęciem. Reszta się raczej wynudzi. ;)
2 komentarzy:
Sądzę, że to może być lektura dla mnie. Jeśli chodzi o samą pandemię to ja wspominam ten czas bardzo źle. Na szczęście nie z powodu chorób czy utraty bliskich, ale konieczność izolacji od rodziny i przyjaciół była dla mnie trudna. I praca zdalna, w wymiarze, który moim zdaniem nie ma sensu, czyli zajęcia ze studentami. Tam gdzie inni chwalili elastyczność pracy zdalnej i więcej czasu dla siebie tam ja siedziałam przy komputerze po kilka godzin dziennie i z zegarkiem w ręku biegłam zrobić herbatę albo odgrzać jedzenie.
Dominika - rozumiem, nas doświadczenie pracy zdalnej i izolacji od najbliższych zupełnie ominęło, więc pewnie stąd ten inny niż u większości, 'lżejszy' odbiór pandemii... Mam nadzieję, że książka Cię usatysfakcjonuje :)
Prześlij komentarz