"Spacerujący z książkami" to historia pewnego starego księgarza, który napotyka na swej drodze (metaforycznie i dosłownie) pewną małą, rezolutną dziewczynkę, co - tak, zgadliście;) - odmienia jego życie. Osobiście nie jestem fanką motywu w literaturze pod tytułem 'dziecko wyjawia prawdziwy sens życia dorosłym' i tu też był on nieco irytujący. Ale jednocześnie książka ma w sobie pewien urok, czuć w niej autentyczną miłość do literatury i przy odrobinie dobrej woli oraz przymknięciu oka na fabularną prostotę, można 'otulić się tą opowieścią niczym ciepłym kocem w chłodny wieczór'. ;) Jednym słowem to lektura z półki tych krzepiących i urokliwych, ale wyłącznie dla współpracujących, odpowiednio nastawionych czytelników, tzn. potrafiących pohamować krytycyzm i po prostu beztrosko biorących z książki to, na co mają ochotę. Mi się to chyba udało, bo czas spędzony w towarzystwie "Spacerującego z książkami" wspominam miło i przyjemnie. Choć bez szału. ;)
"Spacerujący z książkami" - Carsten Henn
Myśląc o tej powieści nie mogę się zdecydować czy jest ona tylko naiwnie urocza, czy jednak przekroczyła już barierę kiczu. Jak każdy nałogowy czytelnik mam bowiem ogromną słabość do książek o książkach, co niestety sprowadza mnie co jakiś czas na literackie manowce...
Dwa bestsellerowe thrillery - "Zamknij wszystkie drzwi" Riley'a Sagera i "Pod kluczem" Ruth Ware
Czas w codzienności z noworodkiem to kapryśna bestia. Nocne maratony karmienia i lulania potrafią ciągnąć się w nieskończoność, z kolei najdłuższa nawet drzemka trwa tyle co mgnienie oka. A potem patrzysz wstecz i nagle orientujesz, że nie wiadomo kiedy minęły cztery tygodnie, a Twój noworodek właśnie zamienił się w niemowlaka. ;) Jestem zdumiona jak szybko to zleciało, a jeszcze bardziej, że udało mi się w tym okresie sporo przeczytać! Pierwotnie zaczęłam kilka trudniejszych lektur, ale szybko porzuciłam ambicje, bo odkryłam, że to, czego obecnie potrzebuję, to wyłącznie wciągająca fabuła i dreszczyk emocji - coś, co utrzyma mnie przytomną nawet podczas najdłuższego nocnego karmienia. Za mną zatem kilka thrillerów, oto wrażenia z dwóch z nich:

"Pod kluczem" to książka, która mam wrażenie, że wręcz wyskakuje z lodówki, była polecana nieskończoną ilość razy na bookstagramie i booktubie, więc postanowiłam sprawdzić o co cały ten szum. To moje drugie po "W ciemnym, mrocznym lesie" podejście do twórczości Ruth Ware i ponownie - szału nie ma. Owa pozycja to historia opiekunki do dzieci, która podejmuje pracę w dziwnym, pół nowoczesnym, pół wiktoriańskim domu na odludziu, z którego uciekły cztery poprzednie nianie. Opowieść początkowo intryguje, wciąga, jednak zakończenie mnie totalnie rozczarowało, a sama historia też ma moim zdaniem sporo luk logicznych. Taki thrillerowy średniak, a niezły klimat niestety nie uratował niedociągnięć w fabule. Rozczarowanie.
Marcowe nowości :)
W marcu przybyło mi stosunkowo niewiele książek (na zdjęciu brakuje "Tragedii na Przełęczy Diatłowa" oraz "Internatu", które chwilowo przygarnęli rodzice), ale za to 23 marca pojawił się ktoś najważniejszy - nowy czytelnik dołączył do rodziny. :)
Pomału oswajamy nową, piękną rzeczywistość już we czwórkę, a ja przypomniałam sobie ile to książek można pochłonąć na kindlu podczas nocnych maratonów karmienia.;)
![]() |
Kubuś:) |
Subskrybuj:
Posty (Atom)