Hmmm... chyba po raz pierwszy moje odczucia względem pazuowej lektury są tak... nijakie? Z jednej strony przez cały czas rozumiałam, co autorka chciała przekazać - jakie emocje, odczucia, jaki klimat usiłowała wywołać poprzez poszczególne opisy przyrody, pogody i zachowań bohaterów - ale za nic nie mogłam tego poczuć sercem...
"Utonęła" to historia
pewnego miłosnego trójkąta - przystojny pisarz, dwie siostry, wiejski domek na
odludziu i rekordowo upalne lato. Duszna, parna atmosfera, narastające napięcie
- czyli pozornie przepis na lekturę doskonałą. Niestety, nie zaklikało.
Bohaterki są słabo, niewyraźnie zarysowane, żadne motywy nie stoją za ich
dziwnymi zachowaniami, a największym atutem tej powieści są zdecydowanie opisy
przyrody, które niestety nie przekładają się na czytelniczy klimat i emocje.
Autorka za bardzo prowadzi nas za rękę, za bardzo usiłuje manipulować nastrojem
i niedopowiedzeniami, a jednocześnie nie daje nam najważniejszego - motywów i
wiarygodności. Prześwitują szwy tej powieści. W efekcie "Utonęła" to
nawet poprawna obyczajówka, ale zdecydowanie nie z półki tych genialnych,
porywających czy skłaniających do zarwania nocy, choć muszę przyznać, że
całkiem miło mi się ją czytało w wieczornej ciszy. Na pewno będę chciała
przeczytać dwie pozostałe powieści autorki - ogromnie jestem ich ciekawa. Na
razie nie umiem ustosunkować się do jej twórczości - uczucia letnie - ani
zachwyt, ani wielkie rozczarowanie. Nijako.
"Przeczytałam je w pośpiechu, jak większość książek w tamtym okresie, w jakimś sensie było to bulimiczne czytanie, tak by zaliczyć jak najwięcej tytułów, wcisnąć w siebie tyle, ile się da, odhaczyć je na liście w głowie. Może dlatego, że w tamtych latach nie miałam zbyt wielu zajęć - z tyloma przeczytanymi książkami na karku mogłam przynajmniej poczuć, że wykorzystałam ten czas na coś pożytecznego."