niedziela, 21 marca 2021 | By: Annie

"Utonęła" - Therese Bohman

                      Hmmm... chyba po raz pierwszy moje odczucia względem pazuowej lektury są tak... nijakie? Z jednej strony przez cały czas rozumiałam, co autorka chciała przekazać - jakie emocje, odczucia, jaki klimat usiłowała wywołać poprzez poszczególne opisy przyrody, pogody i zachowań bohaterów - ale za nic nie mogłam tego poczuć sercem... 

                     "Utonęła" to historia pewnego miłosnego trójkąta - przystojny pisarz, dwie siostry, wiejski domek na odludziu i rekordowo upalne lato. Duszna, parna atmosfera, narastające napięcie - czyli pozornie przepis na lekturę doskonałą. Niestety, nie zaklikało. Bohaterki są słabo, niewyraźnie zarysowane, żadne motywy nie stoją za ich dziwnymi zachowaniami, a największym atutem tej powieści są zdecydowanie opisy przyrody, które niestety nie przekładają się na czytelniczy klimat i emocje. Autorka za bardzo prowadzi nas za rękę, za bardzo usiłuje manipulować nastrojem i niedopowiedzeniami, a jednocześnie nie daje nam najważniejszego - motywów i wiarygodności. Prześwitują szwy tej powieści. W efekcie "Utonęła" to nawet poprawna obyczajówka, ale zdecydowanie nie z półki tych genialnych, porywających czy skłaniających do zarwania nocy, choć muszę przyznać, że całkiem miło mi się ją czytało w wieczornej ciszy. Na pewno będę chciała przeczytać dwie pozostałe powieści autorki - ogromnie jestem ich ciekawa. Na razie nie umiem ustosunkować się do jej twórczości - uczucia letnie - ani zachwyt, ani wielkie rozczarowanie. Nijako.

"Przeczytałam je w pośpiechu, jak większość książek w tamtym okresie, w jakimś sensie było to bulimiczne czytanie, tak by zaliczyć jak najwięcej tytułów, wcisnąć w siebie tyle, ile się da, odhaczyć je na liście w głowie. Może dlatego, że w tamtych latach nie miałam zbyt wielu zajęć - z tyloma przeczytanymi książkami na karku mogłam przynajmniej poczuć, że wykorzystałam ten czas na coś pożytecznego."

czwartek, 18 marca 2021 | By: Annie

"Oryks i Derkacz" - Margaret Atwood

                     Mam problem z twórczością Margaret Atwood - po jej książkach oczekuję zazwyczaj więcej niż faktycznie otrzymuję, więc siłą rzeczy bywam rozczarowana, choć obiektywnie nie są to powieści złe czy niedopracowane. Wyjątek jest jeden - "Opowieść podręcznej", która zachwyciła mnie bezkrytycznie. Natomiast "Oryks i Derkacza" czytałam długo, bez większego zainteresowania i wciągnięcia. Być może sięgnęłam po tę powieść w złym momencie, ale nie dostrzegłam wyjątkowości tej pozycji, jak również nie doświadczyłam zapowiadanego na okładce 'olśnienia'  -  dla mnie to było po prostu średnie postapokaliptyczne czytadło, z kilkoma fajnymi pomysłami i obserwacjami ma temat przyszłości ludzkości, ale też bez większej głębi, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że nudne oraz wyzute z emocji. Historia Yetiego, nie porwała mnie, wizja świata po 'zagładzie' nie zainteresowała. Nie uwierzyłam w tę opowieść, nie zrobiła na mnie wrażenia, zaangażowanie emocjonalne zerowe. Co więcej, dłużyła mi się okrutnie. Ziew. Książka powstała prawie 20 lat temu, być może wtedy była dość nowatorska i stąd te wszystkie nagrody oraz zachwyty, ale za dużo znakomitych pozycji post-apo przeczytałam już w swoim życiu, żeby ta zrobiła na mnie wrażenie. A może ja po prostu nie umiem dotrzeć się z panią Atwood..? Waham się czy sięgać po kolejne tomy, bo to nie jest tak, że książka jest zła sama w sobie, po prostu nie potrafiłam w sobie wykrzesać zainteresowania dla tej historii... ale nie lubię zostawiać tak rozgrzebanych serii. :(

""Wypuśćcie mnie!", słyszy swoje myśli. Nie jest jednak zamknięty, nie siedzi w więzieniu. Czy mógłby być bardziej na wolności niż teraz?"

wtorek, 16 marca 2021 | By: Annie

"Zabierz mnie do domu" - Marie Aubert

                     Muszę zdecydowanie częściej sięgać po krótką formę, bo ewidentnie sprzyja ona moim ostatnio mocno ograniczonym możliwościom czytelniczym – czyli na szybko, w biegu, pięć minut z książką, gdy Laurka akurat zajmie kolorowanką lub klockami. Ach, jak mi opowiadania Marie Aubert w takich chwilach smakowały! Pierwsze zachwyciło, przeczytałam je dwa razy, reszta też bardzo na plus, choć za każdym razem czułam lekki niedosyt, że to koniec, że nie poznam dalszego ciągu... ale takie już chyba uroki tego gatunku. :) 

                    Chwila z kawą, momenty ukradzione z codzienności na lekturę – a każde z opowiadań jak możliwość zerknięcia na chwilę w cudze życie, pod maskę pozorów i konwenansów – tam, gdzie kryją się najgłębsze, najsilniejsze emocje – te prawdziwe. Samotność, zazdrość, rozczarowanie, uraza... Dorośli nieprzystający do swojej dorosłości, skrawki życiorysów zawieszone w przestrzeni i czasie. Twórczość Marie Aubert to dokładnie ten poziom obyczajowości, który uwielbiam, który przemawia do mnie najsilniej i który urzekł mnie również przy lekturze cudownych „Dorosłych”. Zadziwia mnie jak dużo emocji, jak wiele życia można zawrzeć w tak niewielkim, zwięzłym tekście. Kocham wydawnictwo Pauza za to, że zawsze dostarcza mi takich intelektualnych, nieoczywistych smaczków literackich. Po ich książki sięgam w ciemno - nie każda to bezkrytyczny zachwyt, ale zawsze otrzymuję lekturę niebanalną, dającą do myślenia i w jakiś sposób wyjątkową. Zbiór opowiadań „Zabierz mnie do domu” również gorąco polecam – pięć minut z tą książką i własna rzeczywistość od razu staje się jakaś łatwiejsza i bardziej znośna. Taka literatura jest dla mnie jak głęboki oddech, odnajduję siebie w przestrzeniach pomiędzy wersami...

poniedziałek, 15 marca 2021 | By: Annie

Zimowy kryzys czytelniczy

                    Tegoroczna zima to był dla mnie jeden wielki kryzys czytelniczy - teraz, z perspektywy czasu to dostrzegam. Uwaga rozproszona, myśli rozbiegane na wszystkie strony, chaos okołoprzeprowadzkowy i intensywna codzienność z moją superaktywną dwulatką. Do czytania nie miałam serca, skupienia i sił. Bywa i tak. Mam nadzieję, że nie piszę tego przedwcześnie, ale czuję, że ostatnio nareszcie powróciłam na stare, dobre tory czytelnicze, gdzie lektura sprawia mi samą radość, a opowieść płynie wartko strona po stronie. 

                    Pierwsze oznaki wiosny zainspirowały mnie do obcięcia włosów- ostatnio tak krótkie miałam chyba w przedszkolu. ;) Cieszą mnie coraz dłuższe dni i pierzaste obłoczki na błękitnym niebie - mieszkamy obecnie na 8 i 9 piętrze, więc do porannej kawy lubię obserwować spektakl budzącego się ze snu miasta. Osiadłam już w naszej nowej codzienności - czuję w sobie spokój, szczęście, myśli zwolniły, celebruję codzienność i drobne przyjemności. Myślę, że nigdy jeszcze nie byłam życiowo tak spełniona i szczęśliwa. W ostatnich tygodniach przeczytałam kilka naprawdę cudnych książek, którymi chcę się koniecznie z Wami podzielić. Mam nadzieję, że wena do pisania notek również wróciła. Przy okazji wrzucam moje stosiki - trochę się tego nazbierało od początku roku. Lubię robić te zdjęcia na pamiątkę. :) To pewnie nie wszystko, co kupiłam, bo książki rozpęzły się już po całym mieszkaniu i na bank o którejś zapomniałam. Niestety, kryzys czytelniczy nie szedł w parze z tym zakupowym, hihi. ;) Tyle cudnych nowości wychodzi teraz, że ciężko się powstrzymać!

Najnowsze łupy marcowe
Seria z Żurawiem - urzekły mnie jej okładki - planuję stopniowo odkrywać tej wiosny!
Zakupy lutowe
Wyprzedaż u Wielkiej Litery :)
Udało mi się skompletować całą twórczość Toni Morrison!!!
Było też sporo szperania na Allegro...
Wyprzedaż WL
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...