Siódmy dzień kwarantanny. Oprócz generalnych porządków przed przeprowadzką, czas mija nam głównie na układaniu klocków, kolorowaniu i zabawie w chowanego. Ja natomiast, kiedy tylko mogę, wietrzę umysł poprzez literaturę. W ostanie dni wyruszyłam w czytelniczą podróż po obu Amerykach – a to wszystko za sprawą nowej książki Joanny Jędrusik o wdzięcznej nazwie „Pieprzenie i wanilia”. Rok temu połknęłam jej debiut „50 twarzy Tindera” – genialny portret pokolenia obecnych 20-30-40-latków randkujących w wielkich miastach – gorąco polecam. Tym razem pora na Tindera w podróży. ;) Jednak oprócz zabawnych, randkowych perypetii, jest to przede wszystkim bardzo słodko-gorzka lektura, w której nie brakuje naprawdę celnych, ciekawych obserwacji na temat współczesnego świata, turystyki, dyskryminacji kobiet i mniejszości, oraz zmagania się z własnymi demonami. A to wszystko ubrane w soczysty, odważny język i dużą dawkę dowcipu. Ogromnie podobały mi się spostrzeżenia autorki na temat mieszkańców poszczególnych amerykańskich miast - rozdział o Nowym Jorku zachwycił mnie i nieco utulił moją tęsknotę. Jednym słowem była to książka idealna do czytania podczas dłużących się dni kwarantanny – bardzo przyjemnie zwiedziłam kawałek świata nie ruszając się z fotela. W dodatku w fantastycznym, mądrym, kobiecym towarzystwie.
2 komentarzy:
Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.
Wojciech Roszkowski - zapraszam :)
Prześlij komentarz