Pozycja upolowana na tegorocznych targach
książki. Zobaczyłam tę okładkę… i od razu wiedziałam – ta
powieść musi być moja! Kupiłam w ciemno, przeczytałam
natychmiast. Nie żałuję. Szczere mówiąc początkowo myślałam,
iż będzie to bardziej thriller lub kryminał, a otrzymałam
natomiast rasowy, krwawy horror. I wiecie co? Ku mojemu własnemu
zaskoczeniu, gdyż przeważnie unikam tego typu lektur, bardzo mi się podobało!
Owa książka to historia pewnej nocy na promie
Baltic Charisma, płynącym ze Sztokholmu do Helsinek. Zapada
wieczór, prom tętni życiem – kluby, restauracje, bary… Jednak
w pewnym momencie zaczyna się dziać coś dziwnego, ludzie
zmieniają się… Prom staje się pułapką, z której nie ma ucieczki. Narracja prowadzona jest z
perspektywy wielu różnych bohaterów, których losy splatają się – dzięki
temu sporo tu obyczajowości, można się wczuć i kibicować postaciom. Ponadto książka
jest też cudnie wydana, łącznie z planem promu zamieszonym na
wewnętrznej stronie okładki. I przyznam, że podobała mi się o
wiele bardziej niż chociażby słynna „Misery” Kinga,
której jakoś nie mogę skończyć już od kilku tygodni. W zasadzie ciężko mi oceniać, bo raczej nie czytuję horrorów, ale moim zdaniem "Przeklęty prom" to
świetna, klimatyczna, wciągająca opowieść dla czytelników, którzy mają ochotę się trochę
pobać w długie letnie wieczory i krótkie noce. Aż sama jestem zadziwiona swoim
entuzjazmem, ale naprawdę 'strasznie' mi się podobało. ;)
0 komentarzy:
Prześlij komentarz