Bardzo lubię słowiańską mitologię, te wszystkie strzygi, rusałki, utopce i wąpierze silnie działają na moją wyobraźnię. Zostało mi to chyba po krótkim zachłyśnięciu się twórczością Sapkowskiego wiele lat temu, w każdym razie mam duży sentyment i życzliwość do tej tematyki. Najsłabszy punkt książek Miszczuk to zdecydowanie wątek miłosny - natomiast reszta - szczególnie ogrom wiedzy na temat słowiańskiej mitologii - strzał w dziesiątkę, moim zdaniem. Jednocześnie muszę przyznać, iż seria jest głupiutka, leciutka, ale też niezwykle urocza, zabawna i czyta się ją wyśmienicie – na przewietrzenie głowy, relaks – jak najbardziej tak, choć pewnie bardziej dla osób poszukujących ciekawego czytadła, niż dla fanów rasowej fantastyki. Ja lubię czasem sięgnąć po tego typu lekturę - nie ma w tym logiki - nachodzi mnie ochota, smak, więc zaspokajam potrzebę. Takie książki mają swój urok, szczególnie wiosną, gdy przyroda budzi się do życia, ptaszki śpiewają, a bez odurza zapachem, więc siłą rzeczy brakuje skupienia do poważniejszych lektur. ;) Pierwsza część podobała mi się ciut bardziej niż druga, niemniej i tak ostrzę sobie już ząbki na świeżo wydaną część trzecią...
"Szeptucha", "Noc Kupały" - Katarzyna Berenika Miszczuk
Gdzieś
podczas picia mrożonej kawy i pośród innych majowych lektur
połknęłam również dwa pierwsze tomy z serii Kwiat Paproci –
historii o alternatywnej Polsce, w której Mieszko I nie przyjął
chrztu, słowiańscy bogowie są wciąż żywi, a każdy absolwent
medycyny musi odbyć obowiązkową praktykę u Szeptuchy. I tak oto
przeniosłam się na wieś, gdzie staż odbywa urocza
lekarka-hipochondryczka Gosia, a przy okazji przeżywa liczne
przygody, zakochuje się i walczy z upiorami.
Bardzo lubię słowiańską mitologię, te wszystkie strzygi, rusałki, utopce i wąpierze silnie działają na moją wyobraźnię. Zostało mi to chyba po krótkim zachłyśnięciu się twórczością Sapkowskiego wiele lat temu, w każdym razie mam duży sentyment i życzliwość do tej tematyki. Najsłabszy punkt książek Miszczuk to zdecydowanie wątek miłosny - natomiast reszta - szczególnie ogrom wiedzy na temat słowiańskiej mitologii - strzał w dziesiątkę, moim zdaniem. Jednocześnie muszę przyznać, iż seria jest głupiutka, leciutka, ale też niezwykle urocza, zabawna i czyta się ją wyśmienicie – na przewietrzenie głowy, relaks – jak najbardziej tak, choć pewnie bardziej dla osób poszukujących ciekawego czytadła, niż dla fanów rasowej fantastyki. Ja lubię czasem sięgnąć po tego typu lekturę - nie ma w tym logiki - nachodzi mnie ochota, smak, więc zaspokajam potrzebę. Takie książki mają swój urok, szczególnie wiosną, gdy przyroda budzi się do życia, ptaszki śpiewają, a bez odurza zapachem, więc siłą rzeczy brakuje skupienia do poważniejszych lektur. ;) Pierwsza część podobała mi się ciut bardziej niż druga, niemniej i tak ostrzę sobie już ząbki na świeżo wydaną część trzecią...
Bardzo lubię słowiańską mitologię, te wszystkie strzygi, rusałki, utopce i wąpierze silnie działają na moją wyobraźnię. Zostało mi to chyba po krótkim zachłyśnięciu się twórczością Sapkowskiego wiele lat temu, w każdym razie mam duży sentyment i życzliwość do tej tematyki. Najsłabszy punkt książek Miszczuk to zdecydowanie wątek miłosny - natomiast reszta - szczególnie ogrom wiedzy na temat słowiańskiej mitologii - strzał w dziesiątkę, moim zdaniem. Jednocześnie muszę przyznać, iż seria jest głupiutka, leciutka, ale też niezwykle urocza, zabawna i czyta się ją wyśmienicie – na przewietrzenie głowy, relaks – jak najbardziej tak, choć pewnie bardziej dla osób poszukujących ciekawego czytadła, niż dla fanów rasowej fantastyki. Ja lubię czasem sięgnąć po tego typu lekturę - nie ma w tym logiki - nachodzi mnie ochota, smak, więc zaspokajam potrzebę. Takie książki mają swój urok, szczególnie wiosną, gdy przyroda budzi się do życia, ptaszki śpiewają, a bez odurza zapachem, więc siłą rzeczy brakuje skupienia do poważniejszych lektur. ;) Pierwsza część podobała mi się ciut bardziej niż druga, niemniej i tak ostrzę sobie już ząbki na świeżo wydaną część trzecią...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
Opisy brzmią zachęcająco, kiedyś czytałam jakąś młodzieżówkę w tym klimacie, "Herbata szczęścia" czy też "Szczęśliwa herbata" - to nie jest typowa słowiańska mitologia, ale są zioła, magia, znachorki i te sprawy. Nie wiem jednak, czy "Kwiat paproci" trafia dokładnie w mój gust :)
Marta
Sprobuje, "Szeptucha" mnie kusi juz od dluzszego czasu.
Dawno, dawno temu słuchałam audiobooka "Ja, anielica" i pamiętam, że faktycznie była to baardzo lekka, ale jednak urokliwa lektura. Od tamtego czasu zawsze, kiedy widzę nazwisko tej autorki, coś mnie ciągnie, żeby przeczytać kolejną jej książkę, ale problem w tym, że w gąszczu poważniejszych lektur mam zwykle wyrzuty sumienia, kiedy sięgam po coś tak zupełnie "dla rozrywki". Ale głupia pewnie jestem i powinnam sobie czasem na takie czytadło pozwolić. Muszę coś z tym zrobić. :)
Karolina Lenska - "Ja, anielica" i pozostałe tomy z serii wciąż przede mną :) Znam, oj znam te wyrzuty sumienia przy czytaniu lekkich, rozrywkowych ksiażek... Z jednej strony uważam, że warto mierzyć się z klasyką itd, ale co począć kiedy ciągnie mnie ku babskim czytadłom? zabronić sobie, hihi? :P ech, dylematy mola książkowego ;) Staram się kierować zasadą, że tyle jest w życiu innych obowiazków, to niech chcociaż czytanie bedzie odskocznią - niczym niezmąconym obaszarem swobody, bez 'powinnam' i 'muszę'. Ale wychodzi różnie, jak zwykle ;)
Pewnie po prostu - jak ze wszystkim - trzeba umieć znaleźć balans i nie dać się zwariować. :)
Prześlij komentarz