
"Szeptucha", "Noc Kupały" - Katarzyna Berenika Miszczuk
Gdzieś
podczas picia mrożonej kawy i pośród innych majowych lektur
połknęłam również dwa pierwsze tomy z serii Kwiat Paproci –
historii o alternatywnej Polsce, w której Mieszko I nie przyjął
chrztu, słowiańscy bogowie są wciąż żywi, a każdy absolwent
medycyny musi odbyć obowiązkową praktykę u Szeptuchy. I tak oto
przeniosłam się na wieś, gdzie staż odbywa urocza
lekarka-hipochondryczka Gosia, a przy okazji przeżywa liczne
przygody, zakochuje się i walczy z upiorami.
Bardzo
lubię słowiańską mitologię, te wszystkie strzygi, rusałki,
utopce i wąpierze silnie działają na moją wyobraźnię. Zostało mi to chyba po krótkim zachłyśnięciu
się twórczością Sapkowskiego wiele lat temu, w każdym razie mam
duży sentyment i życzliwość do tej tematyki. Najsłabszy punkt książek Miszczuk to zdecydowanie
wątek miłosny - natomiast reszta - szczególnie ogrom wiedzy na
temat słowiańskiej mitologii - strzał w dziesiątkę, moim zdaniem. Jednocześnie muszę przyznać, iż seria jest głupiutka,
leciutka, ale też niezwykle urocza, zabawna i czyta się ją
wyśmienicie – na przewietrzenie głowy, relaks – jak najbardziej
tak, choć pewnie bardziej dla osób poszukujących ciekawego
czytadła, niż dla fanów rasowej fantastyki. Ja lubię czasem
sięgnąć po tego typu lekturę - nie ma w tym logiki - nachodzi
mnie ochota, smak, więc zaspokajam potrzebę. Takie książki mają
swój urok, szczególnie wiosną, gdy przyroda budzi się do życia,
ptaszki śpiewają, a bez odurza zapachem, więc siłą rzeczy
brakuje skupienia do poważniejszych lektur. ;) Pierwsza część
podobała mi się ciut bardziej niż druga, niemniej i tak ostrzę
sobie już ząbki na świeżo wydaną część trzecią...

Targi 2017

Udało mi się upolować mnóstwo ciekawych pozycji, w dodatku w bardzo okazyjnych cenach. Dosłownie rzuciłam się na stoisko Dowodów na Istnienie (reportaże po 10 zł!), pogrzebałam w koszach przed wejściem, planuję również sentymentalny powrót do twórczości Siesickiej. Do tego złowiłam sporo smakowitych nowości i kilka od dawna poszukiwanych perełek. Przy okazji pozwolę sobie ponarzekać tu na pewne wydawnictwa, które zdecydowanie nie poszalały z rabatami – co to jest marne 20% Rebisu czy 15% Wydawnictwa Literackiego... No nic, zatem wypisałam sobie ich tytuły i zamówię te książki na Bonito. ;) Wisienką na torcie była dla mnie rozmowa z Michałem Alenowiczem, założycielem mojego ukochanego wydawnictwa Wiatr od Morza. Wielki zaszczyt dla mnie, a na pamiątkę została mi śliczna torba-prezent. Cudne to były dni, szkoda, że następne Targi dopiero za rok… Na pocieszenie mam stosik. Ciekawe czy dam radę cały przeczytać w ciągu najbliższych 12 miesięcy..?
"Behawiorysta" - Remigiusz Mróz
Obok powieści Remigiusza Mroza
przechodziłam dotychczas z pełną konsekwencji obojętnością.
Podejrzana wydawała mi się ta jego pisarska płodność -
publikowanie czterech czy pięciu książek rocznie lokuje go
podejrzanie blisko takich postaci, jak na przykład słynna ze
swojego pisarskiego tempa, ale wcale nie z dobrej literatury,
Katarzyna Michalak. Wiadomo, za ilością rzadko idzie jakość,
szczególnie ta literacka. Niemniej uległam namowom rodziców i
sięgnęłam po „Behawiorystę” – opowieść o byłym
prokuratorze, znawcy ludzkich zachowań, który rusza w pościg za
niebezpiecznym przestępcą. To tak w telegraficznym skrócie.
Jeśli chodzi o styl, to książka jest 'po prostu napisana' - tak po lekturze stwierdził mój mąż i uważam, że idealnie uchwycił istotę rzeczy (podobnie jest z resztą w przypadku powieści Katarzyny Puzyńskiej). Nie ma tu wybitnych walorów językowych czy pięknych, bogatych opisów – chodzi raczej o opowiedzianą historię, a jest to zrobione tak umiejętnie, że naprawdę nie dziwię się już zachwytom i rzeszom fanów, którzy wyczekują premiery każdej kolejnej pozycji Mroza. Bowiem „Behawiorystę” czyta się po prostu świetnie – historia wciąga, porywa, co chwila zaskakuje nagłym zwrotem akcji. Bardzo podobała mi się niejednoznaczność moralna – nie ma tu czarno-białych skrótów i uproszczeń. Nie jest to błaha i lekka książka, oj nie - to konfrontacja z ciemną stroną ludzkiej duszy i jak na takie 'czytadło' jest to wejrzenie zaskakująco głębokie, gorzkie i dojrzałe. Cóż, muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem pomysłowości, inteligencji oraz wiedzy i przygotowania autora, szczególnie w kontekście jego zawrotnego pisarskiego tempa. Czy Remigiusz Mróz zyskał nową fankę? Hmmm, chyba jeszcze nie, ale na pewno jest na dobrej drodze… :)
Jeśli chodzi o styl, to książka jest 'po prostu napisana' - tak po lekturze stwierdził mój mąż i uważam, że idealnie uchwycił istotę rzeczy (podobnie jest z resztą w przypadku powieści Katarzyny Puzyńskiej). Nie ma tu wybitnych walorów językowych czy pięknych, bogatych opisów – chodzi raczej o opowiedzianą historię, a jest to zrobione tak umiejętnie, że naprawdę nie dziwię się już zachwytom i rzeszom fanów, którzy wyczekują premiery każdej kolejnej pozycji Mroza. Bowiem „Behawiorystę” czyta się po prostu świetnie – historia wciąga, porywa, co chwila zaskakuje nagłym zwrotem akcji. Bardzo podobała mi się niejednoznaczność moralna – nie ma tu czarno-białych skrótów i uproszczeń. Nie jest to błaha i lekka książka, oj nie - to konfrontacja z ciemną stroną ludzkiej duszy i jak na takie 'czytadło' jest to wejrzenie zaskakująco głębokie, gorzkie i dojrzałe. Cóż, muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem pomysłowości, inteligencji oraz wiedzy i przygotowania autora, szczególnie w kontekście jego zawrotnego pisarskiego tempa. Czy Remigiusz Mróz zyskał nową fankę? Hmmm, chyba jeszcze nie, ale na pewno jest na dobrej drodze… :)
"Kocham Nowy Jork" - Isabelle Laflèche

„Kocham Nowy Jork” przeczytałam jakby mimochodem, gdzieś tam w biegu, ani się obejrzałam i byłam już na ostatniej stronie. Miała to być moja książka ‘torebkowa’, ale tak mnie wciągnęła, że czytałam również w domu. Jakbym miała określić ją dwoma słowami to byłyby to po prostu stwierdzenie ‘przyjemne czytadło’. Pamiętam, że kiedyś sporo radości sprawiało mi pochłanianie tego typu chick-lit głupotek – był to czas kiedy zaczytywałam się w powieściach Sophie Kinselli, Lauren Weisberger czy Candace Bushnell. Wielkie miasto, kariera, zakupy, przebojowa singielka i bogaty książę na horyzoncie. Smaczkiem było ukazanie pracy w nowojorskiej korporacji – oj nie zazdroszczę… ;) Polecam, ale na takie książki trzeba mieć nastrój i ochotę, w przeciwnym wypadku mogą irytować swoja błahością, powierzchownością. Mnie się podobało, ale nie będę jakoś specjalnie zachwalać i reklamować, że warto, że koniecznie trzeba itd. Co kto lubi:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)