"Stacja jedenaście" - Emily St. John Mandel
Książka jak na mnie nietypowa – obecnie
rzadko sięgam po dystopie czy gatunek fantastyki w ogóle. Jednak internet aż huczy od zachwytów nad tą pozycją, skusiłam się zatem i powiem
Wam – nie żałuję. "Stacja jedenaście" to wielopłaszczyznowa
historia o ostatnich chwilach ludzkości przed, a także po
apokalipsie wywołanej wirusem gruzińskim - mutacją wirusa świńskiej grypy. Przede wszystkim urzekło mnie jak
misternie utkaną sieć tworzą tu tylko pozornie niepowiązane wątki, które przeplatają się i mieszają, prowadząc do wspólnego rozwiązania. Wszystko
w tej książce ma swój głębszy sens i cel, nie ma tu jednego zbędnego zdania - to pozycja dopracowana w najdrobniejszym
detalu, nawet elementy dotyczące biologii czy chemii – wszystko chodzi bez
zgrzytu. To pierwszy zachwyt. Drugi to dotknięcie psychiki - kruchość cywilizacji i ludzkość w obliczu jej upadku. Jest to
przedstawione bardzo wiarygodnie i przejmująco ukazane - można mieć aż ciarki, naprawdę, w pewnym momencie to dociera... wrażenie jest porażające. W dodatku powieść tę czyta się świetnie, płynnie i przyjemnie. Dołączam się zatem do lawiny zachwytów. Piękna, poruszająca
pozycja – zapamiętam ją na długo. Gorąco polecam!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
Nie sięgam po fantastykę, ale może za sprawą tej pozycji się do niej choć trochę przekonam. Pozdrawiam :)
Po tego typu książki raczej nie sięgam, ale kto wie, może kiedyś :)
Ja z kolei lubię dystopie, więc książkę mam na radarze:)
Od jakiegoś czasy dystopie świetnie się mają na rynku literackim :). Tym bardziej - fajnie słyszeć, że udało się stworzyć coś niepowtarzalnego, a jednocześnie - dobrze skonstruowanego.
Jestem w trakcie lektury i rzeczywiscie robi wrazenie.
Prześlij komentarz