poniedziałek, 7 marca 2016 | By: Annie

"Sprostowanie" - Renée Knight

                Tak sobie myślę i dochodzę do wniosku, że naprawdę ciężko jest mi zrozumieć jakimi drogami wędrują bestsellery ostatnich lat. Czemu akurat ta książka, a nie inna? Czemu taka głośna reklama zupełnie przeciętnej pozycji...? Co sprawia, że wydawca stawia na przeciętne czytadło, a nie poświęca wartościowej, pięknej pozycji ani chwili uwagi? Nie mogę tego jakoś pojąć, a wątpliwości mam stąd, gdyż moim zdaniem „Sprostowanie” to książka co najmniej 3 razy lepsza i znacznie bardziej dopracowana niż „Dziewczyna z pociągu” - nie jest to tylko moja odosobniona opinia. Natomiast czy powieść ta pojawia się na plakatach w metrze? Czy zdobywa tytuły bestsellerów roku..? Otóż z nieznanych mi przyczyn – nie. Nie twierdzę, że jest to pozycja genialna i zasługująca na aż taką uwagę – owszem, jest sprawnie i bardzo umiejętnie napisana, historia porywa i wciąga, można powiedzieć, że czyta się ją z zapartym tchem. W każdym bądź razie na pewno ma wszelkie predyspozycje do zostania bestsellerem i coś dziwnie mało o niej słychać, a na pewno nieadekwatnie do tego, jaką reklamę zafundowano właśnie takiej całkiem zwyczajnej moim zdaniem „Dziewczynie z pociągu”. Czy jest w tym jakaś logika? Jeśli tak, to ja jej nie widzę, proszę o oświecenie. ;) 

                 „Sprostowanie” to historia Catherine - dojrzałej kobiety sukcesu, o której można powiedzieć, że osiągnęła wszystko - ma syna, męża, piękny dom i wspaniałą karierę. Jednak jej idealne życie zostaje zburzone, gdy za sprawą tajemniczej książki do głosu dochodzi nieprzepracowana tajemnica z przeszłości - w postaci głównej bohaterki Catherine rozpoznaje siebie... Dalej czytelnika czekają co najmniej trzy porządne zwroty akcji, mnóstwo wrażeń i emocji. Od wybitności dzieli tę powieść jeszcze spory kawałek drogi, ale to nie zmienia faktu, że w kategorii 'thrillery psychologiczne do połknięcia w dwa wieczory z wypiekami na twarzy' sprawdza się idealnie. Polecam spragnionym pełnokrwistej, psychologicznej prozy, od której nie sposób się oderwać. Doskonała rozrywka.

8 komentarzy:

Gosia B pisze...

Też się niedawno nad tym fenomenem zastanawiałam:) Dużo naprawdę wartościowych książek ginie pod naporem przeciętniaków, które mają świetną reklamę. Nie dość tego, sami blogerzy robią wokół tych przeciętniaków masę zamieszania. Później sięgam po książkę i zastanawiam się, co ze mną jest nie tak, że taka niezwykła powieść wydaje mi się ledwo dobra;p
Co do "Sprostowania" to książkę planuję przeczytać.

Gia Stembeck pisze...

Zastanawiam się, nad tym co mówisz i przychodzi mi do głowy tylko jedno wytłumaczenie. Pieniądze. Są książki, w które inwestuje bardzo dużo osób i nie sądzę, żeby to się odbywało dopiero po tym, jak czytelnicy daną książkę wykupią w milionie egzemplarzy. Milion egzemplarzy jest właśnie wtedy, kiedy w nią zainwestowano. Zwróć uwagę, że "Dziewczynę z pociągu" bardzo szybko zekranizowano, zatrudniono gwiazdy itd. W sam film poszło mnóstwo milionów. Ja raczej wyobrażam sobie taką sytuację: Czy to wydawca najpierw sam decyduje co warto wypchnąć jako hit, a co nie, czy wspólnie, w każdym razie wyobrażam sobie, że do wydawcy przychodzi ktoś z wytwórni filmowej i się pyta, czy ma jakąś dobrą historię. No i wygrzebują taką jeszcze nawet nie wydaną "Dziewczynę z pociągu" i decyzja zapada. Ponieważ wytwórnia wyłożyła miliony na film, to książka nie może być porażką, więc promuje się ją gdzie się da i voila. Nagle hit międzynarodowy, bo oczywiście wszyscy się na to rzucają i promują niezależnie od jakości, bo skoro np. hit w usa to i mniejsze wydawnictwa z różnych krajów zarobią na dobrej sprzedaży itd. Ja tak to widzę. Nie wierzę, że coś w tym świecie jest hitem ot tak. Coś zawsze jest wypromowane. Teraz zastanawiam się, jak to było z Harry Potterem, ale tego już nie chcę sobie psuć ;). Choć z tego co wiem, to tutaj jednak czytelnicy bardziej historii pomogli się wypromować niż na odwrót.

Unknown pisze...

Brzmi nawet dość ciekawie. Być może sięgniemy. :)

Buziaczki! ♥
Zapraszamy do nas :)
rodzinne-czytanie.blogspot.com

onaczytawszedzie pisze...

Promocja, promocja i pieniądze ;) Sprostowanie to jedna z lepszych książek jakie czytałam w zeszłym roku.

Annie pisze...

Gosia B - niestety, samą prawdę napisałaś... to jest jak samonapędzająca się machina: wydawnictwa promują, więc blogerzy są ciekawi, czytają, piszą notki i też reklamują - nie mówię, że to coś złego, sama nieraz byłam zaintrygowana o co chodzi z całym tym zamieszaniem wokół danego tytułu - i tymsamym dokładałam swoją cegiełkę do reklamy. ;) Dla mnie największą tragedią są blogi oszukujace swoich czytelników, które każdą książkę opisuja jako 'och i ach', tylko dlatego, że to pozycja otrzymana od wydawnictwa... Ale to już temat na zupelnie osobną dyskusję, aż szkoda o tym myśleć. ;)

Wracając do tematu - mam wrażenie, że trzeba mieć dużo, ostatnio coraz więcej szczęścia i silnej woli, aby w lawinie reklamy i nowosci wyłowić lektury prawdziwie wartościowe i zwyczajnie dobre. Do dziś wspominam z usmiechem jak na starym wydaniu powieści "Rebeka" Daphne du Maurier przeczytałam (na okładce!), że powieść ta 'trąci myszką'. Powaliła mnie ta szczerość, ale też zachywciła - to coś jakby z innej bajki w czasach, gdy każda nowa powieśc to przecież 'genialny bestseller' i 'książka, która idmieni twoje życie'... ;) Ja wiem - prawa rynku, każde wydawnictwo chce jak najwięcej sprzedaż itd, ale litości - ile można tych identycznych blurbów zamieszczać?! ;)

Annie pisze...

Gia - ach te pięniądze, rządża światem... ;) ale tak sobie myślę - czy wydawnictwo nie zarobiłoby jeszcze więcej, gdyby równie intensywnie promowało po prostu lepszą książkę? Może wówczas nie trzeba by było wydawać milionów na reklamę, bo książka (przynajmniej częściowo) wypromowałaby się sama..? Z tymi filmami to faktycznie pewnie tak wygląda... Masz rację - pewnie z 99,9% hitów jest po prostu wypromowana... Jednak mimo wszystko ja wciąz chcę wierzyć, że żyjemy w świecie, w którym coś lub ktoś może odnieść sukces, bo jest zwyczajnie dobry w swojej dziedzinie - pewnie to trochę naiwne, ale tak właśnie chcę myśleć... Niech będzie to ten 0,1%, ale zawsze ;) Harry Potter może być tu takim sztampowym przykładem. Ale czy np. "50 twarzy Grey'a" nie odkryło się samo? hahah, kiepski przykład, bo może jednak lepiej, żeby takie ksiazki 'same' sie nie odkrywały ;)

Iwona pisze...

Masz rację, wiele naprawdę świetnych powieści ginie w gąszczu jakichś przeciętniaków. Słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat tej książki. Każdy znajomy, który sięgnął po tę pozycję nie był rozczarowany.

Gia Stembeck pisze...

Grey się odkrył sam w Internecie, ale to już wydawnictwo, które wykupiło prawa zrobiło całą resztę. Też chcę wierzyć, że nie wszystko, co jest nam dawane i pokazywane, jest tam za sprawą pieniędzy. I że wielka literatura jeszcze istnieje :).

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...