Książka
zupełnie nie w moim dotychczasowym stylu i guście, choć muszę
przyznać, że ostatnio, ku mojemu własnemu zaskoczeniu, ciągnie
mnie do tego typu lektur, a moja bieżąca historia czytelnicza
obfituje w coraz to nowe spotkania z literaturą polską w wydaniu
kobiecym. Muszę bardziej uważać, gdyż łatwo się w tym temacie
naciąć – mnóstwo ukazuje się teraz podobnych powieści na jedno
kopyto - w większość gniotki. Sięgając po „Zaplątaną miłość”
oczekiwałam czegoś lekkiego, przytulnego i optymistycznego na
pocieszenie po ciężkim, zabieganym dniu – czy książka spełniła
swoje zadanie? Mam mieszane uczucia. To historia o matce, córce i
przypadkowo poznanej starszej pani, mieszkającej na wsi - ich
perypetie, miłości, zmagania z codziennością. Początkowo
strasznie raził mnie styl – plaski, bez głębi emocjonalnej,
rodem ze szkolnego wypracowania. Bohaterowie marudni, jęczący, non
stop narzekający, a przez to irytujący. Później przestałam
zwracać na to uwagę i nie wiem – czy to ostatecznie książka się
poprawiła, czy ja przywykłam? I nagle, około połowy, nareszcie
coś zaklikało - trudna relacja na linii matka-córka została
pogłębiona – a ja czytałam już tylko z rosnącym
zainteresowaniem i ciekawością. Książka rozwinęła się w
zupełnie innym kierunku niż się spodziewałam – oczekiwałam
raczej lekkiego romansu z sielską wsią i robieniem przetworów w
tle, a otrzymałam przede wszystkim klasyczną obyczajówkę – bez
pazura i fajerwerków, ale za to ciekawie przedstawiającą konflikt
na linii matka-córka. Dopiero pod koniec znalazłam tę okładkową
'przytulność' i optymizm, których poszukiwałam. Mam problem z
jednoznaczna oceną - nie jest to zła powieść, ale znam wiele
lepszych lub podobnych czytadeł w wydaniu polskich autorek.
Obyczajówka, ale bez wyjątkowego klimatu, napisana średnim
językiem i stylem, choć jednocześnie muszę wyznać, że
pochłonęłam ją w jeden dzień... Nie powiem, że były to
zmarnowane godziny - bardzo chciałam mile spędzić czas z tą
lekturą i mam wrażenie, że to głównie dzięki takiemu właśnie pozytywnemu nastawieniu przeczytałam ją w miarę bezboleśnie, a pod koniec
nawet przyjemnie. Zatem spotkanie w miarę na plus, ale sama nie
wiem czy jakoś szczególnie polecać...
3 komentarzy:
Lubię takie książki, chociaż faktycznie zdarzają się buble w tym gatunku :)
Bardzo lubię tego typu książki, chociaż czytanie ich na okrągło mogłoby się znudzić. Może kiedyś po nią sięgnę :)
Marianna - pewnie! ja mam tolerancję 2-3 tego typu książki w roku ;)
Prześlij komentarz