Przygnębiająca
książka o samotności, wyobcowaniu i życiowej pustce. Historia o byciu nieszczęśliwym na własne życzenie. Zimna i przytłaczajaco smutna. Mgła, która
uwięziła bohaterów na lotnisku, to tylko pretekst do
przeanalizowania wydarzeń wcześniejszych – głodowej śmierci
siostry, samotnego życia w Londynie, podróży ojca z synem po
Europie, w oczekiwaniu na wydanie zwłok Miriam... Lubię babranie się
w emocjach, ale tu było tego za dużo, nawet dla mnie. Może to nie
ten etap w moim życiu, czuję się zwyczajnie szczęśliwa, nie mam
potrzeby czytania wywodów o niczym nieuzasadnionym bólu istnienia.
Bo moim zdaniem szczęście nosi się w sobie i nawet mając
wszystko, człowiek może sam siebie uczynić nieszczęśliwym –
oczywiście pomijając tu skrajne sytuacje losowe, zdecydowana
większość zależy tylko od naszego nastawienia i chęci. To nie
była udana lektura, także jeśli chodzi o podróż pociągiem –
nie przykuła mojej uwagi, nie wciągnęła – bardziej interesowały
mnie pagórki i mijane stacje za oknem. Nużyło i męczyło mnie
ciągłe skakanie po wątkach, miejscach i czasie – ciężko mi
było się w tym połapać – wiadomo, uwaga w drodze jest bardziej
rozproszona, trudniej też o koncentrację. I wyznam szczerze – nudziłam
się. Nie jest to zła książka, na pewno umiejętnie napisana, ma swoje dobre i ciekawe momenty, ale jakoś nie po drodze mi z nią
było. Nie podeszła mi. Nawet główny bohater i jego ojciec nie
wzbudzili mojej sympatii – dziwne to postacie, trochę na siłę
moim zdaniem wykreowane, wyolbrzymione i mdłe, a ich postępowanie
niczym nieumotywowane – czemu zachowują się tak, a nie inaczej?
Co kierowało Miriam? Odpowiedzi brak.... Po prostu nie uwierzyłam
autorowi i jeśli tak właśnie postrzega on obraz współczesnego
człowieka, to bardzo mu współczuję... Niby obyczajówka, niby
ciekawy pomysł – ale coś nie zaklikało. Szkoda, ale myślę, że
powieść mimo wszystko może się podobać i na pewno można czerpać
dużo przyjemności z lektury, będąc akurat w melancholijnym czy refleksyjnym nastroju. Choć nie wiem czy można tu w ogóle mówić
o przyjemności – to książka tak przygnębiająca i
depresyjna... Kto czyta regularnie moje notki, wie na pewno, że kocham literaturę obyczajową całym sercem - jednak tym razem pokonało mnie to pesymistyczne, przegadane i przesadnie wydumane wydanie. A może to po prostu był zły czas na sięgnięcie po tego typu powieść... Szkoda. :(
1 komentarzy:
Zastanawiałam się, czy przeczytać. Widzę i plusy i minusy. Myślę, że jeszcze się wstrzymam. Nie chcę się denerwować przy czytaniu :)
Prześlij komentarz