Uwielbiam
czytać tak inspirujące książki - wciągające od pierwszej strony
i jednocześnie poszerzające moja wiedzę, bez dojmującego poczucia
nudy rodem ze szkolnej lekcji historii, na której zawsze
przysypiałam. „Czarne skrzydła” to duża dawka naprawdę
świetnej prozy, ale przede wszystkim kawał dziejów Stanów
Zjednoczonych - czasów sprzed wojny secesyjnej, z okresu kiedy
narodził się abolicjonizm, a także ruch feministyczny. Z czasów
kiedy niewolnik stanowił wyłączną własność swojego pana, zaraz
obok mebli, worków z bawełną i zwierząt. Jednak w końcu coś
drgnęło, w dużej mierze za sprawą sióstr Grimke – Sary i
Angeliny – całkowicie zapomnianych przez współczesną historię.
To właśnie im Sue Monk Kidd poświeciła swoją najnowszą książkę,
a także fikcyjnej niewolnicy Szelmie. Takie historie pisze tylko
życie... Pełnokrwiste, budzące sympatię bohaterki - niesamowita
duma i empatia, a serca przepełnione odwagą... Nieugięta siła
kobiet... "Czarne skrzydła" to wielobarwna, soczysta lektura, napisana z prawdziwym rozmachem.
Wciągająca bez reszty, fascynująca, inspirująca. Pięknie
portretująca tamte czasy – mnóstwo detali, smaczków – bo w
tego typu powieści zwyczajnie się wsiąka - bez tchu, od pierwszej strony.
Doskonała rozrywka, a jednak zdecydowanie coś więcej. Znacznie
więcej. Bardzo polecam! Rewelacja! Jedna z lepszych książek jakie
czytałam w tym roku.
4 komentarzy:
Bardzo chcę przeczytać! Koniecznie muszę zapolować na tę książkę w przyszłym roku:)
Koniecznie muszę przeczytać!
Masz zupełną rację:) ja tę książkę też mogę dodać do listy najlepszych w tym roku:)
Rzeczywiście to niesamowita lektura, choć nie ukrywam, że trudno mi cokolwiek o niej napisać. Chyba jest za dobra, by ją opisać słowami ;)
Prześlij komentarz