Przesympatyczna książka – ciepła,
zabawna, pełna uroczych bohaterów, ale w żadnym razie nie
przesłodzona. Napisana w formie listów, dzieje się w roku 1946 –
główna bohaterka szuka pomysłu na nową książkę, a przypadkowa
wymiana korespondencji naprowadza ją na trop tytułowego
Stowarzyszenia. Zaintrygowana Juliet wyrusza na niewielką wyspę Guernsey
leżącą u wybrzeża Francji, gdzie poznaje grono nietuzinkowych postaci, które odmieniają jej życie...
Pewnie wiele z Was zna już tę
pozycję – swego czasu była ona bardzo popularna. Kto nie czytał –
polecam gorąco – to idealna powieść na jesienne wieczory, na
poprawę humoru, otula ciepłym kocem życzliwości i optymizmu.
Czas poświęcony tej pozycji zdecydowanie nie był stracony, bardzo miło
wspominam spędzony w jej towarzystwie wieczór oraz długi poranek. Lekka, pokrzepiająca literatura w bardzo dobrym wydaniu. :)
8 komentarzy:
Bardzo, bardzo fajna książka. Od paru lat czekam na ekranizację (miała być z Kate Winslet) ale się chyba nie doczekam...
Agata - ooo, też chętnie obejrzałabym ekranizację, a Kate Winslet wydaje mi się wymarzona do roli Juliet. :)
Fakt książka jest przesympatyczna :) ciepła, bardzo dobrze się ją czyta. Kupiłam ja na przecenie całkiem przypadkiem, ale naprawdę warta lektury
Mam ją w swoich zbiorach i zamierzam wkrótce przeczytać :)
Nie miałam okazji przeczytać tej książki, ale czuję, że tej jesieni to się zmieni - mam ochotę na taką ciepłą historię :)
Też kupiłem na przecenie. Warto było. Choć w teorii jest to historia, w której nie dzieje się wiele Wielkich Rzeczy, a napięcie ani razu nie sięga zenitu, to czyta się ja świetnie :) Zwłaszcza że jest w formie listów, a do listów zawsze miałem słabość ;) A Juliet to fajna babka, cieszyłem się, gdy odprawiła tego wymuskanego amanta z kwitkiem :-P
Piotr Wysocki - zgadzam się ze wszystkim, co napisałeś :)
Bardzo chcę przeczytać tę książkę. Tylko nie mogę jej zdobyć i to jest główny problem;)
Prześlij komentarz