poniedziałek, 7 lipca 2014 | By: Annie

"Bibliotekarki" - Teresa Monika Rudzka

               Pierwsza w tym roku wakacyjna lektura pochłonięta 'na raz' – zaczęłam czytać wczesnym, upalnym rankiem przy kawie i czytałam z małym przerwami aż wczesnym popołudniem skończyłam ostatnią stronę. Ahhh... uroki wakacji... :) Książkę wyszperałam podczas ostatniej wizyty w bibliotece - uwielbiam zapuszczać się w odległy dział literatury polskiej, błądzić powoli między regałami, tracąc poczucie czasu wdychać zapachy starych książek, a za jedynych doradców mieć czytelniczą intuicję oraz ślepy los. Niektóre powieści same pchają się w ręce, niektóre skromnie, latami czekają na swojego czytelnika - pod drzwiami okładek skrywają niezliczone historie, nowe światy do odkrycia... Przy odrobinie czasu i chęci można wyłowić naprawdę wiele zapomnianych perełek – taki sposób dobierania lektur polecam gorąco jeśli tak jak mnie nachodzi Was czasami potrzeba odkrycia pozycji mniej znanych i nieco zapomnianych - niekoniecznie z półki bestsellerów z empiku...

                 „Bibliotekarki” skusiły mnie już samym swoim tytułem i okładką – wzięłam w ciemno. Wiadomo, biblioteka to raj moli książkowych, a ciekawość jej mrocznych tajemnic ukazana 'od zaplecza' rozpala wyobraźnię. Oczywiście najbardziej interesowały mnie wszelkie anegdotki o czytelnikach – co najchętniej wypożyczają (Coelho, Grochola, Steel), jak mylą autorów, jacy dziwacy niekiedy przychodzą do biblioteki. Co prawda nie ma tego aż tak dużo jak bym chciała, niemniej autorka pewien mój apetyt na anegdotki zaspokoiła. Wynotowałam sobie także kilka tytułów do przeczytania w najbliższym czasie. „Bibliotekarki” nie są typową książką z serii „ciekawostki o...”- to raczej kawałek prawdziwej literatury psychologiczno-obyczajowej. Najwięcej tu opisów stosunków między pracownicami biblioteki – prawdziwy kocioł niespełnionych marzeń i aspiracji, pełen intryg, plotek i złośliwości. Niestety, konstrukcja książki nie zachwyca - mam tu na myśli mnogość bohaterów i bardzo pobieżne przedstawienie ich sylwetek – ma to swój urok, jednak gdyby autorka ciut bardziej dopracowała książkę, skupiła się może na dwóch, trzech bohaterkach – moglibyśmy mówić o naprawdę dobrej powieści. A tak „Bibliotekarki” traktowane jako ciekawostka - czemu nie? Jednak zastrzegam, że nie jest to szczególnie porywająca czy zachwycająca lektura. Niemniej polecam molom książkowym jako taki mały smaczek - nie wiem jak Wy, ale ja naprawdę uwielbiam czytać książki o książkach. :)

8 komentarzy:

Unknown pisze...

Nie czytałam, choć korci mnie przeczytanie tej pozycji : )

kasjeusz pisze...

Chyba wszystkie mole książkowe lubią książki o książkach. ;) A "Bibliotekarki" dodatkowo mnie kuszą, bo sama chciałabym kiedyś jedną zostać.

My Slow Nice Life pisze...

Przynosi ulgę móc przeczytać o książce wypożyczonej, własnym nosem wyniuchanej, jednym tchem pochłoniętej, a jednak smakowanej.

Zatracona w książkach pisze...

Brzmi niezwykle ciekawie! Odwiedzanie biblioteki jest bardzo przyjemnie spędzonym czasem i chętnie dowiem się jak to wygląda z drugiej strony :)

Annie pisze...

My Slow Nice Life - piękie napisane :)

Annie pisze...

kasjeusz - byle nie taką jak w tej książce ;) powodzenia!

Beata N. pisze...

A my się ta książka nie podobała...może dlatego, że sama jestem bibliotekarką i wiem, że taka praca nie do końca wygląda tak, jak to opisała autorka;) I same bibliotekarki też nie zawsze są takie niemądre;) Wiem, fikcja literacka... Ale mam jakiś uraz do stereotypów dotyczących tego zawodu;)

pas pisze...

Też uwielbiam takie niespieszne wizyty w bibliotece - dzięki nim trafiłam na wiele ciekawych tytułów. :) A co do samej książki, brzmi ciekawie, chętnie kiedyś poczytam. :)

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...