Od dawna zbierałam się do stworzenia
takiego wpisu. Na wstępie pragnę tylko zaznaczyć, że absolutnie
nie pretenduję do miana ekspertki w tym temacie – na pewno są
osoby, które znają to miasto i jego księgarnie znacznie lepiej ode
mnie. Niemniej szczerze kocham Londyn – byłam w nim trzy razy, za
każdym razem odkrywając nowe zaułki i wspaniałe miejsca. To
miasto zachwyca mnie swoją różnorodnością, swobodą i
tolerancją, a także niezwykłym klimatem – bogata historia miesza
się tu z multikulturową współczesnością – w dużej mierze
właśnie za sprawą pisarzy i innych ludzi związanych z kulturą,
którzy tu mieszkali i wciąż mieszkają... Nie wątpię, że Paryż,
Rzym, Amsterdam czy Barcelona również maja swoje przepiękne
księgarnie, niemniej Londyn ma tę dodatkową zaletę, że zakupione
tu książki jestem w stanie przeczytać. :) Zapraszam zatem
serdecznie na subiektywną wycieczkę po londyńskich księgarniach w
moim towarzystwie...

Podróży nie można nie rozpocząć od
słynnej Charing Cross Road – legendarnej ulicy będącej od lat
rajem dla bibliofilów (niestety, obecnie wiele księgarni się
zamyka...), znanej także z książek o Harrym Potterze – to tu
znajduje się pub Dziurawy Kocioł. :) Spacer proponuję zacząć
idąc po prawej stronie ulicy, powoli oddalając się od Leicester
Square. Pierwszy na naszej trasie to wspaniały antykwariat Any
Amount of Books przy numerze 56 – posiada on niesamowity klimat –
przekroczenie jego progu to jak podróż w czasie, jakby było się
bohaterem jakiejś zapomnianej książki sprzed lat... Koniecznie
trzeba zejść po wąskich, krętych schodkach na dół, do podziemi
– można dostać oczopląsu od samego patrzenia na to bogactwo
literatury. Przed wejściem stoją kosze z jeszcze tańszymi
książkami (choć pozycje w środku również nie szokują cenami) –
można wygrzebać wiele perełek...
 |
Any Amount of Books... |
Kontynuując spacer wzdłuż Charing
Cross Road na naszej drodze napotkamy jeszcze wiele innych księgarni
i antykwariatów – na uwagę zasługuje także Quinto&Francis
Edwards Booksellers, a także Koening Books specjalizujący się w
przeróżnych albumach. Niestety, sklepik znany z książki, a
następnie z filmu „84 Charing Cross Road” już nie istnieje...


Z otchłani antykwariatów wynurzmy się
teraz z powrotem na Charing Cross Road – możemy przeżyć mały
szok powrotu do współczesności, jednak aby dotrzeć do tzw.
perełki na torcie musimy jeszcze kawałek przejść tą ruchliwą
ulicą. Za chwilę po przeciwnej stronie drogi zobaczymy olbrzymi,
pięciopiętrowy Foyles – w życiu nie byłam w tak dobrze
zaopatrzonej księgarni – np. dział medyczny to nie jedna półka
jak w empiku, a kilkanaście regałów... moje zaskoczenie wywołał
także dość pokaźny dział z literaturą polską – można
znaleźć co tylko dusza zapragnie również w innych językach –
portugalski, hebrajski, japoński.... Pięć olbrzymich pięter po
brzegi wypełnionych książkami – na wizytę w tym sklepie trzeba
sobie zarezerwować kilka godzin...
 |
Foyles |
Jeśli teraz cofniemy się trochę w
stronę Leicester Square i skręcimy na chwilę w jedną z malutkich,
pozbawionych ruchu samochodowego przecznic – Cecil Court - to oto
znajdziemy się w prawdziwym książkowym raju, przeniesionym jakby z
innych czasów. Nie ma tu żadnych innych sklepów oprócz mnóstwa
księgarni i antykwariatów, często specjalizujących się w
konkretnej tematyce. Oprócz współczesnych książek można znaleźć
tu prawdziwe białe kruki, takie jak np. pierwsze wydania kryminałów
Agathy Christie oraz „Dumy i uprzedzenia”! Ta ulica ma
niesamowity klimat trochę innej epoki, wolniej płynącego czasu...
 |
Cecil Court |







Z tych większych, sieciowych księgarni
oprócz w Foyles byłam także w nieco mniejszym Waterstone's Piccadilly. Ma on tę przewagę nas Foyles, że posiada większą
ilość foteli oraz innych miejsc do siedzenia. Muszę koniecznie
zaznaczyć jak niesamowicie podobała mi się londyńska obsługa w
tych sklepach – nie jest tak natrętna jak w Matrasie, a
jednocześnie podsłuchałam kilka rozmów i byłam zadziwiona jaką
kompetencją, zaangażowaniem i pasją wykazuje się obsługa.
Niektórzy z klientów prowadzili długie, pasjonujące rozmowy ze
sprzedawcami - widać, że londyńczycy czytają, a książki nie są
jedynie niszową rozrywką. Wybór jest ogromny – wystawiane są
nie tylko bestsellery, ale także klasyka oraz te mniej przebojowe
powieści. Niesamowicie podoba mi się to, że można przesiadywać w
tych księgarniach godzinami, są do tego specjalne wygodne fotele i
lampki – nikt ci nie przeszkadza, nie wygania. Nie czujesz się jak
chodzący portfel, któremu usiłuje się wepchnąć jak najwięcej
chłamu i jak najszybciej się go pozbyć. No i nie ma tego całego
badziewia – maskotek, magnesów, breloczków... Miła to odmiana od
empiku, gdzie szukałam ostatnio książki – spytałam pana w
dziale informacja, a on przeżuwając hamburgera (!) niechętnie
odburknął mi (bo przecież tak bardzo mu przeszkadzam, jak śmiem),
że książka jest gdzieś na dziale literatura obcojęzyczna i mam
sobie sama znaleźć... Najczęściej bywam w empiku w Galerii
Mokotów i wciąż nie mogę się nadziwić jaki bałagan i burdel
tam panują – nie wiem kto ustawia te książki (jeśli
ktokolwiek?), ale znaleźć Murakamiego czy Doris Lessing w dziale
literatura polska to standard... Żenada... Czepiam się tego empiku
niemiłosiernie jednak uważam, że zasadnie – to jedyna sieć
księgarni w Polsce, która miała szansę naprawdę promować
czytelnictwo i stać się książkowa oazą – a niestety wszystko
idzie w masówkę... Pracują tu zupełnie nieznający się na
książkach sprzedawcy (w tym największym empiku w centrum
poprosiłam kiedyś o książkę Suzanne Collins – pani z obsługi
uparcie szukała jej pod literą 's'....), a także po prostu chłam
jest sprzedawany – nazwijmy to po imieniu - ile można wpychać
ludziom jakiś durny kalendarz Ewy Chodakowskiej?! Londyńczykom
zazdroszczę także spotkań z autorami – codziennie ktoś nowy,
bogaty program. Ehhh...
 |
Waterstone's (ze strony http://www.wbprojects.com/) |
Ale dosyć tego narzekania! Przed nami
Bloomsbury - jeśli znajdziecie się w tym rejonie (to przystanek
obowiązkowy podczas wizyty w Londynie - dzielnica gdzie mieszkali
miedzy innymi Dickens oraz Virginia Woolf, to tu odbywały się
spotkania słynnej Bloomsbury Group...) nie możecie nie odwiedzić
London Review Bookshop. Ta znajdująca rzut beretem od British
Museum księgarnia połączona z kawiarnią powstała jako
'przedłużenie” literackiego magazynu – na tak niewielkiej
powierzchni posiada naprawdę zaskakująco bogaty zbiór książek.
Bloomsbury to chyba najbardziej kulturalna dzielnica Londynu – już
w trakcie zwykłego spaceru można doznać uczucia ukulturalnienia –
oprócz wspomnianych już pisarzy mieszkał tu m.in. Yates, a w
jednym z hoteli Forster napisał „Pokój z widokiem”, tu pracował
T. S. Eliot, tu spędził ostatni wieczór Oscar Wilde zanim opuścił
Anglię...
 |
London Review Bookshop (ze strony: http://www.visitlondon.com) Pozostałe zdjęcia to moje dzieło. :) |
Aby zwieńczyć nasz spacer polecę Wam
jeszcze antykwariat na Notting Hill Gate. Jeśli szukacie po prostu
tanich książek to zajrzyjcie do jednego z wielu sklepów Oxfamu
rozrzuconych po całym Londynie – obok używanych ubrań, biżuterii
i innych gadżetów sprzedawane są tam także książki z drugiej
reki – a cały dochód idzie na cele charytatywne.
Dziękuję bardzo za wspólną
wycieczkę. :) Mam nadzieję, ze nikt się nie zgubił, nikt nie jest
znudzony czy przesadnie zmęczony. Zdaję sobie sprawę, że tak jak
zakupy w internecie nigdy nie zastąpią przyjemności buszowania po
prawdziwych księgarniach z klimatem, najlepiej w towarzystwie innego
mola książkowego, tak nic nie zastąpi prawdziwego zwiedzania 'na
żywo' - dlatego gorąco polecam Wam wycieczkę do Londynu – warto
oprócz miejsc typowo turystycznych pobłądzić nieco po uliczkach i
zaułkach tego niesamowitego miasta – odkryć jego klimat,
wielokulturowość, znaleźć swoja własną ulubioną kawiarnię czy księgarnię...
Jak Wam się podoba taki wpis?
Chcielibyście takie również o innych miastach? Może o Warszawie,
Krakowie...? :)