wtorek, 6 maja 2014 | By: Annie

"Była sobie dziewczyna" - Lynn Barber

             Lubię szperać we własnych zbiorach i co pewien czas odkrywać w nich dawno zapomniane perełki. Tę pozycję odszukałam za sprawą filmu - tych, którzy zmyleni opisem na okładce oczekują od tej powieści bycia wiernym pierwowzorem ekranizacji spotka spore rozczarowanie. Film dotyczy bowiem tylko jednego, dość krótkiego i mało znaczącego rozdziału z książki – w dodatku na ekranie mocno zmienionego i rozwiniętego. Chodzi tu o fragment, w którym 16-letnia Lynn poznaje starszego mężczyznę i za jego sprawą zaznaje życia pełnego blichtru, podróży i najlepszych restauracji... Jednak zarówno powieść, jak i film bardzo Wam polecam – każde jest bardzo dobre – każde na swój sposób.

              Sama książka, choć może nie rzuca na kolana, podobała mi się. Bardzo. To autobiograficzna opowieść brytyjskiej dziennikarki Lynn Barber – od jej dzieciństwa aż do dzisiejszych czasów. To pozycja do bólu szczera, dowcipna i autentyczna. Autorka bardzo ciekawie opisuje swoje studenckie lata w Oxfordzie oraz pierwsze kroki stawiane w zawodzie dziennikarki – zbiegło się to z powstaniem magazynu erotycznego Penthouse. Ale Lynn Barber pracowała również dla „Sunday Express”, „Vanity Fair” i wielu innych magazynów – nazywana złośliwie Demoniczną Barber, słynęła z przeprowadzania szczerych i niekonwencjonalnych wywiadów. Przez wiele lat pracowała na Fleet Street, czyli legendarnej londyńskiej ulicy, gdzie swoją siedzibę miały wszystkie liczące się gazety. Tło społeczne lat 70' i 80' - zachodzące w nim przemiany i rewolucje obyczajowe - to ogromny atut tej pozycji. Jednak przede wszystkim szczerość i dowcip – to najbardziej urzekło mnie w tej książce. Bardzo polecam!

             „Ludzie mówią, że nie powinno się kogoś poślubiać ze względu na wygląd, ale się z nimi nie zgadzam. Gdybym zsumowała przyjemność, jaką dało mi patrzenie na Davida przez te wszystkie lata, miałaby dość pokaźne rozmiary. Czasami, gdy siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy telewizję, spoglądałam na jego profil i mówiłam: „Rany!”. Piękny mąż oznaczał piękne dzieci, których bym nie miała, gdybym poślubiła jakiegoś ropucha.”


7 komentarzy:

Klaudia pisze...

Widziałam film. Uroczy. Książki nie czytałam i prawdopodobnie nie przeczytam.

Unknown pisze...

Widziałam film i średnio mi się podobał. Może kiedyś sięgnę po książkę, ale jak na razie nie mam ochoty : )

Luka Rhei pisze...

Oglądałam film i ku mojemu własnemu zdziwieniu - podobał mi się (ku zdziwieniu, bo nie lubię tego typu rzeczy). Po książkę jednak nie sięgnę. U mnie albo film, albo książka. Jak robię wyjątek, zwykle się zawodzę ;) Ale skoro tutaj film jest tylko obrazem fragmentu książki, to może i warto..

Unknown pisze...

Oglądałam i prawdopodobnie moja recenzja filmu pojawi się w niedzielę. Polecam wszystkim obejrzenie!

czytaczki adama pisze...

Być może film jest gorszy od powieści, tak wynika z recenzji

Annie pisze...

Adam Miks - nie, z recenzji nic takiego nie wynika - napisałam, że każde jest dobre, każde na swój sposób. Nie można porównywać tej książki i filmu, ponieważ przedstawiają zupełnie inne historie - natomiast wydawnictwo, poprzez umieszczenie filmowej okładki oraz poprzez opis na ostatniej stronie, wyraźnie sugeruje czytelnikowi, że oto ma przed sobą historię na podstawie, której powstał film - stąd potencjalne rozczarowanie u czytelnika - i stąd moja uwaga na ten temat.

pas pisze...

Nie słyszałam o filmie, ale książka brzmi sympatycznie. Może i się skuszę :)

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...