piątek, 4 września 2020 | By: Annie

"Historia przemocy" - Edouard Louis

                     „Historia przemocy” stanowi lipcową odsłonę naszego małego, domowego wyzwania czytelniczego – od dawna bardzo chciałam ją przeczytać, ale ciągle jakieś inne lektury wpychały się w kolejkę. Teraz wreszcie nastał jej czas – i właśnie dokładnie temu służy to nasze wyzwanie. :) To jedna z tych książek, których nie potrafię jednoznacznie ocenić. Jedna z tych, które zostawiają więcej pytań niż odpowiedzi. Jest to również obiektywnie świetna książka, która mi się nie podobała – choć tylko w warstwie fabularnej…

                     Cała treść sprowadza się do autobiograficznego opisu wydarzeń pewnej wigilijnej nocy, kiedy to nasz autor-bohater zaprosił obcego, poznanego na ulicy mężczyznę do swojego domu. Ten przypadkowy romans niespodziewanie przekształcił się w straszną spiralę przemocy… Narracja jest prowadzona w sposób trudny, ale bardzo umiejętny – dramatyczne wydarzenia poznajemy z perspektywy głównego bohatera, który podsłuchuje swoją siostrę, która z kolei relacjonuje jego historię swojemu mężowi. Dodatkowo w jej monolog wplecione są też przemyślenia i objaśnienia bohatera, który niejako komentuje dla nas to, co go spotkało. Poziom obyczajowości, głębia przemyśleń – poraża. Już sam dysonans pomiędzy wspomnieniami bohatera, a tym co opowiedział siostrze oraz tym, co ona uwypukla w historii opowiadanej mężowi - zasługuje na uwagę i dogłębną analizę, gdyż doskonale obnaża mechanizmy ludzkiego umysłu i jego nieunikniony subiektywizm. Na pewno jest to treść, którą można badać, o której można dyskutować, myślę też, że u każdego czytelnika może wywołać zupełnie inne emocje. Miałam poczucie, że momentami autorowi naprawdę udało się uchwycić ulotną prawdę o ludzkiej naturze. Motywy, styl, język zachwycają, ale historia - którą przecież napisało samo życie - niestety odrzuca. Usilnie próbuję nie oceniać, ale główny bohater – jak się okazuje, sam autor, co jeszcze bardziej komplikuje sprawę! – kładzie się przed nami bezbronny, obnażony, niczym na stole sekcyjnym. Nie wzbudził mojej sympatii, jego postępowanie nie wzbudziło mojego zrozumienia. Może jest to kwestia przykrycia tej opowieści wieloma płaszczyznami narracji – fakt, iż nie poznajemy jej z pierwszej ręki, a jedynie za sprawą monologu siostry bohatera – może przez to historia wydawała mi się tak nieprzystępna, chłodna, obojętna i… jakaś taka nieludzka? Może to wina tej szczegółowości, bezwględnej dosadności w opisywaniu uczuć, w której jest paradoksalnie coś bardzo bezosobowego - jakby nazwane emocje traciły swoją moc, jakby ulotne myśli schwytane w sieć słów nagle traciły na wiarygodności... Tu każde odczucie, każdy gest mamy rozebrane na tak drobne detale, że wydają się niemal odczłowieczone. A może taki był po prostu cel tych zabiegów stylistycznych, nie wiem. Jak twierdzi sam bohater: „Sam już nie poznawałem tego, co mówiłem. (…) Prawda oddalała, się wymykała. (…) Miałem świadomość, że każde wypowiedziane do policjantów słowo chwilę później na zawsze zamykało drogę innym słowom, zdawałem sobie sprawę, że są pewne sytuacje, pewne sprawy, o których nie należy mówić po to, żeby wszystko zapamiętać, że pamiętać można, tylko zapominając.” A może: „Nauczyłem się, że nie chodzi o to, czy zapomnieć, czy nie, bo to fałszywa alternatywa, jedyne wyjście to osiągnąć taką formę pamięci, która nie powtarza przeszłości, i od tamtej nocy nad tym pracuję. Usiłuję wypracować pamięć, która umożliwiłaby mi uwolnienie się od przeszłości poprzez jej wyolbrzymienie, a zarazem unicestwienie.” Każda opowieść jest w pewnym sensie interpretacją, a prawda wymyka się opisom. Słowa potrafią ranić, słowa potrafią leczyć. Nie ma tu łatwych odpowiedzi, podanych na tacy rozwiazań. To jest genialna, trudna książka, ale na pewno nie jestem w stanie o niej napisać – ‘podobała mi się’. Niekoniecznie musiała. Nie żałuję, że przeczytałam.
„W pociągu, którym tu przyjechałem, natrafiłem w czasopiśmie na cytat z Hannah Arendt: „Innymi słowy, rozmyślna negacja rzeczywistości – i zdolność kłamania – i możliwość negowania faktów – i działania – są ściśle ze sobą związane, wywodzą się z tego samego źródła: wyobraźni. Gdyż nie jest zrozumiałe samo przez się, że jesteśmy w stanie powiedzieć ‘świeci słońce’ w chwili gdy pada deszcz (…). Fakt ten wskazuje raczej na to, że będąc w pełni zdolni do objęcia świata zmysłami i rozumem, nie jesteśmy jednak w nim trwale osadzeni, związani z nim w tym znaczeniu, w jakim część jest nierozłączna do całości. Wolno nam świat zmieniać i wprowadzać w nim innowację”. Temu właśnie zawdzięczam uzdrowienie. Tej możliwości negowania prawdy.”

3 komentarzy:

Martyna pisze...

Myślę, że zaciekawiłaby mnie ta książka ;)

Natalia | natalia-recenzuje.pl pisze...

Wydaje mi się, że celowo książka jest tak skonstruowana by zostawiać czytelnika z pytaniami i pozwolić samemu postawić odpowiedzi. Autor chyba nie chciał dawać jednoznacznych rozstrzygnięć.

Annie pisze...

Natalia - co więcej, myślę, że tego typu książka zdecydowanie nie powinna mieć łatwych, jednoznacznych rozstrzygnięć :) nawet nie wiem jak miałyby one w przypadku "Historii przemocy" wyglądać... przez to jest to właśnie tak trudna, wyczerpująca emocjonalnie lektura :)

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...