Wstaje słońce, parzę kawę. Poranną rutynę próbuję przeplatać chwilami z książką – chociaż kilka zdań, chociaż jeden akapit – to moje momenty wykradzione codzienności. Z niesamowicie aktywnym i wszystkiego ciekawym dwulatkiem nie da się inaczej – taki to etap – niezwykle satysfakcjonujący, ale też męczący. Wieczorami często padamy razem, obie wykończone. Jest jednak coś pięknego w tym okresie, kiedy tak wspólnie odkrywamy świat. Mamy czas, żeby oglądać chmury gnane przez wiatr po niebie, śledzić wędrówkę mrówki po chodniku, zbierać kamyki i liście, nazywać warzywa na straganie. Dziecko nieświadomie narzuca zupełnie inną perspektywę, wyhamowuje, uczy celebrowania codzienności – wszystko jest takie ciekawe, takie nowe. A ja odkrywam świat z zupełnie innej perspektywy, widziany jej oczami. To fascynujące i piękne. Wkroczyłyśmy również szturmem w fazę prac plastycznych oraz pytań ‘a co to?’. Cieszy mnie ta nasza mała zwykła-niezwykła codzienność, cieszy mnie ta jesień, przeprowadzka, wszystkie plany, zbliżające się Halloween, Święta i czas domowej przytulności. A odpoczywam myśląc o książkach, co przekłada się niestety również na zakupy, hihi… Nadal namiętnie uzupełniam braki w biblioteczce… oto moje najnowsze nabytki. Trochę nowości, ale większość to efekt buszowania na allegro, od czego się już chyba uzależniłam. :)
Oto stosik wyjątkowy - postanowiłam zebrać wszystkie książki Pauzy. Jeszcze kilku mi brakuje, dawkuję sobie tę przyjemność... :)