niedziela, 2 sierpnia 2020 | By: Annie

"Serce z kamienia" - Katarzyna Misiołek

                      Moja malutka Laurka lada chwila skończy dwa latka(!), a ja ostatnio odkryłam, że przecież zostało mi jeszcze do przeczytania mnóstwo powieści z wątkiem ciąży i wczesnego macierzyństwa! Postanowiłam nadrobić – póki jeszcze sama mam te tematy ‘na świeżo’. A potem będę już sięgała tylko po mądre i ambitne lektury, hihi. ;) W każdym razie podążając tą literacką ścieżką w kilka upalnych, lipcowych wieczorów przeczytałam „Serce z kamienia” i… powiem szczerze, że mam koszmarnie mieszane uczucia.

                       To nie jest dobra obyczajówka. To nie jest dobra książka. Owa powieść to bardzo przeciętne czytadło z totalnie nieprawdopodobnymi, karykaturalnie stereotypowymi bohaterami, którzy irytują, mierżą i wkurzają. A jednocześnie to pozycja ważna, jeśli chodzi o temat depresji poporodowej, natomiast w kontekście innych zagadnień jest moim zdaniem wręcz szkodliwa. Ale po kolei... „Serce z kamienia” opowiada historię Weroniki – dawniej modelki, obecnie znanej influencerki, matki bliźniaczek - ‘dwóch księżniczek’. Weronika niespodziewanie zachodzi w kolejną ciążę, co zdecydowanie nie wpasowuje się w jej życiowe plany, szczególnie że wbrew internetowym pozorom, niespecjalnie odnajduje się na etacie ‘matki Polki’. Uwaga - teraz może być trochę spoilerowo. Relacja Weroniki z jej mężem jest w mojej ocenie tak koszmarnie toksyczna, przemocowa, ta ich agresja, ciągłe pretensje, rozmowy, czy raczej awantury – zupełnie nie rozumiem tego związku, czemu w ogóle są razem, kto tak się do siebie odnosi?! Druga sprawa – jej maż jest dyrektorem, ona znaną blogerką, która dobrze zarabia na współpracach. Zatrudnia asystenta. Czemu nie może zatrudnić kogoś, kto raz tygodniu przyjdzie i wysprząta mieszkanie!? Czemu nie może zamawiać jedzenia w cateringu? Wiem, że to niby detale, ale kiedy historia nie ma wiarygodnych podwalin logicznych, kiedy coś szwankuje już u samych fundamentów opowieści, wtedy nawet, kiedy kolejne drobne emocje oraz wydarzenia się zgadzają i są wiarygodne, to i tak w nie nie wierzysz –bo historia jako całość zgrzyta. Niemniej tak ważny temat depresji poporodowej został tu ukazany w ciekawy, przystępny, pouczający sposób – to muszę przyznać. Natomiast szkoda, że całą pozytywną naukę niweluje tu przedstawienie toksycznej, przemocowej relacji z mężem jako czegoś normalnego. No nie. Takie traktowanie się nawzajem normalne nie jest. Dawno nic mnie tak nie zirytowało i nie wkurzyło w literaturze, jak postać męża Weroniki – Wiktora. Wrrrr, aż mam ciarki na samo wspomnienie jego tekstów.

                    Uważam, że książka miała spory potencjał, który niestety nie został wykorzystany. Nastawiałam się między innymi na szersze ujęcie tematu prezentowania wizerunków dzieci w internecie, zarabiania na reklamach produktów dziecięcych itd. Ogólnie wciągnęłam się w historię Weroniki, przeczytałam ją szybko i sprawnie – ale to dla mnie zdecydowanie za mało. Powieść jako taka jest niedopracowana, ma mnóstwo wątków pobocznych – nie do końca rozumiem po co większość z nich została wprowadzona. Bohaterowie są płascy, stereotypowi, bardziej przypominają kukiełki wygłaszające kwestie niż prawdziwych ludzi. Jedyny plus to ten temat depresji. No nie podobało mi się i już. ;(

"(...) sama nie wiem, co bardziej mnie niepokoi. Czy to, że Wiktor może mieć rację i to nie poporodowa depresja, tylko moja nieudolność, czy może to, że mąż się myli, a ja jednak mam depresję?"

3 komentarzy:

Natalia | natalia-recenzuje.pl pisze...

Upływający czas to najbardziej po dzieciach widać. :) Przy nich leci jak z bicza strzelił. :)

Książkę zdecydowanie odpuszczę. Szkoda, że taki szajs na całej linii... Słabi bohaterowie, stereotypy... Czytałam ostatnio dla inne kiepskie czytadła. Starczy. :)

Niekulturalna Kasia pisze...

Bardzo dobrze, że mówisz o takich szkodliwych wątkach. Nie lubię czegoś takiego :/
Ale ogólnie obyczajówki to nie mój gatunek, więc i tak bym nie sięgnęła :D
Pozdrawiam ciepło :)
Kasia z niekulturalnie.pl

Annie pisze...

Natalia - może szajs to za duże słowo, ale na pewno nie polecam tej książki. A szkoda, bo mogła to być ważna, uświadamiająca pozycja w temacie depresji poporodowej :( Dokładnie - czas najbardziej widać po dzieciach i ich co chwila za małych ubrankach :P

Niekulturalna Kasia - ja momentami byłam autentycznie zszokowana zachowaniem bohaterów i totalnym brakiem konsekwencji wynikających z ich czynów lub słów. Zupełnie jakby takie chamskie, poniżające, przemocowe zachowania były dla autorki normalne... Również pozdrawiam :)

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...