środa, 17 czerwca 2020 | By: Annie

"Dorośli" - Marie Aubert

                     Dawno nie zdarzyło mi się tak rzucić na książkę i połknąć ją w zaledwie kilka małych godzin, szybko, łakomie i zachłannie. Po prostu nie mogłam się od niej oderwać - zaczęłam czytać przy pierwszej porannej kawie, czytałam dalej podczas mycia zębów i szykowania śniadania dla Laurki. Potem pojechaliśmy 'w gości', więc trochę nie wypadało siedzieć z nosem w książce, natomiast cały czas myślałam o jej bohaterach - a popołudniu, podczas drzemki mojego dziecka, doczytałam na jednym wdechu resztę.

                       "Dorośli" to książka skromna rozmiarowo, natomiast jej niewielka objętość zaskakuje obfitością skondensowanej treści i mnogością poruszanych tematów. Wakacyjne spotkanie rodzinne w drewnianym domku nad fiordem stanowi zaledwie pretekst do ukazania pełnej palety ludzkich emocji - z dużym naciskiem na relacje między siostrami, samotność i macierzyństwo. I choć przeważnie gustuję w nieco grubszych lekturach, to potrafię docenić również tego typu obyczajowe perełki - krótkie, wymowne historie, które potrafią w niewielkiej treści, jak w soczewce, skupić i ukazać całą różnorodność dylematów, uczuć oraz myśli, które towarzyszą nam na co dzień. To jedna z tych książek, w których można przejrzeć się jak w lustrze. Mam wrażenie, że literatura skandynawska obfituje w takie właśnie literackie smaczki. I jakoś tak za sprawą tej powieści zatęskniłam za złotymi czasami blogosfery, gdy gdzieś tam trochę pocztą pantoflową polecaliśmy sobie tego rodzaju książki. Wiem, że teraz nastały czasy instagrama, ale jakoś nie potrafię przenieść tam serca, więc nie pozostaje mi nic innego jak wierzyć i mieć nadzieję, że blogi jeszcze będą miały swój wielki comeback. A przynajmniej ja nigdzie się stąd nie ruszam. ;) Gdzieś tam w tyle głowy zaswędziała mnie również myśl, że może by tak przeczytać wszystkie książki wydawnictwa Pauza...? Za mną na razie cztery ich pozycje - dwa zachwyty i dwa intrygujące, intelektualne wyzwania. Na razie nie robię postanowień, ale kusi mnie ten pomysł, oj kusi...

16 komentarzy:

JestemLika pisze...

Może to być coś dla mnie :D

Mój blog

Natalia | natalia-recenzuje.pl pisze...

Oj, ja taż tęsknię za dawną blogosferą. Bez Instagrama, a nawet FB. :) Sama mam i jedno i drugie pod bloga, utworzone, ale szczerze mówiąc, blogi są dla mnie najważniejsze i to im (swojemu jak i tym odwiedzanym regularnie, jak Twój), poświęcam najwięcej uwagi. FB czy Instagram - są, bo są. Służą mi przede wszystkim do zwiększenia liczby odbiorców. Jednak w wpisy, które tam publikuję, to tak naprawdę odsyłacze do recenzji na blogu. :)

Annie pisze...

Natalia - Ja już parę razy przymierzałam się, żeby trochę rozkręcić machinę promocyjną bloga - założyć stronę na fb, promować go na instagramie... ale jakoś zupełnie nie mam do tego serca. I głowy. Dlatego tym bardziej strasznie mi miło i cieszą mnie tacy 'regularni' czytelnicy jak Ty... czyli, że komuś się chce samemu z siebie tu zaglądać :)))

Dominika S. pisze...

Jestem pewna, że nie spojrzałabym na tę książkę, gdyby nie recenzja. Rzadko czytam tego typu historie, ale na tę mam ochotę :) Widzę, że pojawił się też temat "starej" blogosfery. Również tęsknie za czasami blogowania bez instagrama, chociaż sama założyłam na IG konto. Lubię dodawać zdjęcia i oglądać cudze fotografie, ale jednak to nie to samo co czytanie bloga.

Annie pisze...

Dominika - cieszę się, że zachęciłam, bardzo polecam!!! Też mam konto na IG, ale prywatne i jakoś nie mogę się zmusić do systematycznego wrzucania zdjęć. Instagram jako taki mi nie przeszkadza, żałuję tylko, że zepchnął blogi książkowe w cień. Chociaż nie - jedna rzecz mnie na IG wybitnie drażni - te wystylizowane zdjęcia książek, traktowanie książki wyłącznie jako rekwizytu do fotki, elementu stylizacji :/ Bez żadnego pochylenia się nad jej treścią, bez relfleksji itd.

Dominika S. pisze...

Rozumiem, co masz na myśli. Konto na IG założyłam z myślą o książkach właśnie, bo czułam, że coś mi ucieka przez to, że ograniczam się do blogów. Zresztą przez ostatnie dwa lata było mnie w blogosferze znacznie mniej, więc za pomocą IG chciałam wrócić do tego środowiska. Akceptuję wystylizowane zdjęcia, na niektóre naprawdę fajnie się patrzy, ale mam świadomość, że mnie samej nie chce się takich robić. Też wrzucam fotki książek, ale bardziej od serduszek cieszą mnie komentarze (chociażby jeden!) od kogoś, kto tę książkę zna i może mi coś powiedzieć na jej temat. Mnie drażni zasypywanie profilu zdjęciami książek, których się nie czyta. Czyli chwalenie się współpracami albo nowymi nabytkami, ale nic za tym nie idzie. Dziwi mnie też, że niektórzy swoją aktywność recenzencką przenieśli właśnie na IG. Załamałabym się, gdybym musiała klepać w telefonie posta długości moich standardowych recenzji. To sobie ponarzekałam :)

Annie pisze...

Dominika - to prawda, niektóre zdjęcia książek są przepiękne, pomysłowe... ale co z tego skoro często brakuje temu wszystkiemu merytorycznej treści? Zdjęcie okładki, książka jako rekwizyt - tak jak piszesz, pochwalenie się nowym nabytkiem na ładnym tle i... to tyle. Ja postrzegam instagrama trochę jako taką płytką wydmuszkę, miło popatrzeć, ale po treść to jednak na blogi, ewentualnie na kanał na youtube'ie - oczywiście jest trochę fajnych profili na instagramie, nie chcę generalizować, bo obsewuję kilka naprawdę swietnych dziewczyn i czytam sporo z ich polecenia. Ale brakuje mi czasów gdy to jednak treść była najważniejsza, a nie zdjęcia ;) W ogóle mam poczucie, że jakoś nie nadążam za technologią, zostałam w tyle - totalnie nie wyobrażam sobie klepania postów na telefonie, nadal lubię usiąść przed komputerem, przy stole, kawa obok. Jak nazywa się Twój profil na insta? :)

Dominika S. pisze...

To widzę, że mamy podobne zdanie :) Kanałów na yt o książkach nie znam wcale, może polecisz coś wartościowego? Nie muszą być polskie :) Wiele rzeczy robię z telefonu, ale pisania recenzji sobie nie wyobrażam. Kawa albo herbata, komputer na biurku i można działać :) Mój profil to fizzy_sprinkles :)

Annie pisze...

Dominika - już Cię odnalazłam na insta :))) Jeśli chodzi o yt to oglądam raczej z doskoku - lubię come book, Wielkiego Buka, stare odcinki Book z Tobą, z zagranicznych regularnie oglądam tylko readbyzoe. Na pewno jest mnóstwo innych ciekawych kanałów, ale szczerze to brakuje mi czasu na oglądanie, a jak już mam wolną chwilę, to zawsze wolę sobie poczytać. ;) Yt oglądam głównie jak gotuję, kroję warzywa do zupy itd ;P

Dominika S. pisze...

Faktycznie :) Jestem zakręcona zupełnie i przegapiłam. Doskonale rozumiem, też zazwyczaj oglądam yt albo słucham w tle. Ostatnio wkręciłam się bardziej w podcasty niż filmiki, ale mimo wszystko fajnie jest czasami coś ciekawego obejrzeć "do kotleta". Mam nadzieję, że teraz będę miała trochę więcej czasu niż w ciągu ostatnich dwóch lat, dlatego szukam ciekawych kanałów. Dzięki za twoje polecenia, na pewno sprawdzę :)

Annie pisze...

Dominika - to teraz Ty poleć jakieś podcasty i powiedz gdzie się ich słucha, bo jestem totalnie zielona w tym temacie :P

Dominika S. pisze...

Ostatnio głównie słucham podcastów z radia tok.fm. Mam wykupioną subskrypcję, ale wiem, że część jest też darmowa i można odsłuchać lub pobrać niektóre pliki ze strony radia. Tematy bardzo różnorodne, polityka, zdrowie, kultura, polecam :) Zainstalowałam sobie też aplikację na telefon Podcast Go. Można sobie wyszukiwać nagrania różnych osób, ustawić powiadomienie o nowościach, a nawet za darmo pobierać na telefon, żeby odsłuchać bez dostępu do internetu. Dzisiaj przetestowałam na spacerze tę apkę i wszystko działało. Zaczęłam od polecanego przez wielu kanału "Kryminatorium", wysłuchałam dwóch opisów kryminalnych spraw i chyba wsiąknę na dłużej :) Też dopiero szukam fajnych treści, po prostu odkryłam, że do uprawiania sportu muszę czegoś słuchać, bo inaczej nie przejdę kilometra czy nie poćwiczę pięciu minut. Stąd zainteresowanie podcastami :)

Annie pisze...

Dominika - wow, super, że mi o tym napisałaś, naprawdę mnie zaciekawiłaś i chcę zgłębić temat :) Ja ze sportem miałam zawsze to samo! Muszę koniecznie zająć czymś umysł, bo jak tylko zacznę myśleć o tym, że właśnie ćwiczę/pływam/biegam to natychmiast robię się mega zmęczona i odliczam sekundy do końca :P

Dominika S. pisze...

Polecam! Sama dopiero raczkuję, ale podcastów z Kryminatorium słuchamy już oboje z mężem, więc to zaraźliwe :) Dokładnie tak! Jak jeżdżę na rowerze stacjonarnym to z książką w ręku, bo inaczej umarłabym z nudów. Tak samo ćwiczenia czy spacery. Muszę albo z kimś żywo dyskutować albo czegoś słuchać, bo inaczej skupiam się właśnie na tym, że ćwiczę i zaraz nie mam siły i padam :P

Annie pisze...

Dominika - dlatego miałam problem z pływaniem!!! :P strasznie mi się zawsze nudziło tak pływać przez godzinę jeden basen za drugim, a tu ani pogadać, ani czegoś posłuchać, ani poczytać :P Umierałam z nudów :P

Dominika S. pisze...

Nie dziwię Ci się :) Chociaż ja akurat nie umiem pływać i ogólnie boję się wody, więc pływanie odpada zupełnie w moim przypadku.

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...