wtorek, 22 października 2019 | By: Annie

"Czarni" - Paweł Reszka

                    Po książki Pawła Reszki sięgam w ciemno. Przeczytałam dwie części "Małych bogów", "Chciwość", a teraz jestem na świeżo po czwartym spotkaniu z tym świetnym reportażystą - za mną nowość wydawnicza "Czarni", czyli podobna w zamyśle i konstrukcji do poprzednich książek autora, opowieść o życiu księży. To pozycja ponownie ulepiona z wielu rozmów i wypowiedzi, podzielona tematycznie na rozdziały typu 'pycha', 'nieczystość', 'konfesjonał' lub 'ukryty grzech'.

                    Ciężko mi się to czytało, oj ciężko. Chyba najciężej że wszystkich książek Pawła Reszki, ale mam tu na myśli tylko trudność poruszanego zagadnienia i moją niechęć do opisywanego środowiska, a nie braki warsztatowe! Nie lubię religijnej tematyki, religia jest w moim życiu gdzieś zupełnie obok, wyparta, niezauważalna, wpleciona w codzienną rzeczywistość w randze co najwyżej ciekawostki. Jednak, gdy czasem się zatrzymam, zastanowię, zdumiewa mnie, że w czasach lotów w kosmos, internetu i nanotechnologii, nadal jest miejsce na kapłaństwo, a przede wszystkim zapotrzebowanie na nie. Że w XXI wieku dorośli mężczyźni nadal chodzą w sukienkach, nie mogą mieć rodziny, codziennie śpiewają piosenki i odprawiają dziwne rytuały. Nie chcę tu nikogo urazić, patrzę zupełnie z zewnątrz, z pozycji osoby, która została wychowana w ateistycznej rodzinie, a religia ma dla mnie charakter wyłącznie nieco niezrozumiałej ciekawostki antropologicznej. Natomiast abstrahując od potrzeby wiary lub jej braku, ciężko jest mi przejść obojętnie obok zła, które jest pod płaszczykiem tejże religijności ukrywane. Przeraża mnie sama konstrukcja kościoła - w jak monstrualnie zdeformowany twór się przerodził. Szokuje mnie hipokryzja części księży, ich zakłamanie, chciwość, dwulicowość... Opisy pedofilii czytałam niemal z mdłościami. A z drugiej strony Paweł Reszka pięknie pokazuje, że nic nie jest tak proste i czarno-białe. Ta książka, z resztą zgodnie z zamysłem autora, sprawia, że ściany plebanii stają się na krótką chwilę przezroczyste. Pomaga zrozumieć, poznać, ale nie skłania do drastycznych, kategorycznych osądów. Wręcz przeciwnie. I chyba po tym właśnie można poznać świetny reportaż.

"- To po co to wszystko, nabożeństwa, śpiewania?
- Bo rozkręciliśmy firmę. Ludzie myślą, że jest im to potrzebne do zbawienia. A my ich nie wprowadzamy z błędu."

"Mało mówimy o miłości, miłosierdziu. O przyjmowaniu nagich, bosych przybyszy. Dużo o strachu przed obcymi. Ale jak ten strach pogodzić z Ewangelią? Jak wytłumaczyć zgodnie z nią tysiące ludzi, którzy utonęli w Morzu Śródziemnym? Czy mówiąc o nich "ciapaci", zamykając przed nimi drzwi, nie zaprzeczamy Ewangelii? Okazuje się, że możemy z tym żyć. Oni toną, a my jesteśmy pobożnymi chrześcijanami."

2 komentarzy:

Jola pisze...

Czytałam.Skonczylam wczoraj i tylko stwierdziłam się w przekonaniu,iż dobrze zrobiłam.Oddzielilam wiarę w Boga od KK.Nie chodzę i nie utrzymuje tej instytucji.Gdy sobie pomyśle,że miałabym odpowiadać się przed facetem,który jest większym grzeszników niż ja to robi mi się niedobrze .O braniu komunii z rąk hipokryty nawet nie myślę.

Annie pisze...

Jola - to chyba jedyna sensowna opcja! Ja w ogóle jak się za sprawą tej książki zastanowiłam nad istotą spowiedzi to jest w tym koncepcie coś niesamowicie upokarzającego, poniżającego i obrzydliwego - że np. dzieci są niemal szantażem zmuszane (bo pójdziesz do piekła!) do opowiadania jakiemuś podstarzałemu facetowi o swojej seksualności itd. Aż mam ciarki, brrrr. A, że dorośli dobrowolnie opowiadają o swoich naintymniejszych sprawach, to też mi ciężko pojąć. Już nawet nie mówiąc o szkodliwości pseudoporad udzielanych przez księży, którzy sami grzeszą na prawo i lewo, nie znają zwykłego życia itd. :/

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...