czwartek, 22 sierpnia 2019 | By: Annie

"Siedmiu mężów Evelyn Hugo" - Taylor Jenkins Reid

                     Co roku skrupulatnie wybieram lekturę, która będzie moim kompanem w trakcie urodzin. I choć tego dnia mam zazwyczaj mało czasu na czytanie, ledwie parę chwil przy porannej kawie czy przed snem wieczorem, to jednak staram się, by zawsze towarzyszyła mi książka, którą zapamiętam na dłużej, która w jakiś sposób wywrze na mnie wpływ i sprawi, że wspominając ten dzień po latach, będzie miał on dla mnie smak tej jednej konkretnej lektury. Zatem na 26. urodziny, po długich namysłach, sięgnęłam po zachwalane w całej blogosferze "Siedmiu mężów Evelyn Hugo" i... szczerze to jestem baaardzo zdziwiona wywindowanymi pod sufit ocenami tej książki. To fajne, wakacyjne czytadło, ale moim zdaniem dopatrywać się tu arcydzieła nie sposób... 

                     Owa książka to historia fikcyjnej aktorki, gwiazdy, seksbomby - tytułowej Evelyn Hugo - która u schyłku życia postanawia ujawnić światu swoje sekrety. I faktycznie, autorka pisze dość sugestywnie, momentami, kiedy przytaczała kolejne filmy Evelyn, łapałam się na myśli 'muszę obejrzeć'. Ale jednak zabrakło mi tu gdzieś w tle zmieniającego się klimatu kolejnych dekad - hippie lat 60', disco lat 70' czy szalonych lat 80' - a przecież potencjał był ogromny - zabrakło detali, silniejszego zakotwiczenia w wielkiej historii, smaczków filmowych - zabrakło pazura, iskry i głębi. Po prostu tego nienamacalnego 'czegoś', co odróżnia książkę świetną od zwyczajnie dobrej. Liczyłam, że to będzie powieść podobna do arcygenialnych "Urodzin" Karnezisa (polecam!!!), z szeroko rozwiniętą płaszczyzną obyczajową, w której można się bez reszty zanurzyć, z wiarygodnymi, niemal żywymi bohaterami. A otrzymałam 'tylko' poprawne, umiejętnie napisane czytadło, które pochłania się szybko, sprawnie, ale bez porywów serca, i zarazem kolejną pozycję z kategorii 'można przeczytać, ale nie trzeba'. Ale że ja sięgnęłam akurat w poszukiwaniu literackiego olśnienia, zachwytu, którego ostatnio jakoś mi brakuje wśród kolejnych lektur, to jestem w sumie rozczarowana. Ta książka powinna była zaoferować o wiele, wiele więcej, bo stoi już na starcie na przegranej pozycji - czemu czytelnik miałby sięgnąć po fikcyjną biografię, skoro tyle prawdziwych czeka na półce? Evelyn Hugo nie wyszła z tej próby zwycięsko. 

4 komentarzy:

Sylwia (nieperfekcyjnie.pl) pisze...

Na ten tytuł mam ogromną ochotę, bo wszyscy go zachwalają, ale właśnie obawiam się, że będzie tak jak najczęściej, czyli nie podzielę ogólnego uwielbienia dla powieści...

Annie pisze...

Sylwia - niestety, ostatnio mam wrażenie, że mnóstwo nowości jest zwyczajnie przereklamowanych :( Evelyn Hugo też :(((

Hanna pisze...

O, i tę książkę kojarzę z Instagrama. No właśnie, coś jest w tym przereklamowaniu. Z jednej strony miałam ochotę ją przeczytać, ale z drugiej... fikcyjna biografia... może to jednak nie dla mnie.
Pozdrawiam :).

Annie pisze...

Hanna - chyba faktycznie lepiej przeczytać jednak jakąś 'prawdziwą' biografię, np. Marilyn Monroe czy Elizabeth Taylor... gdybym wtedy wiedziała to, co teraz wiem, to pewnie sama bym tak zrobiła ;) Również pozdrawiam :)

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...