niedziela, 11 sierpnia 2019 | By: Annie

"Nieperfekcyjna mama" - Anna Dydzik

                         Za nami pierwsza w życiu gorączka Laurki, ciężki weekend i dwie bezsenne noce w towarzystwie przebijających się zębów. Pilnie potrzebowałam czegoś do przewietrzenia mózgu, lekkiej i zabawnej lektury, która nieco podniesie mnie na duchu i zrelaksuje w trakcie kolejnych godzin nocnego ciumkania. Szukałam książki, dzięki której poczuję przynależność do wspólnoty zmęczonych matek, która będzie jak poklepanie po plecach i pocieszenie, że innym też bywa ciężko... Sięgnęłam zatem po "Nieperfekcyjną mamę" - zwiódł mnie tytuł i myślałam, że będzie to właśnie taka lekka, zabawna opowieść o mamowych perypetiach. A otrzymałam, niestety, głównie rozczarowanie. 

                         Pierwsza część książki to dziwne coachingowe 'coś' z irytującą autorką na czele, która nieustannie podkreśla "zaakceptuj siebie", "pokochaj swoje odbicie", "nie musisz być perfekcyjna" - czyli mnóstwo frazesów i okrągłych słów bez znaczenia. Na mnie to zupełnie nie działa, sorry. Następne części to już więcej osobistych przeżyć autorki oraz jej opinii na niemal każdy związany z macierzyństwem temat. Te fragmenty czyta się znacznie lepiej, ale raczej nie wnoszą one żadnej sensownej wiedzy, a każde zagadnienie poruszane jest bardzo powierzchownie, treści w tym tyle, ile w babskiej gazecie przeglądanej w poczekalni u lekarza. Ale czytało się w porządku i szybko, przyznaję. Co ciekawe, ja się zgadzam niemal ze wszystkimi tymi założeniami i radami na temat macierzyństwa, wynotowałam sobie nawet parę mądrych cytatów, a problem mojego niezadowolenia tkwi zupełnie gdzie indziej.

                        Niestety, niemal całą lekturę obrzydziła mi jej autorka, co pewien czas bowiem czułam poirytowanie, a nad stronami wyczuwałam unoszący się lekki smrodek hipokryzji. Jakoś zupełnie nie uwierzyłam pani Dydzik, że jest tak wyluzowana i zdystansowana, jak podkreśla na każdym kroku, bo jednocześnie cała ta książka to jedno wielkie tłumaczenie się, wyjaśnianie - że miała prawo stracić cierpliwość, że nie trzeba mieć idealnego porządku itd. Oczywiście zgadzam się z tym, ale wiecie, co mam na myśli? Że zazwyczaj najlepiej bawią się ci, którzy nie rozpowiadają wszem i wobec jak to wspaniale się bawią. Tak samo prawdziwie wyluzowana i pogodzona ze swoją nieidealnością matka nie musiałaby tego cały czas podkreślać. A przez formę tych zwierzeń lektura momentami przypomina próbę autopsychoterapii, gdzie autorka co chwila pisze, że nie warto przejmować się opinią innych, że nie ważne czy karmisz mm, czy piersią, słoiczkami, czy sama gotujesz - i tak jesteś dobrą mamą. I ponownie, zgadzam się ze wszystkim, ale pani Dydzik powtarza to tyle razy, że czasami miałam wrażenie, że dopiero próbuje przekonać samą siebie, a cała ta książka jest tylko próbą zamaskowania własnych kompleksów. Możliwe, że się mylę, ale takie są moje odczucia.

                         Przez to wszystko autorka zdecydowanie nie wzbudziła mojej sympatii, być może również dlatego że stawia się w pozycji mentora, a jej 'nieidealność' sprawia wrażenie tak bardzo sztucznej, wymuszonej i kokieteryjnej. Pani Dydzik jest szczera na ile jej wygodnie, nie pisze o sobie nic, co naprawdę byłoby kontrowersyjne i nieidealne, np. kiedy wyznaje, że dziecko od czasu do czasu zje batonik, od razu podkreśla też, że kocha warzywa i je je codziennie. Jakoś dziwnym trafem dużo chętniej opowiada o tym, co robią źle inne matki (ubierają za ciepło, dają rady, kupują niewygodne ubranka), a nie ona sama. Czyli robi dokładnie to, co sama krytykuje - dowartościowuje się kosztem innych mam, pokazuje się w kontraście ja-dobra, one-złe. Dla przykładu szczytem szaleństwa i dystansu zdaniem autorki są porozrzucane zabawki w trakcie zabawy(!), ale już "prawdziwym powodem do wstydu byłby kurz gromadzący się na meblach". Ot, i cała nieidealność autorki w pigułce, a raczej poza, która pozwala jej krytykować zachowania innych mam, bo 'przecież sama też jest nieidealna'. To silenie się na nieperfekcyjność przypomina tani chwyt marketingowy, ale nieudany i nieautentyczny, zupełnie jakby autorka chciała być bardziej nieidealna niż w rzeczywistości jest. A efekt jest taki, że przypomina raczej grzeczną dziewczynkę, która raz wróciła do domu pięć minut po ustalonej godzinie i obwieszcza jaka to jest szalona, rebel i zbuntowana. I żeby nie było - nie chodzi mi o wyznania nieidealnej matki w stylu "dziś na obiad był McDonald's, przypaliłam dziecko papierosem, a potem urządziłam sobie libację alkoholową". Nie, chodzi mi tu o zwykłe, matkowe potknięcia, zmęczenie, wpadki. Bolesne, niewygodne, ale szczere i nieugładzone. Bo jeśli ktoś decyduje się napisać tego typu książkę, to powinien mieć też odwagę odpowiedzieć o osobie bez lukru, nie bać się obnażyć. Niestety, w przypadku "Nieperfekcyjnej mamy" cały fajny i naprawdę wartościowy przekaz (a jest go, o dziwo, całkiem sporo) ginie przytłoczony mało sympatyczną i nieautentyczną osobą autorki, która kokietuje i mądrzy się co krok.


"Wyznacznikiem mojego uczucia do nich nie jest trzydaniowy obiad - są nim czas spędzony razem, zaufanie i wsparcie, które staram się im dawać każdego dnia."
"Gdyby wyłączyć negatywne emocje, to okaże się, że bycie mamą jest nawet łatwe." 
"Jedynym wyznacznikiem tego, czy jesteś supermamą, jest uśmiech twojego dziecka." 
"Jeśli zamkniesz się tylko w temacie DZIECI, przepadłaś. Bycie mamą, tylko mamą, przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, nie tylko rujnuje poczucie własnej wartości, ale robi pranie mózgu." 
"Mimo że macierzyństwo daje mi mnóstwo radości (...), to nie czułam się osobą w stu procentach spełnioną, gdy całymi dniami tylko karmiłam, przewijałam, zabawiałam i połowę czasu spędzałam, siedząc na podłodze. Brakowało mi czegoś, takiej kropki nad "i". Brakowało mi siebie." 
"To, co dziś czasem wydaje ci się ciężarem, to, co dziś jest dla ciebie trudnością, zmartwieniem czy problemem, kiedyś zostanie w twojej głowie jako wspomnienie. I to dobre wspomnienie, bez żalu, złości czy smutku. To, co się dzieje teraz, przeminie. Na zawsze. Ciesz się tym wszystkim, ciesz się codziennością, mimo że nie zawsze jest lekko." 
"(...) jeśli każdego dnia starają się być lepsze, to nie dlatego, że są słabe, ale tak właśnie okazują dzieciom miłość. Nie będziesz perfekcyjna, nigdy."

2 komentarzy:

Hanna pisze...

Okładka sugeruje lekką, przyjemną lekturę, ale jednak widzę po Twojej recenzji, że tak nie jest. Pewnie też by mnie irytowało ciągłe podkreślanie, że nieperfekcyjność jest w porządku. Pozdrawiam ;).

Annie pisze...

Hanna - gdyby tylko autorka nie była tak irytująca... Nieprefekcyjność jest jak najbardziej w porządku, ale nie w tak kokieteryjnym wydaniu... :/ również pozdrawiam :)

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...