"50
twarzy Tindera" to książka autobiograficzna, bezlitosna, do
bólu szczera, jak rozdrapywanie świeżo co zabliźnionej rany.
Podziwiam autorkę za odwagę, za jaja, żeby tak otwarcie
opowiedzieć o sobie, o swoich znajomych - bez znieczulenia, bez
silenia się na poprawność polityczną, na bazie własnych
przeżyć i doświadczeń, również tych łóżkowych. Kawa na ławę.
Bez ugrzecznienia czy wybielania siebie. A do tego wplatając ważne przemyślenia i opisy zjawisk socjologicznych, przy okazji omawiając
różne typy użytkowników i tinderowych zachowań, a zahaczając nawet o kwestie wykluczenia społecznego - to nie jest błaha, lekka lektura. Jednak dla przeciwwagi nie brakuje też
śmiesznych historyjek opowiedzianych z przymrużeniem oka i ogromnym dystansem do siebie. Książka
ogromnie na tym zyskuje, choć jednocześnie mam świadomość, że "50 twarzy Tindera" to dość specyficzna lektura i na pewno nie spodoba się
każdemu. Mnie nie przeszkadzają opisy seksu, kontrowersyjne
zachowania i bezpardonowe opinie autorki (z którymi w zdecydowanej większości się zgadzam). Dla mnie to kronika pewnego zjawiska społecznego i, przede wszystkim, rewelacyjny
opis pokolenia. Szczerze - nie czytałam
lepszego.
Jak ja się cieszę, że randkowo niejako 'wypadłam z obiegu', a w zasadzie nigdy się w nim nie znalazłam. Nigdy nie korzystałam z Tindera. W swoim mężu zakochałam się bez reszty, powieściowo i zupełnie nagle już w liceum. I od tej pory jesteśmy razem. Wiadomo, nie zawsze jest cukierkowo, ale nigdy samotnie. Za sprawą tej książki doceniłam jak gigantyczne spotkało mnie szczęście - że mój mąż jest moim najlepszym przyjacielem, że rozpieszcza mnie nieprzyzwoicie, że zawsze mogę ma niego liczyć. Widzę natomiast znajomych, którzy miotają się w sieci zawiłych relacji uczuciowych. Jedni nie mogą znaleźć nikogo, inni skaczą z kwiatka na kwiatek. Czy są szczęśliwi? Nie wiem, nie mnie osądzać. Na koniec przypomniały mi się słowa mojej dobrej znajomej, koleżanki, która w przypływie szczerości wyznała, że dawno pozbyła się większych oczekiwań odnośnie partnera - po prostu chciałaby mieć się do kogo przytulić, móc się wypłakać, mieć przyjaciela i towarzysza wypraw do kina. Nie chce księcia z bajki, nie szuka porywów namiętności i ciacha z okładki gazety. Piękna, mądra dziewczyna. Wydawałoby się, dość niskie wymagania. Od tej rozmowy minęło kilka lat, a ona nadal nikogo nie znalazła...
1 komentarzy:
Lektura zupełnie nie dla mnie.
Prześlij komentarz