wtorek, 7 sierpnia 2018 | By: Annie

"Położna. 3550 cudów narodzin" - Jeannette Kalyta

                       Cieszę się, że sięgnęłam po tę książkę w tym wyjątkowym dla mnie okresie, jakim jest końcówka ciąży. Jednak jeszcze bardziej cieszę się, że kilkadziesiąt lat temu na warszawskich porodówkach pojawiły się takie postaci jak Jeannette Kalyta – położne-rewolucjonistki. To w ogromnej mierze właśnie dzięki nim – dzięki ich uporowi i odważnej wizji – tak bardzo zmieniły się okołoporodowe realia w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Kobiety zyskały godność, dzieci bliskość matek, a ojcowie możliwość uczestniczenia w tym niezwykłym wydarzeniu. Serio, jakby to nadal miało wyglądać jak w PRL’u to ja zaciskam nogi i wolę rodzić w domu. :P 

                       Owa książka to kombinacja wspomnień z początków pracy w zawodzie położnej, kronika dokonujących się zmian, ale również opis najciekawszych i najoryginalniejszych spotkań z przyszłymi rodzicami. Nie zgadzam się z niektórymi poglądami Jeannette, typu wiara w bioenergoterapię czy w radiestezję, nie podobało mi się włączanie elementów 'paranormalnych' w narodziny. Niemniej nie przeszkadzało mi to jakoś szczególnie podczas lektury, która sama w sobie stanowi fajne, mentalne przygotowanie do porodu – afirmację kobiecości oraz naturalnej siły, która drzemie w każdej z nas. A jednocześnie jest też źródłem bezcennej wiedzy i mądrości płynącej z wieloletniego doświadczenia - przede wszystkim nie nastawiać się, nie planować za dużo – bo można się tylko rozczarować. Zdać się na własne ciało, a w razie potrzeby na medyczny personel. Ta książka sprawiła, że w mojej głowie pojawiła się zupełnie nowa myśl - ‘nie mogę się doczekać porodu’. To chyba mówi samo za siebie w temacie ‘czy warto sięgnąć’. W ciąży na pewno!

5 komentarzy:

K-Alinki pisze...

Nie czytałam tej książki, aczkolwiek od dawna mam ją w planach. Poród to jeden z najpiękniejszych momentów w życiu. Przeżyłam już dwa takie i na pewno sobie poradzisz :)

booklicity pisze...

Nie miałam pojęcia, że Jeannette Kalyta wprowadziła tyle pozytywnych zmian w położnictwie :) Ta kobieta kojarzy mi się gównie z reklamami w radiu, których wszyscy mieli dość...

Annie pisze...

K-Alinki - ciekawe jak odbierzesz tę książkę w kontekście swoich własnych historii porodowych? :) Staram się za dużo nie myśleć, na nic nie liczyć, zdaję się na mądrość własnego ciała i lekarzy ;)

booklicity - prawda? Polecam, Żanetka Leta ;) Może ona sama wszystkiego nie zrewolucjonizowała, ale na pewno była jedną z czołowych prekursorek nowego nurtu - i za to jej cześć i chwała! ;)

Kasiek pisze...

dobrze wspominam te książką chociaż fanką takich opowieści nie jestem, nieźle napisana

Jardian pisze...

Moja pra-prababka według źródeł rodzinnych była akuszerką. Moja babcia spędzając u niej wakacje, często słyszała tłuczenie w okno "do porodu!". Pozdrawiam !

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...