sobota, 27 stycznia 2018 | By: Annie

"Kobieta w oknie" - A.J. Finn

                      Przyznam, że ostatnio nieco męczą mnie te wszystkie blurby, jak i wszelka krzykliwość oraz nachalność reklamowa - każda nowa książka jest ‘naj, naj, naj’ , ‘niesamowita’ i ‘wybitna’. A nie wystarczy, że będzie, jak wiele innych, zwyczajnie dobra? Tak, tak, wiem – marketing i pieniądze… W każdym razie czy „Kobieta w oknie” faktycznie jest tak ‘nieodkładalna’ jak zachwala Stephen King? Nie, nie jest, w międzyczasie przeczytałam inną pozycję, choć przyznam, że powieść A.J. Finn czytałam z zainteresowaniem, historia wciągnęła mnie. Czy jest to ‘najbardziej porywający thriller od czasu „Zaginionej dziewczyny”’ jak z kolei deklaruje Tess Gerritsen? Jeśli kogoś „Zaginiona dziewczyna” aż tak porwała, to być może tak lub nawet bardziej, natomiast ja nigdy nie byłam jakąś wielką entuzjastką książki Gillian Flynn – dobrze ją wspominam, ale bez fajerwerków. Do czego zmierzam – „Kobieta w oknie” to po prostu solidny, bardzo umiejętnie napisany thriller – naprawdę dobry, ale też bez przesady – arcydzieło to nie jest. 

                      Podobała mi się kreacja głównej bohaterki – pokiereszowanej przez życie prawie czterdziestolatki, która cierpi na agorafobię i nie wychodzi z domu, za to namiętnie ogląda czarno-białe filmy i obserwuje swoich sąsiadów - aż pewnego dnia widzi coś, czego zobaczyć nie powinna.... Podobało mi się zakończenie, które jak najbardziej mnie zaskoczyło. Jeszcze raz podkreślam – to bardzo porządna, dobra książka, ale nie wiem, czy to może już moje zmęczenie tematem, czy po prostu przy którymś tam dziesiąt przeczytanym thrillerze przestajesz się tak emocjonować – nie wiem, w każdym razie okładkowe zachwyty są na wyrost moim zdaniem, miejmy trochę umiaru w tych wielkich słowach. Natomiast jeśli lubicie thrillery – gorąco polecam tę pozycję! Solidny reprezentant swojego gatunku, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że znajdzie się w moim prywatnym rankingu TOP15 najlepszych thrillerów. :) 

niedziela, 14 stycznia 2018 | By: Annie

"Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka" - Cezary Łazarewicz

                     Ostatni tydzień to była w moim życiu istna jazda bez trzymanki, pełna wrażeń, emocji i pięknych chwil. Bałam się trochę, że sięgnięcie po ambitny reportaż to nie będzie dobry wybór na ten czas, że nie będę miała głowy do tego typu ‘poważnej’ lektury, a i moje myśli ulecą ku innym sprawom… A jednak - za każdym razem gdy siadałam do tej pozycji, natychmiastowo i w pełnym skupieniu przenosiłam się w nieznany mi, przerażający świat – czas lat 80, kiedy ZOMO bestialsko zamordowało warszawskiego maturzystę – Grzegorza Przemyka. Owa pozycja to opis tych dramatycznych wydarzeń, jak i wieloletniego procesu, który stał się przedmiotem manipulacji i ohydnych kłamstw polityków. To także niepowtarzalny portret ówczesnego społeczeństwa, codzienności i obyczajowości. 

                     Uważam, że nie ma sensu pisać więcej, streszczać, analizować – tę książkę po prostu trzeba przeczytać i w zadumie przetrawić. To reportaż idealny, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, świetnie napisany, chwyta za serce, pozostawia z uczuciem niedowierzania, bezsilności i smutku. Zazwyczaj nie szczędzę słów pochwały lekturom – bo i dlaczego bym miała, skoro dana pozycja wzbudza we mnie same pozytywne emocje - niemniej teraz żałuję, że nie bywam jednak ciut oszczędniejsza w swoich zachwytach – miałabym rezerwę wielkich słów dla książki Cezarego Łazarewicza. W każdym razie nie przegapcie tej pozycji – niesamowita lekcja historii, reportaż doskonały, a jednocześnie czyta się to jak thriller, nie ma tu żadnej bariery nieprzystępności czy literackiego snobizmu, którego tak nie znoszę w polskiej prozie ambitnej. Już niedługo będę miała przyjemność obejrzeć sztukę w Teatrze Polonia, która powstała właśnie na podstawie tej lektury - nie mogę się doczekać. A książkę gorąco polecam!
sobota, 6 stycznia 2018 | By: Annie

"Podpalacz" - Wojciech Chmielarz

                           Lubię polski kryminał. Uważam, że mamy kilku naprawdę niezłych autorów, z ciekawymi pomysłami i dobrym warsztatem. Zatem sięgając po nowego dla mnie twórcę tego gatunku – Wojciecha Chmielarza – spodziewałam się książki dobrej, ale to, co otrzymałam przekroczyło wszelkie moje oczekiwania. Przyznam od razu – to chyba najlepszy polski kryminał, jaki przeczytałam w życiu. I nie chodzi nawet o samą intrygę, która swoją drogą jest bardzo wciągająca, dopracowana oraz umiejętnie poprowadzona, a zaznaczam, że nie ma tu ani jednego z tych elementów, które zawsze łatwo mnie ‘kupują’ i sprawiają, że patrzę na daną książkę przychylniejszym okiem – takich jak niewielkie miasteczko, rodzinna tajemnica i ograniczona przestrzeń, typu wyspa, samolot lub odcięta od świata rezydencja. Nie, książka Wojciecha Chmielarza nie ma z w sobie nic z romantycznej zbrodni - to rasowe policyjne śledztwo prowadzone po całej Warszawie, dotyczące serii podpaleń domów mieszkalnych - czyli tematyka zupełnie nie w moim guście. A jednak zachwyciłam się, a to, co mnie przekonało, to przede wszystkim znakomita postać komisarza Mortki – tak dobrze i wyraziście zarysowana - oraz naprawdę świetny styl pisania autora i zakończenie, które wbija w fotel. Plus mały bonus w postaci dobrze znanych mi okolic Ursynowa. 

                          Nadziwić się nie mogę - czemu ten autor nie został bardziej rozreklamowany? Czemu nie czytają go tłumy? On jest przecież lepszy niż Mróz, Miłoszewski, Krajewski, Jodełka, Puzyńska czy Bonda (choć akurat o to nietrudno)! W każdym razie ja zaraz zabieram się za tom drugi, jak tylko Tata odda mi książkę. ;) A "Podpalacza" GORĄCO polecam!!!!
środa, 3 stycznia 2018 | By: Annie

"Prowadź swój pług przez kości umarłych" - Olga Tokarczuk

                           Literacko rok 2018 rozpoczęłam z przytupem, bowiem od razu udało mi się przeczytać książkę jednocześnie ambitną, mądrą, piękną i świetnie napisaną. Z resztą po tej autorce nie spodziewałam się niczego innego – przedsmak jej stylu i wybitnych umiejętności literackich poczułam już w krótkim tomie opowiadań pod tytułem „Szafa”

                          „Prowadź swój pług przez kości umarłych” to opowieść osadzona w gęstych, górskich lasach Kotliny Kłodzkiej. Historia dotyczy serii tajemniczych morderstw dokonywanych na kolejnych myśliwych, do których dochodzi - jak sugeruje główna bohaterka - w ramach zemsty zwierząt. Książkę ilustrują piękne zdjęcia – kadry z filmu – co dodatkowo potęguje klimat nostalgii, osamotnienia, podziwu i respektu dla potęgi przyrody. Owa lektura to ponadto swego rodzaju manifest, proklamacja dla wszystkich przeciwników polowania, wegetarian i przyjaciół zwierząt. Wiele tu oryginalnych, wyrazistych scen, ciekawych zdań-cytatów oraz trafnych spostrzeżeń, które aż chce się analizować z ołówkiem w ręku. To mądra, refleksyjna lektura, która też bezlitośnie obnaża wszechobecną hipokryzję – kościelną, polityczną, społeczną. Plus główna bohaterka, którą zapamiętam na długo. To wszystko składa się na tak rzadki w Polsce przykład literatury jednocześnie ambitnej i przystępnej czytelnikowi. Chciałabym, żeby cały mój 2018 rok czytelniczo był tak dobry jak ta pierwsza pozycja. Oby jak najwięcej takich książek!
poniedziałek, 1 stycznia 2018 | By: Annie

Podsumowanie roku 2017

                       Rok 2017 zamykam z bilansem 79 przeczytanych książek na koncie. Bardzo dobry wynik, zważywszy, że był to również rok w którym napisałam i obroniłam pracę magisterską, zwiedziłam wschodnie wybrzeże Stanów, a także wykonałam połowę stażu aptecznego. Końcówka roku nie była dla mnie z wielu powodów łatwa, ale nie chcę rozpamiętywać złych czy smutnych chwil, z nadzieją patrzę w przyszłość.


                       Literacko rok 2017 zapamiętam jako ten, który rozpoczęłam dość ambitnie – reportażem i literaturą naprawdę piękną – aż nagle na długie miesiące skręciłam w stronę thrillerów psychologicznych, by zakończyć puszczeniem oka w kierunku romansu i… horroru – przyznaję, mnie samą niejednokrotnie zaskoczyły moje wybory czytelnicze. W ciągu ostatnich 12 miesięcy odkryłam kilku bardzo ciekawych pisarzy – takich jak Peter Swanson, Peter James, Rose Tremain czy mój osobisty król dowcipu Evzen Bocek. Czytałam sporo prozy polskich autorek - Magdaleny Witkiewicz, Katarzyny Bereniki Miszczuk oraz Manueli Gretkowskiej. Ponadto nadal nie umiem ustosunkować się do twórczości Remigiusza Mroza – widocznie dwie przeczytane książki to jeszcze za mało, by wydać werdykt. O tytuł najgorszej książki roku walczą u mnie dwa tytuły – dziwnym trafem oba przeczytane w grudniu - „Maybe someday” oraz „Pamiętnik księżniczki” – ciężko mi wybrać zwycięzcę na tym polu – obie te pozycje były naprawdę tragiczne i tylko zmarnowały mój czas. Natomiast jeśli chodzi o najlepszą książkę 2017 roku to tytuł ten zdobywa „Król” Szczepana Twardocha – sięgając po tę powieść nawet nie sądziłam, że mi się spodoba, ale jej wielopłaszczyznowość, wyraziści bohaterowie oraz odmalowany obraz przedwojennej Warszawy zachwyciły mnie bezgranicznie. Jeśli chodzi o inne, naprawdę rewelacyjne lektury, to chcę tu również wyróżnić „Małych bogów” Pawła Reszki, „Dzieci Norwegii” Macieja Czarneckiego, "Dom na wzgórzu" Petera Jamesa, "Niepełnię" Anny Kańtoch,  "Marię Pannę Nilu" Scholastique Mukasonga, "Dziennik kasztelana" Evzena Bocka i - koniecznie - naprawdę przecudną perełką bibliofilską „Prześlę Panu list i klucz” Marii Pruszkowskiej. Jeśli chodzi o thrillery psychologiczne to, jak naliczyłam, przeczytałam ich łącznie 16 (ale liczę wyłącznie te, które faktycznie są thrillerami, a nie mają tylko taki chwytliwy opis na okładce). Wśród nich na szczególną uwagę zasługuje na pewno „Za zamkniętymi drzwiami” B.A. Paris, „Ostatnie wyjście” Federico Axat, "Czasami warto zabić" oraz "Każdy jej strach" - obie pióra Petera Swansona.

                       Jeśli chodzi o plany czytelnicze na nowy rok, to standardowo - chciałabym czytać więcej, ambitniej, intensywniej. Tradycyjnie marzą mi się reportaże i szczypta klasyki. Niemniej jakiś większych planów nie snuję, bowiem rok 2018 będzie dziwny pod wieloma względami. To będzie rok ważnych rozstrzygnięć i wielkich niewiadomych. Nie mam pojęcia jak będzie wyglądał i jak się potoczy. Rok, w którym wiele się okaże i wyjaśni – jak będzie wyglądała nasza przyszłość,  czy nasze marzenia się spełnią, w jakim kraju będziemy mieszkać itd. W marcu kończę staż, ale co potem – nie mam pojęcia, przyznam, że do pracy mi się jakoś nie spieszy. Niemniej, powtarzając za Szwejkiem ‘jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było’, zobaczymy co los przyniesie – w każdym razie jakoś to będzie. Życzę sobie, że gdy za rok spojrzę na dzisiejszą notkę, uśmiechnę się do myśli, że obecne marzenia się spełniły. I tego życzę również Wam – żeby ten nowy rok był pod każdym względem jeszcze lepszy. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...