"Misery" - Stephen King
Sporadycznie, raz na rok czy dwa, sięgam po
twórczość Stephena Kinga. Wielką fanką nie jestem, nie jest to
zaplanowane, wynika ze mnie jakoś samo, spontanicznie – niespodziewanie nachodzi
mnie ochota, więc zaspokajam czytelniczy głód. „Misery”
czytałam długo i na raty - zaczęłam jeszcze w maju, kiedy
dosłownie rzuciłam się na tę nową, śliczną prenumeratę. Książkę
połknęłam aż do zakończenia części drugiej… gdzie utknęłam
na makabrycznych opisach – kto czytał, ten na pewno wie o czym
mowa. Doczytałam do końca dopiero teraz – podczas mojego
listopada z horrorem - postanowiłam wreszcie dzielnie stawić czoła tej
makabrze. Owa powieść to historia pisarza, który ulega wypadkowi samochodowemu na odludziu, a następnie zostaje ‘otoczony opieką' przez swoją fanatyczną
fankę. Nie wiem czemu, ale jakoś nie chwyciła mnie ta historia.
Niby jest umiejętnie napisana, niby czytałam w sumie ze sporym
zainteresowaniem i nic konkretnego nie mogę jej zarzucić, ale jakoś jednocześnie dłużyła mi się ta lektura,
nie poczułam również tego ‘czegoś’, jak przy poprzednich książkach
Kinga, które podobały mi się zdecydowanie bardziej. Co oczywiście
nie oznacza, że nie sięgnę po resztę jego twórczości – na
spokojnie, przez lata chcę stopniowo poznawać jego największe dzieła.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarzy:
Jedna z nielicznych pozycji Kinga które przeczytałam i niestety po raz kolejny nie zrobiła na mnie wrażenia :/ Tyle się na słuchałam że King jest królem grozy ale nie trafiłam jeszcze na żadną książkę która wywołałaby u mnie chociaż ciarki. Misery jest dobrą książką ale czy ona jest straszna? Nie dla mnie ;)
A ja tę książkę uwielbiam! King zaskoczył mnie tym, iż można przeprowadzić wartą akcję w prawie jednej lokalizacji :)
booklicity - ja mam to samo!!! jeszcze żadna jego książka mnie tak naprawdę porządnie nie wystraszyła ("Misery" mnie tylko obrzydziła), ale wciąż liczę, że te prawdziwie straszne kingowe lektury są przede mną...
toukie - to akurat mu się udało, fakt :)
Prześlij komentarz