niedziela, 8 stycznia 2017 | By: Annie

"Maria Panna Nilu" - Scholastique Mukasonga

                            Za sprawą tej oto książki przeniosłam się do Rwandy, do elitarnego liceum dla panien z dobrych domów. Zanurzyłam się w codzienność pełną nauki, miłostek, intryg i przyjaźni, a to wszystko nakreślone na tle buzujących niepokoi społecznych – narastającej nienawiści Hutu do Tutsi, która za pewien czas doprowadzi do makabrycznej zbrodni ludobójstwa. Uderzające, jak (niezależnie od kontynentu) podobne są do siebie wszystkie dziewczyny w pewnym wieku, a jednocześnie różnica, ta przepaść kulturowa między Afryką a Europą jest jednak naprawdę bezdenna. Bez wartościowania – sztucznie narzucona europejskość, która nijak nie przystaje do afrykańskiej mentalności i rzeczywistości, to mieszanka wybuchowa i absurdem jest oczekiwać, że po przebraniu dzieci w mundurki i wyuczeniu ich hymnu Belgii tych różnic nagle nie będzie. Wieloletnia, wyeskalowana przez kolonizatorów nienawiść między dwoma ludami Rwandy – Tutsi i Hutu – to przerażający przykład odsłaniający kruchość ludzkiej cywilizacji. Jaka płytka i złudna jest to powłoka, jak delikatna tkanina, która może zostać w każdej chwili zerwana, odsłaniając prawdziwe oblicza większości ludzi – pełne nienawiści i nietolerancji, choć oczywiście przykryte przesiąkniętym hipokryzją płaszczykiem ze słów takich jak ‘demokracja’, ‘walka o wolność’, ‘chrześcijaństwo’. W głowie mi się nie mieści jak bezsensowna, niepotrzebna była to zbrodnia - ponad milion ludzi zginęło... Z resztą Tutsi też swoje w przeszłości zrobili – wystarczy cofnąć się do roku 1972 i ludobójstwa w Burundi. Niestety, historia obfituje w podobne przykłady. Co „zabawne”, wielu badaczy twierdzi, że nie istnieją różnice genetyczne miedzy ludami Rwandy, a podział został narzucony sztucznie przez belgijskich kolonizatorów... A ci, którzy jednak wyróżniają dwa ludy opisują, że różnią się one przede wszystkim… kształtem nosa. Przypominam, nie było to średniowiecze, a 1994 rok... A właściwie ta historia dzieje się nadal. 

                           Jednak, wbrew pozorom, ta książka to wcale nie opowieść o ludobójstwie, ani też pesymistyczna czy tragiczna lektura. Na pewno nie jest też ciężka czy smutna. Tak dużo o tym piszę, ponieważ te tematy, raczej zarysowane gdzieś w tle powieści, niż stanowiące jej główny wątek, dotknęły mnie zdecydowanie najmocniej. Nie chcę jednak nikogo niechcący zniechęcić wizją przyciężkiej tematyki, bo owa lektura to przede wszystkim fascynujący obraz życia w Rwandzie, za sprawą którego poczułam zapach tropikalnej ulewy i tę pradawną, pierwotną siłę, która drzemie ukryta gdzieś pod czerwoną ziemią Afryki. Czarne królowe, zaklinacze deszczu, czarownice – akcenty ludowe przeplatają się tu ze szkolnymi perypetiami dziewcząt, takimi jak wizyta królowej Belgii czy wyprawa do goryli. A to wszystko opisane lekko, ciekawie, wciagająco. 

                          Cieszę się, że u początku nowego roku sięgnęłam po tę właśnie książkę – moja znajomość sytuacji w Rwandzie była niemal zerowa, czuję się bogatsza o nowe doznanie, a lektura i to, co dzięki niej zyskałam, pozostanie na długo w mojej pamięci. Właśnie po takie pozycje powinnam sięgać częściej – poszerzające wiedzę o świecie, przejmujące opowiedzianą historią, ukazujące nowe horyzonty myślowe. Nie jest to wybitna literacko pozycja, ale nie o to tu chodzi przecież… Dla mnie to było niezapomniane literackie spotkanie.

4 komentarzy:

Agata P pisze...

Dobra książka, czytałam pod koniec zeszłego roku :) Jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś więcej o ludobójstwie w Rwandzie to polecam książki Jeana Hatzfelda, mocna rzecz.

Annie pisze...

Agata - dziękuję pięknie za polecankę, wynotowałam nazwisko autora, sięgnę na pewno, choć przyznam, że troche się boję. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie już "Maria Panna Nilu", a przecież to powieść, fikcja, która w dodatku ledwie napomyka o tematyce ludobójstwa. Niemniej chccę się zmierzyć z prawdziwym reportażem o tej tematyce. Jeszcze raz wielkie dzięki! Czy polecasz jakis konkretny tytuł?

Annie pisze...

Poszperałam i wydaje mi się, że najlepiej zacząć od "Nagość życia: Opowieści z bagien Rwandy". Mam rację? :)

Edyta pisze...

Jeszcze nie czytalam, ale dlaczego nie. Zdaje sie, ze autorka wydala niedawno nowa powiesc.

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...