"Stuhrmówka, czyli gen wewnętrznej wolności" - Maciej Stuhr, Beata Nowicka
Rozmowa Macieja Stuhra z Beatą Nowicką.
O życiu, rodzinie, dorastaniu, filmie (tu wynotowałam sobie nawet
kilka tytułów do obejrzenia), teatrze, kulturze... Czytając
wspomnienia osób, które dzieciństwo spędziły w PRL'u, mam
wrażenie, że coś mnie zwyczajnie ominęło. Oczywiście nie
zazdroszczę, ale jednocześnie wiem, że będąc dzieckiem, nie
zauważa się prozy szarego życia, a doświadczenie na przykład
tej legendarnej radości na widok puszki coli wydaje mi się bezcenne
– a ja tego nie przeżyłam... Czy jest to książka warta naszego
czasu i uwagi? Na pewno dla fanów Macieja Stuhra stanowi nie lada
gratkę, ja aż taką wielbicielką nie jestem. Nie powiem, że dużo
bym straciła przegapiając tę pozycję, choć również jej
czytanie nie sprawiło mi jakiegoś szczególnego bólu. Natomiast czy
warto było poświęcić jej bezcenny czas? Tu mam mieszane uczucia,
gdyż nie jest to jakaś szczególnie fascynująca lektura – w miarę
ciekawa, miejscami zabawna, ale nic wybitnego, poruszającego czy
zapadającego w pamięć. Zdecydowanie wolę Stuhra w wydaniu
felietonowym.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarzy:
Ośmieszyła się Pani już w pierwszym zdaniu swojej "recenzji". Na nim zakończyłam lekturę. Dziennikarka nazywa się Beata Nowicka, Jej imię i nazwisko występuję nawet na okładce książki!
Mój błąd, już poprawione! Dziękuję za fatygę i zwrócenie uwagi.
Niedawno przeczytałam historię rodzinną tej rodziny i polecam gorąco:)
Zastanawiam się właśnie nad sięgnięciem po książkę Sthura i nadal mam wątpliwości.. Dzięki za recenzję, do rozważenia :)
pozdrawiam!
http://subiektywnieoliteraturze.blogspot.com/
Prześlij komentarz