Wprowadzam w życie plan czytania twórczości Agaty Christie chronologicznie,
choć nie zamierzam też traktować tego postanowienia zbyt dosłownie czy pedantycznie
- raczej jako dodatkowy smaczek i pomoc
w doborze tytułów, gdyż zawsze mam ogromne dylematy co też następnego Christie zaserwować sobie do czytania. Za mną pochłonięty w jeden wieczór debiut
literacki Agaty, czyli "Tajemnicza historia w Styles" i zarazem
narodziny legendy Herculesa Poirot. Myśl przewodnia podczas lektury? Co też przeżywali pierwsi
czytelnicy tej książki w roku 1920(!), ale musieli mieć miny pod koniec, haha!
Co niesamowite, książka ta nic a nic się nie zestarzała, a minęło już prawie
100(!!!) lat od daty premiery, co więcej, w ogóle nie czuć, że to debiut autorki - Agata
trzymała poziom od samego początku, to klasa sama w sobie. Cóż mogę napisać... kocham Agatę, po kilku spotkaniach pokochałam też Herculesa. Kolekcja książek Christie w mojej biblioteczce rozrasta się w bardzo szybkim tempie, ale
ciężko jest mi wyobrazić sobie tę straszną, pustą chwilę, kiedy już wszystkie je przeczytam... serce mi chyba pęknie z żalu... Na szczęście jeszcze dużo przede mną. ;)
4 komentarzy:
Kusi mnie chronologiczna powtórka. Ta książka podobała mi się, ale powiem Ci, są lepsze z Poirotem!
Ja też muszę sobie powtórzyć Agatę :)
Kasiek, Czarne Espresso - czyli jest nadzieja dla tych, którzy mają już wszystkie książki Christie za sobą? :D tylko pytanie jak takie powtórki smakują... choc w sumie może to być ciekawe, tak od początku wiedzieć 'kto zabił', odkryć jak Agata konstruowała zagadkę. Kiedyś na pewno spróbuję. :D
Czytałam kilka, ale nie trzymam się chronologii. Może podczas wizyty w bibliotece trafię właśnie na ten prawie 100-letni debiut :)
Prześlij komentarz