poniedziałek, 29 lutego 2016 | By: Annie

"Listy miłości" - Maria Nurowska

              Co ujmuje mnie w prozie Marii Nurowskiej? Chyba to jak zdumiewająco bliskie i autentyczne są jej bohaterki - niekoniecznie rozumiem ich postępowanie, niekoniecznie je lubię - ale to są kobiety z krwi i kości, temu nie da się zaprzeczyć. Barwy życia odbijają się na kartach jej książek - historie miłosne, ale niebanalne, na pewno nie słodkie czy ckliwe. 

                "Listy miłości" to wyznanie kobiety po przejściach do ukochanego mężczyzny. Straszna przeszłość w gettcie, poranione serce i dusza - niełatwa, ale i piękna miłość o słodko-gorzkim posmaku. Kobiecość. To są świetne, polskie obyczajówki - żadne tam romansidła czy kryminały. Po prostu obyczajówki... autentycznie i wiarygodnie uchwycona proza codziennego, zwykłego-niezwykłego życia, a także dylematy serca kobiety kochającej za bardzo. Mnie to urzeka...
niedziela, 28 lutego 2016 | By: Annie

"Rezerwat niebieskich ptaków" - Ewa Nowak

                    Seria Miętowa Ewy towarzyszyła mi przez pół podstawówki oraz całe gimnazjum - do dziś na półkach mojej domowej biblioteczki mieszka osiem pierwszych tomów cyklu - jakoś trudno jest mi się rozstać z tymi książkami - wynieść je do biblioteki czy piwnicy... Wakacje, obozy, ferie, jedzenie czereśni na balkonie i beztroskie bieganie po podwórku aż do zmierzchu... Te książki to nie tylko sympatyczne historie, ale dla mnie to także multum wspomnień z okresu, kiedy je czytałam. Achhh... rozmarzyłam się. Jednak w pewnym momencie po prostu odcięłam się od tej serii - chyba wpadłam wtedy w zachwyt czytania książek 'dorosłych' i tak mi już zostało do dziś. ;) Niemniej gdy ostatnio na półce w bibliotece zobaczyłam „Rezerwat niebieskich ptaków”, natychmiast zapragnęłam odwiedzić znajomych bohaterów - to właśnie ten tom, na którym zakończyłam moją przygodę z serią. Co fajne i co zawsze lubiłam, to przewijanie się tych samych postaci w kolejnych częściach – dla niewtajemniczonych ta seria to jakby warszawska i bardziej współczesna Jeżycjada. 

                   Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy – to jak wyidealizowany i nierealny jest to świat. Nie widziałam tego w poprzednich książkach – nie wiem czy tego nie było, ale raczej skłaniam się ku opcji, że to ja po prostu tego nie dostrzegałam. Myślę, że mam prawo się tu wypowiedzieć, bo sama, podobnie jak bohaterowie, chwilę temu chodziłam do jednego z najbardziej znanych warszawskich liceów – tak nie wygląda ten świat, młodzi ludzie tak ze sobą nie rozmawiają!!! Mówię to wprost – ta powieść jest jak wyidealizowana bajeczka, choć z drugiej strony może to i dobrze – przecież lepiej równać w górę niż w dół... Ogólnie wydaje mi się, że to jeden ze słabszych tomów – moje ulubione to „Ogon Kici” oraz „Krzywe 10”. Trochę irytował mnie ten infantylizm, ta obsesja na punkcie Jacka Kaczmarskiego. Serio – ten język, zainteresowania licealistów... bardziej pasujące do 40-latka. Z drugiej strony ja już nie jestem docelowym odbiorcą tej książki, a przecież ma ona wychowywać, poszerzać zainteresowania młodzieży - staram się zatem podchodzić wyrozumiale. Ogólnie powrót na plus. Odmłodziłam się w każdym bądź razie i sympatycznie spędziłam czas z tą oto lekką lekturą. ;)
środa, 24 lutego 2016 | By: Annie

"Parker Pyne na tropie" - Agata Christie

                 Z powrotem w naukowym tornadzie. Jednak zanim przejdę do bieżących lektur, wracam myślami do kilku książek przeczytanych w ferie, a które dopiero czekają na opisanie. Zatem kolejna pozycja Agaty za mną, do odhaczenia na liście – smaczek, który zaserwowałam sobie w pociągu na trasie Świnoujście-Warszawa. Co prawda, w podróży planowałam dalej zgłębiać świat genialnej serii Eleny Ferrante – delektuję się jej prozą, powoli i uważnie smakując każde słowo. Niemniej, ze względu na opóźnienia, przesiadki i fatalnie zorganizowaną komunikację zastępczą, potrzebowałam raczej czegoś lekkiego, wciągającego - lektury, na której łatwo skupić myśli – a wiadomo, Agata jest dobra na wszystko. Zanurzyłam zatem nos w kilkanaście opowiadań detektywistycznych i sama jestem zaskoczona jak mi się te krótkie formy podobały! Tym razem poznałam nowego detektywa – Parkera Pyne'a, który jest ekspertem od uszczęśliwiania ludzi. Zagadki te są ciut mniej skomplikowane, bardziej obyczajowe, mam również wrażanie, że tropów i wskazówek jest także jakby więcej – udało mi się nawet kilka razy odgadnąć rozwiązanie!!! Świetna lektura – doskonała rozrywka na podróż czy długi wieczór, a także na wakacje, gdyż wraz z głównym bohaterem odwiedzamy kilka zakątków Europy oraz Bliski Wschód. Co tu dużo pisać - uwielbiam Agatę! Po raz kolejny - bardzo udane spotkanie.
piątek, 19 lutego 2016 | By: Annie

Książki wyszperane - część I

                      Z powrotem w domu. Przewietrzona głowa i myśli. Wiosna za oknem wywołała we mnie nagły atak szperactwa czytelniczego – przeglądam i zgłębiam zatem czeluści internetu w poszukiwaniu coraz to nowych literackich smaczków. Klucz jest jeden – powinny być to lektury nieoczywiste, mające już swoje lata, niezbyt grube i pochodzące z zakątków całego świata. Wyławiam różne perełki, a frajdę i radość mam z tego ogromną. Zauważyłam też, że jesień i większość zimy upłynęły mi głównie na czytaniu nowości oraz wszelkich świeżynek literackich - lubię to, choć nie oszukujmy się - duża część tak zwanych 'bestsellerów' to często gniotki lub lektury przeciętne, a kupowane i czytane tylko dlatego, że są nowe i reklamowane. Odkryłam również, że satysfakcja i emocje z samodzielnie, z wysiłkiem wyszukanej lektury są 10 razy większe niż banalny zakup z półki 'nowości'. Zamieszczam zatem tytuły ostatnio wyszperanych przeze mnie smaczków, z krótkimi opisami z okładek. Ku pamięci - może coś Was zainteresuje i zachęci do lektury? A tak oto kształtują się moje plany czytelnicze na wiosnę i późniejsze miesiące:


"19 współczesnych opowiadań nigeryjskich" - Co wiecie o literaturze nigeryjskiej? No właśnie, ja też nic. ;) Zaintrygowała mnie okładka, na którą trafiłam przypadkiem na allegro. Mam nadzieję, że za sprawą tej książki dotknę afrykańskiej ziemi, poczuję żar z nieba, kurz w powietrzu i ogrzeję się w promieniach słońca. To może być fascynująca lektura - poczuć zapachy i smaki Czarnej Afryki...


"Czytając Lolitę w Teheranie" Azar Nafisi - Po obejrzeniu filmu "O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu" zapragnęłam poszerzyć swoją wiedzę o Iranie. "Czytając Lolitę..." to książka stosunkowo nowa (z 2005 roku), ale praktycznie niedostępna - na allegro osiąga astronomiczne kwoty. Na szczęście są jeszcze biblioteki...  Opis z okładki: "Fascynujące wspomnienia Azar Nafisi, profesor literatury angielskiej na Uniwersytecie w Teheranie, która co tydzień w swoim domu organizowała spotkania kilku swoich studentek, aby zaznajamiać je z zakazanymi tytułami zachodnich autorów. Książka jest doskonałym źródłem wiedzy o kulturze islamskiej, ale i o kobietach w niej. (...) Lekcja irańskich obyczajów i wielka pochwała literatury, która pozwala przetrwać i poczuć się wolnym. " Brzmi genialnie.


"Długie lata szczęścia" Reynold Price - "Historia zakochanej dziewczyny z małego miasteczka w Północnej Karolinie. (...) bogata w obserwacje psychologiczne i przesycona poezją opowieść Price'a dotyka również spraw uniwersalnych."  Za sprawą tej książki odkryłam istnienie ciekawej, zapomnianej serii Koliber wydawnictwa Książka i Wiedza. "Długie lata..." to podobno lektura niełatwa, przygnębiająca, ale też napisana pięknym językiem i satysfakcjonująca. Na pewno będzie stanowiła wyzwanie - myślę, że smaczek również. 


"Wynalazek Morela" Adolfo Bioy Casares - książka-legenda. Fragment opisu z okładki: "(...) to opowieść o samotniku, który na bezludnej z pozoru wyspie kryje się przed wymiarem sprawiedliwości - i niespodziewanie odkrywa tajemniczą obecność szeregu osób, te zaś całkowicie go ignorują, żyją w swoim własnym, hermetycznym świecie.Nie będziemy zagłębiać się w szczegóły, aby nie odsłonić tajemnicy, która pełni tu podobną funkcję do zagadki detektywistycznej. Powiedzmy tylko, iż koncepcja "obrotowej", powracającej wciąż wieczności, postaci absolutnie sterowanych, choć może funkcjonować autonomicznie, jako intelektualna gra, to jednak swoją jakość i wagę odsłania wtedy, gdy odkryjemy w niej pewne sensy odnoszące się do naszego świata i zawsze żywych problemów wolności człowieka i czasu, z którymi odwiecznie parają się filozofowie i poeci." Cóż mogę dodać... wow.



"Z pokorą i uniżeniem" Amelie Nothomb - Od dawna mam na oku tę francuską pisarkę, choć jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z jej twórczością. Ta książka przedstawia zderzenie dwóch kultur: japońskiej i europejskiej, ukazane okiem tłumaczki na rocznym kontrakcie. Japonię znam tylko z książek Murakamiego i kilku filmów obyczajowych, także stanowi ona dla mnie swoiste terra incognita. Ciekawa jestem ogromnie tej książki - tyle się mówi o dziwactwach Japończyków... Na ile te historie są prawdziwe..? Przekonamy się.



"Nieposłuszestwo" Naomi Alderman - Debiut brytyjskiej pisarki to podobno "fascynujący i dowcipny portret wieloetnicznego Londynu, ukazujący konflikt dwóch kultur: ortodoksyjnej londyńskiej społeczności żydowskiej z Hendon i świeckich Żydów nowojorskich." Uwielbiam multikulturowość i powieści oparte na wieloetnicznych zderzeniach. W dodatku ten Londyn... Ach :)



"Persepolis" Marjane Satrapi - To będzie kolejne zetkniecie z kulturą Iranu, a także moja pierwsza powieść graficzna. Z okładki: "Autobiograficzna historia Marjane Satrapi ukazuje początek rewolucji islamskiej w Iranie, kilkuletni pobyt bohaterki w Wiedniu i wreszcie powrót do kraju. Persepolis to dzieło uniwersalne, pełne niezwykle celnych obserwacji i obrazów, zabarwione zarówno humorem, jaki i ironią czy nostalgią. Przed patosem chroni je jednak poczucie dystansu autorki, wspaniale współgrające z czarno-białymi, często symbolicznymi ilustracjami." 



"Paryż nigdy nie ma końca" Enrique Vila-Matas - "Ironiczna kronika z Paryża lat siedemdziesiątych, pełnego pisarzy, filmowców i szaleńców. Opowieść o perypetiach i rozterkach młodego człowieka, który w paryskim pokoju na poddaszu pisze pierwszą książkę. Hołd dla Hemingwaya i jego dzieł pisanych pod dachami Paryża." Jeśli książka będzie choć w połowie tak intrygująca jak jej opis, to będę zachwycona...




                 Jak Wam się podoba taka notka? A może już coś z powyższych pozycji czytaliście? Chętnie poznam Wasze wrażenia i opinie. Myślę też o popełnieniu serii podobnych wpisów - chciałabym w tej lawinie świeżynek i nowości literackich wygospodarować też trochę miejsca dla chociaż kilku wspaniałych lektur, zapomnianych i od wielu lat kurzących się na bibliotecznych półkach...
poniedziałek, 15 lutego 2016 | By: Annie

"Ślubna suknia" - Pierre Lemaitre

               Zacznę przewrotnie, od narzekania, ale też nietypowo - bo nie na książkę, a na samo wydawnictwo. Zebrało się we mnie, co też muszę uzewnętrznić... Muza - duże warszawskie wydawnictwo, ale tak niedbałe, niechlujne, mam poczucie, że czytelnika olewające i nieszanujące. Kiedyś bardzo ich lubiłam, teraz mam same złe skojarzenia. Ostatnio pisałam o tym jak irytuje mnie ich wydawanie serii nie po kolei i w dodatku nieinformowanie o tym czytelnika. Tym razem wkurzył mnie opis na okładce, który: po pierwsze zdradza całą treść książki, łącznie z końcowym suspensem, po drugie zawiera też błędy. Więc ja się pytam - czy nikt w takim razie nie czytał tej książki przed wydaniem?! Pytam się - jak można sprzedawać kryminał, thriller, kiedy najpierw na okładce napisze się kto jest mordercą???  Można się wściec, serio - na szczęście opis przeczytałam będąc już pod koniec książki, bo inaczej chyba by mnie krew zalała. Myślałam, że jeśli chodzi o koszmarne opisy, zdradzające zakończenie, w  dodatku zawierające błędy, przoduje wydawnictwo Albatros i jest w tym osamotnione.... Ich 'opisów' (czy raczej streszczeń) już od dawna nie czytam. A tu proszę, rośnie im silny konkurent. Wstyd. Wybaczcie tę prywatę, to marudzenie, ale zagotowało się we mnie. Co najgorsze, Lemaitre'a uwielbiam - zamierzam przeczytać wszystkie jego książki, więc jestem niejako skazana na to wydawnictwo. W dodatku Allende, Murakami, Marquez... to też Muza. Ech.

                       Natomiast sama książka - "Ślubna suknia" - to rasowy thriller psychologiczny, przewrotny i zaskakujący (oczywiście jeśli najpierw nie przeczytacie opisu na okładce... ;)). W uporządkowanym, idealnym życiu Sophie zaczynają się dziać dziwne rzeczy - gubi drobiazgi, myli terminy, wplątuje się w przykre afery. Nasuwa się pytanie - czy Sophie nagle zwariowała? A może ktoś chce, żeby tak właśnie myślała? Lemaitre jak zwykle wodzi czytelnika za nos, sprawnie manipuluje wątkami, co krok serwując niespodzianki i zwroty akcji. W jego książkach uwielbiam właśnie to ciągłe poczucie zaskoczenia, za każdym razem jest to też inteligentna i piekielnie wciągająca rozrywka - niebanalna i nieprzewidywalna. Proza Lemaitre'a to także plastyczny język i też bardzo dobry styl, co trzeba przyznać, wyróżnia go spośród wielu innych, piszących 'tylko' poprawnie, kryminalistów. Pozycja do połknięcia w jeden wieczór. Na raz. Bardzo polecam.
sobota, 13 lutego 2016 | By: Annie

"Tajemnicza historia w Styles" - Agata Christie

                   Wprowadzam w życie plan czytania twórczości Agaty Christie chronologicznie, choć nie zamierzam też traktować tego postanowienia zbyt dosłownie czy pedantycznie - raczej  jako dodatkowy smaczek i pomoc w doborze tytułów, gdyż zawsze mam ogromne dylematy co też następnego Christie zaserwować sobie do czytania. Za mną pochłonięty w jeden wieczór debiut literacki Agaty, czyli "Tajemnicza historia w Styles" i zarazem narodziny legendy Herculesa Poirot. Myśl przewodnia podczas lektury? Co też przeżywali pierwsi czytelnicy tej książki w roku 1920(!), ale musieli mieć miny pod koniec, haha! Co niesamowite, książka ta nic a nic się nie zestarzała, a minęło już prawie 100(!!!) lat od daty premiery, co więcej, w ogóle nie czuć, że to debiut autorki - Agata trzymała poziom od samego początku, to klasa sama w sobie. Cóż mogę napisać... kocham Agatę, po kilku spotkaniach pokochałam też Herculesa. Kolekcja książek Christie w mojej biblioteczce rozrasta się w bardzo szybkim tempie, ale ciężko jest mi wyobrazić sobie tę straszną, pustą chwilę, kiedy już wszystkie je przeczytam... serce mi chyba pęknie z żalu... Na szczęście jeszcze dużo przede mną. ;)
piątek, 12 lutego 2016 | By: Annie

"Nie mów, że się boisz" - Giuseppe Catozzella

                 Jeśli Wasze problemy urastają nagle do rangi katastrofy, irytuje Was plotkująca koleżanka, korek w centrum doprowadza do szału, a brak ulubionej sałatki w sklepie to powód do płaczu, jest to książka idealna do błyskawicznego przekłucia tego konsumpcyjnego balonu egoizmu. Gwarantuję - ta powieść zdystansuje Was do własnych problemów, wydadzą się one śmiesznie małe, będziecie się też wstydzić własnego narzekania czy marudzenia... 

              "Nie mów, że się boisz" to piękna, oparta na faktach historia - wzruszająca opowieść o pewnej Somalijce, która miała wyjątkowy talent do biegania. W 2008 roku reprezentowała swój kraj na olimpiadzie w Pekinie, co dla nas, Europejczyków, może wydawać się czymś oczywistym. Natomiast w Somali.. to jak praktycznie nieosiągalne marzenie... Samia dobiegła ostatnia, wzruszające nagrania można obejrzeć na Youtubie, ale radzę Wam z całego serca - jeśli zamierzacie przeczytać tę książkę (a naprawdę warto!), nie googlujcie informacji na jej temat... Myślę, że "Nie mów, że się boisz" to pozycja bardzo aktualna w kontekście obecnych rozmów na temat emigrantów - być może gdyby dotarła do szerszego grona odbiorców, dyskusja na ten temat toczyłaby się dziś na zupełnie innym poziomie..? To problem, którego zaczątki leżą u fundamentów naszego świata – utrwalonej niesprawiedliwości, dylematów filozoficzno-­moralnych. Pomagać czy nie pomagać? Przyjmować czy nie przyjmować? Ta książka nie da Wam odpowiedni na te pytania, ale zmusi do rozmyślań i do pewnej empatii wobec uchodźców również. Na pewno jest to historia, którą powinien poznać świat. Przejmująca lektura, która rozdzierająca serce... silne emocje, łzy, nadzieja i potęga marzeń. Czyli wszystko, co czyni nas ludźmi, czyż nie..?
czwartek, 11 lutego 2016 | By: Annie

"Ofiara" - Pierre Lemaire

                 Ostatnie spotkanie z komisarzem Verhoevenem za mną, trzeci tom trylogii przeczytany. Niby 'trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść' i to się chwali, a jednak jakby trochę w sercu żal... ;) Przyznam, że przywiązałam się do tego niskiego, porywczego, ale też piekielnie inteligentnego francuskiego policjanta. Naprawdę go polubiłam. Myślę, że wszelkie opisy fabuły nie mają tu sensu, a mogą być tylko spoilerami - kto czytał dwa pierwsze tomy i tak na pewno ma w planach sięgnięcie także po trzeci. Natomiast tych, którzy jeszcze nie znają twórczości Lemaitre'a odsyłam do notki o "Koronkowej robocie" - to jest tom od którego należy bezwzględnie zacząć czytanie tej trylogii!!!! Wciąż nie mogę pojąć przyczyn tej krzywdy, którą wydawnictwo Muza wyrządziło swoim czytelnikom, wydając najpierw tom drugi i trzeci (a reklamując je jako pierwszy i drugi) i dopiero potem prawdziwy tom pierwszy, czyli "Koronkową robotę" właśnie, która stanowi podstawę całego cyklu... Ech. :/ Jeśli chodzi o "Ofiarę", to mam ważenie, że jest to zdecydowanie najczarniejszy tom trylogii - najbrutalniejszy, najbardziej obdarty ze złudzeń... To mroczna rozrywka, ale też piekielnie wciągająca - trzyma poziom. I za to właśnie pokochałam Lemaitre'a, choć w sumie na początku nie obiecywałam sobie wiele po tej znajomości - proszę jak można samego siebie zaskoczyć. :) Na tej trylogii oczywiście nie kończę mojej znajomości z pisarzem, "Suknia ślubna" jest następna na tapecie. Jeśli szukacie inteligentnej, sprawnie napisanej i niebanalnej rozrywki, to jest to autor, którego jak najbardziej należy rozważyć w Waszych literackich wyborach. Gorąco polecam!!!
środa, 10 lutego 2016 | By: Annie

"Król kebabów i inne zderzenia polsko-obce" - Marta Mazuś

                   Zapamiętajcie to nazwisko - myślę, że Marta Mazuś jeszcze nieźle namiesza w świecie polskiego reportażu. Jej styl to lekkie pióro, ale najeżone celnymi puentami i jakby mimochodem poczynionymi spostrzeżeniami, które w magiczny sposób potrafią objąć temat jako spójną całość. Nie masz poczucia wysiłku, lektura przychodzi łatwo i przyjemnie... Choć to tylko zwodnicze pozory, gdyż "Król kebabów", czyli krótkie historie o życiu emigrantów w Polsce, przy dłuższym obcowaniu, okazują się być książką niewygodną, uwierającą w dobre samopoczucie i samozadowolenie, zmuszającą do opuszczenia swojej strefy komfortu - daje do myślenia. Bo prawda jest wstydliwa,  a ogrom obrzydliwej hipokryzji wprost nie do ogarnięcia. Czuję wstyd, ze jestem częścią tego zakłamania - na co dzień, zarówno w życiu codziennym, jak i w internecie, obracam się w wąskim światku osób wykształconych, inteligentnych, oczytanych, otwartych. Myślę, że mogę śmiało i bez przesady napisać, że ta książka otworzyła mi oczy na społeczeństwo wokół...

                   Gdy myślę o sobie wiem na pewno, że uwielbiam różnorodność , multikulturowość - to właśnie tak mnie zawsze zachwyca w Londynie - koegzystowanie dziesiątek kultur, restauracje serwujące dania kuchni całego świata, wielojęzyczne księgarnie czy łatwo dostępne tłumaczenia prozy nigeryjskich lub laotańskich twórców. Chciałabym mieszkać w innym kraju - a najlepiej w kilku różnych. Powoli marzenia te nabierają coraz bardziej realnych kształtów. Czuję się obywatelką świata, nie czuję się też lepsza ani gorsza od kogokolwiek, bez względu na pochodzenie... Czy jestem otwarta i tolerancyjna? Mam nadzieję, gdyż są to dla mnie jedne z najważniejszych zalet... Paradoksalnie, wydaje mi się, że generalnie homofobiczni Polacy bardzo lubią mówić i myśleć o sobie, jako o osobach tolerancyjnych, otwartych, przyjaznych - a to wielkie słowa. Mam wrażenie, że ta dziwna potrzeba zapewniania i jednocześnie dyskusji na ten temat - ocenianie,  wartościowanie - stanowi to sprzeczność samą w sobie. Dla mnie tolerancja to właściwie neutralność, właśnie brak potrzeby ciągłego zapewniania wszystkich wokół 'ja akceptuję'. Bo przeważnie w tych zapewnieniach pojawia się jeszcze jedno małe, choć w sumie najważniejsze 'ale'...  Ten cytat z książki mówi o Polakach więcej niż niejeden esej czy wykład: "Ja nie mam rasistowskich poglądów, nie należę do żadnej organizacji nacjonalistycznej, przeszkadza mi tylko, że mój szwagier jest muzułmaninem."  Oczywiście uogólniam, mam nadzieję, że nikt nie poczuje się urażony...

                  Miliony Polaków emigrują w poszukiwaniu lepszego życia - większych zarobków, przyjaźniejszych warunków bytu. Wielu z nich opiera się na pomocy socjalnej, chętnie pobierając zasiłki czy zapomogi. Wielkie oburzenie, protesty budzi już sama sugestia, że ktoś chciałby tę pomoc nieco ograniczyć, zawęzić - bo przecież 'nam się należy', prawda? Nie mogę pojąć skąd w nas, Polakach, taka hipokryzja - skąd ten całkowity brak zrozumienia dla emigrantów, którymi przecież sami często jesteśmy, kierowani dokładnie tymi samymi pobudkami - marzeniem o lepszym życiu. Może to właśnie objaw braku rozwiniętej empatii i wyobraźni, wynikający między innymi z niskiego poziomu czytelnictwa..? Nie mówię tu oczywiście o obecnej sytuacji we Francji, Niemczech czy Turcji - o niekontrolowanej lawinie uchodźców - to trudna sytuacja, nie mam tu dokładnie sprecyzowanego poglądu. Dużo do myślenia dała mi powieść "Nie mów, że się boisz" - będę jeszcze o niej pisała na blogu. Mam wrażenie, że jest to problem tak zapętlony, tak skomplikowany historycznie, politycznie i ekonomicznie, że po prostu nie ma tu jednego dobrego i tym bardziej prostego rozwiązania. Wracając natomiast do tematu, mam tu głównie na myśli zwykłych emigrantów, obecnych w niewielkiej ilości w naszym życiu codziennym - jednego Murzyna w klasie czy Wietnamczyka na osiedlu, poniżanych i dyskryminowanych, określanych mianem 'złodziei, którzy kradną nam pracę' - pogardzanych, odrzucanych, a nawet napadanych na zasadzie 'nienawidzę cię, bo jesteś inny'. Na nasze szczęście lub nieszczęście żyjemy w takim raju, że nawet uchodźcy od nas uciekają... "Źle sobie tę Polskę wybrała  - wszyscy, których on zna, nawet w tym ośrodku, starają się, żeby tam nie trafić. Przecież nawet Polacy uciekają z Polski."

                  A na koniec słodko-gorzka puenta: "Międzykulturowe porozumienie jest jednak możliwe. Udaje się zwłaszcza wtedy, gdy innego wyjścia po prostu nie ma."
wtorek, 9 lutego 2016 | By: Annie

"Bestie" - Joyce Carol Oates

                    Za mną kolejne spotkanie z wybitną Joyce Carol Oates, książka połknięta 'na raz' w pociągu... powoli poznaję i wnikam w świat niesamowitej prozy tej pani. Mam też świadomość, że po dwóch przeczytanych książkach jej pióra, mogę mówić zaledwie o liźnięciu, posmakowaniu jej twórczości - na przestrzeni lat autorka ta napisała kilkadziesiąt pozycji... I podobno każda jest zupełnie inna... 

                "Bestie" to mroczna, przesiąknięta seksualnością  opowieść o pewnej uczennicy, która zakochuje się w swoim nauczycielu pisarstwa. Historia jakich wiele, temat banalny, ale opowiedziany w sposób wyjątkowy - i myślę, że właśnie w tym tkwi siła tej książki. Nietypowa relacja z żoną wykładowcy - kontrowersyjną, pozbawioną zahamowań artystką, do tego duszna atmosfera dojrzewania, zazdrości, erotycznego wyzwolenia i napięcia, opisywana jakby z pogranicza koszmaru sennego czy iluzji - książka zdecydowanie posiada to wyjątkowe 'coś' - zapadające w pamięć, intrygujące i bardzo wymowne. Jednocześnie nie jest to też lektura dla każdego - mimo że czyta się ją znakomicie, to jest w niej także pewien mrok i intymność również  - na pewno nie da się przejść obok niej obojętnie, może budzić skrajne emocje... Jeśli chodzi o skojarzenia literackie to od razu na myśl przychodzi mi wczesna twórczość Iana McEwana, szczególnie powieść "Ukojenie", ale także "Szklany klosz" Sylvii Plath czy "Przekleństwa niewinności" Eugenidesa. Szkoda tylko, że "Bestie" to tak niewielka objętościowo lektura - ja preferuję raczej opasłe powieści, i gdyby niektóre wątki były nieco bardziej rozbudowane, szczególnie końcówka książki - myślę, że można by mówić o powieści 'pełnej', całkowicie satysfakcjonującej czytelnika. Tu natomiast mamy smaczek, owszem, ale pozostawiający także pewien niedosyt, niedopowiedzenie oraz apetyt na inne lektury o podobnej, równie dusznej i przesiąkniętej mrokiem, tematyce. Niemniej drugie spotkanie z twórczością Joyce Carol Oates zaliczam do jak najbardziej udanych - na następne szykuję sobie "Nadobną dziewicę", którą to właśnie zdążyłam już wczoraj upolować w pewnej małej, nadmorskiej księgarni... ;) 
poniedziałek, 8 lutego 2016 | By: Annie

Stosik książek i morze... :)

              Oddech, spokój i cisza. Po ciężkich, naukowych bojach mam już wolne - wracam do świata żywych i normalnych ludzi, którzy maja czas na spanie, a nawet na czytanie. ;) Co prawda, czekam jeszcze na wyniki jednego zaliczenia i egzaminu, ale optymistycznie, stawiając na szczęście i ufając mojej wiedzy, spakowaliśmy walizki i jesteśmy już nad moim ukochanym morzem - w Świnoujściu, gdzie przywitała nas piękna, wiosenna pogoda. Na drzewach pąki, w powietrzu zapach świeżości, świeci słońce - czyżby już koniec zimy? Cieszę się z tego, choć przyznam też, że nie miałabym nic przeciwko jednemu bądź dwóm sztormom - ot tak, żeby spędzić bezsenną noc na lekturze. ;) A plany na najbliższe dni? Oczywiście zamarzamy  dużo spacerować (a w raz z nami tłum niemieckich emerytów ;)), rozmawiać późno w noc, chcemy także obejrzeć kilka filmów nominowanych do Oscara. Trochę ślubnych decyzji przed nami, ale raczej tych lekkich i miłych, ciut nauki również (tu mam na myśli przede wszystkich mojego G.), ale to już nie uczelniane sprawy, więc też i znacznie przyjemniejsze, bo nieobowiązkowe. A ja oczywiście zamierzam mnóóóóstwo czytać! Czuję taki dziki głód lektur, gigantyczny apetyt na książki... Zabrałam ze sobą 13 lektur i pewnie coś mi jeszcze przez tych 10 dni pobytu przybędzie. ;) Poza tym stęskniłam się też za moim blogiem, książkowym kącikiem - kilka notek zaległych czeka na napisanie, będę też oczywiście na bieżąco relacjonowała pochłaniane przez mnie lektury - a spakowałam same smaczki, wiec będzie co polecać, mam nadzieję. :)

                Zdjęcie trochę niewyraźne, ale wydaje mi się, że w miarę widać tytuły. Przyjechało ze mną kilka kryminałów, obowiązkowo zabrałam także Agatę Christie - jakoś nadmorska atmosfera dobrze komponuje mi się z tego typu mroczniejszymi lekturami, pełnymi morderstw i zagadek. A do tego również trochę obyczajówek - Joyce Carol Oates, Maria Nurowska, druga część cyklu neapolitańskiego Eleny Ferrante - oraz klasyka w postaci "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" - kto czytał "Światło, którego nie widać", ten na pewno wie dlaczego... ;) Czuję nagły zew książkoholizmu... lecę zatem czytać i do napisania! :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...