Uważam, że ktoś zrobił wielką krzywdę
tej książce – zdecydowanie nie zasługuje na tak koszmarną,
kiczowatą oprawę graficzną. Owszem, to tylko zwykłe, babskie czytadło,
ale napisane też wyjątkowo sprawnie i umiejętnie – ciepłe,
przyjemne, a także niegłupie. Na pewno nie tak lukrowo słodkie, głupawe i
romansowe jak sugeruje ta przerażająca pani na okładce... Serio,
aż się wstydzę wkleić tu zdjęcie, dawno nie widziałam
tak obciachowej okładki.... ;)
„Marzenia szyte na miarę” to
kontynuacja „Zaplątanej miłości” - poznajemy dalsze losy
Tamary, jej córki oraz babci Róży z chatki pod lasem – powoli
wyjaśniają się rodzinne tajemnice, ale pojawiają się też nowe wątki i postacie... Książka pełna ciepła, pogody ducha, żadna tam
rewelacja, ale jeśli chcecie miło spędzić dwa wieczory na
wciągającej lekturze, zapomnieć o wszelkich troskach, otulić się kocem optymizmu i wysłuchać bajki o 'rajskim życiu na wsi i konfiturach u
ukochanej babci', to "Marzenia szyte na miarę" na pewno spełnią swoje zadanie. Przyznam - ma to swój urok. ;) W sumie nawet nie
sądziłam, że skuszę się na drugi tom cyklu, a tu proszę,
zaskoczyłam samą siebie. Przy pierwszej części trochę marudziłam,
ale teraz nie będę się czepiać - co więcej, napiszę, iż spędziłam z tą powieścią naprawdę przyjemny czas, umiliła mi skutecznie samą końcówkę
grudnia, gdyż była to ostatnia pozycja, którą przeczytałam w
2015 roku.
10 komentarzy:
Już od dłuższego czasu mam w planach zapoznać się z twórczością tej autorki. Dużo recenzji jej książek przewija się na blogach. Co do okładki, to przyznaję rację - strasznie sztuczna ;/
Może i opakowanie nie najlepsze, ale ważne, że środek porywa
Gdzieś już widziałam tę serię i nawet trochę mam ochotę :)
Czytałam właśnie pierwszy tom, chciałam wtedy nawet przeczytać drugi, ale zanim doczekałam premiery, to już mi się odechciało, tym bardziej, że na kolejne znów będzie trzeba ileś poczekać.
A mnie się ta okładka szalenie podoba i... jest pierwszym argumentem żeby sięgnąć po książkę.
Zawsze wybieram książki po okładce, dopiero później czytam opis i decyduję czy jest dla mnie.
Przeczytałam tylko pierwszy akapit, bo boję się, że w drugim znajdzie się coś, przez co zaburzy mi się własny odbiór - książkę dostałam pod choinkę, więc niedługo stanie się moją lekturą.
Z okładkami jest chyba podobnie jak z treścią - warto iść za tym, co w duszy gra, bo próbując zadowolić wszystkich, rozmywa się własny przekaz, traci indywidualność, a przecież to ona porywa - wielu lub tylko nielicznych. Próby wstrzelenia się w masowe (ale nie swoje) gusta czytelnik zawsze odbierze jako fałsz. Najlepiej być autentycznym i mieć szczęście podobać się wielu :)
Lepiej, że zawiodła Cię okładka, nie treść ;)
magdalenardo - no widzisz, co czytelnik, to opinia ;) w każdym bądź razie cieszę się, że Tobie się okładka podoba i życzę udanej lektury! :)
My Slow Nice Life - autentyzm, który spodoba się większości - marzenia... ;) ciekawa jestem jaka będzie okałdka Twojej książki! masz ją już? jak to wygląda od strony autora? będziesz miała jakiś wpływ na jej wybór? :)))
Annie, od strony autora wygląda to tak, że podoba mu się to, co ma się spodobać jak największej liczbie czytelników ;) Musi być pełne zaufanie między autorem a wydawcą. Bo wydawca ma doświadczenie, no i stara się, żeby moja książka miała szansę dotrzeć do możliwie szerokiego grona odbiorców. Mnie także na tym najbardziej zależy, a fachowcy z odpowiedniego działu wydawnictwa wiedzą, jak to osiągnąć. Za to ich cenię i z tego powodu podoba mi się to, co proponują :) Moje sugestie i "chcenia" są brane pod uwagę, ale także rozsądnie sprowadza się mnie na ziemię ;) I całe szczęście :)))
My Slow Nice Life - dziękuję za wyjaśnienie! to czekam aż będzie opublikowana Twoja okładka... :) pewnie już niedługo :)
Prześlij komentarz