poniedziałek, 29 czerwca 2015 | By: Annie

"Moralność pani Piontek" - Magdalena Witkiewicz

                    Leciutka, błaha powieść, ale też przesympatyczna, urocza i zaskakująco zabawna. Czyta się na jednym oddechu, zaśmiewając głośno raz po raz – a historia z psem sąsiadów – rewelacja! Kto czytał, ten na pewno pamięta o czym piszę... ;) Gertruda Poniatowska (de domo Piontek) to bardzo specyficzna starsza pani – zrzędzi, dyryguje i rozstawia wszystkich po kątach. W dodatku uważa się za szlachciankę oraz kolekcjonuje markowe szpilki. Gertruda i jej mąż Romuald są dumnymi posiadaczami jednego syna – wychuchanego, 35-letniego ginekologa Augustyna. Historia rozpoczyna się w momencie, w którym Augustyn odkrywa, że wreszcie dojrzał do wyprowadzki z rodzinnego domu. I zaczyna się mały koniec świata... Hihi, Gertruda zdecydowanie wymiata! 

                      Komedia pomyłek, dowcip sytuacyjny – nic ambitnego, ale powieść zdecydowanie ma swój urok – myślę, że to idealna pozycja na wakacje i gorąco polecam ją Wam na czytanie pod palemką czy też na popołudniowy relaks balkonowy. Bo szczerze mówiąc te wszystkie ambitne listy 'co czytać na plaży' i przeintelektualizowane rankingi wakacyjnych powieści jakoś za bardzo do mnie nie przemawiają. Nie przeczę, taki Knausgard, to na pewno bardzo wartościowa lektura i sama zamierzam wkrótce po nią sięgnąć, ale może niekoniecznie w ramach wakacyjnego odpoczynku w promieniach słońca – choć jeśli ktoś tak potrafi, to podziwiam. Dla mnie esencję letniej, optymistycznej lektury stanowi taka właśnie oto leciutka i zabawna „Moralność pani Piontek” - i tego zamierzam się trzymać. Ja wiem, na co drugiej pozycji widnieje teraz napis 'rozbawia do łez', ale ta książka naprawdę jest śmieszna! Super rozrywka. :)
niedziela, 28 czerwca 2015 | By: Annie

"Niespodziewany gość" - Agata Christie

                     Po dłuższej przerwie wracam do czytania kryminałów Agaty Christie – stęskniłam się za tymi zmyślnymi zagadkami, za klimatem angielskich rezydencji, osnutych mgłą ogrodów, za wścibską służbą i podwieczorkami z herbatką. „Niespodziewany gość” to sztuka teatralna z 1923 roku, która została przekształcona w powieść przez Charlesa Osbourne'a. Samochód pewnego mężczyzny wpada do rowu, a gdy ten puka do drzwi najbliższego domu, zastaje tam scenę zbordni – kobieta stoi nad ciałem męża i twierdzi, że właśnie popełniła morderstwo. I tak to się zaczyna... Cóż mogę napisać - Agata jak zwykle umiejętnie wodzi czytelnika za nos, tradycyjnie nie zgadłam również kto zabił. Świetna rozrywka i doskonała zagadka – wyjaśnienie zadziwiająco proste i logiczne, choć oczywiście nigdy w życiu nie domyśliłabym się go podczas czytania. Smakowity kąsek, do połknięcia w jeden wieczór. Muszę przyznać, że uwielbiam te małe, kieszonkowe wydania z działającymi na wyobraźnię okładkami - zbieram je sobie powoli, przeważnie dorzucam do koszyka przy okazji większych zakupów książkowych. Robię zapasy, ponieważ ostatnio mam smaka na kryminały, a w wakacje planuję też zdecydowanie częściej sięgać po kryminalne perełki Agaty... :)
sobota, 27 czerwca 2015 | By: Annie

"Razem będzie lepiej" - Jojo Moyes

                     Przede mną jeszcze tylko jeden egzamin, ale na razie, aż do niedzielnego wieczoru, funduję sobie przedsmak wakacji – pełen relaks i stosik powieści. A później ostatnia mobilizacja i nareszcie wyczekane wakacje, choć nie do końca, bo lipiec upłynie mi niestety pod znakiem obowiązkowych praktyk. Na ten ostatni okres potrzebowałam lektury lekkiej, ale nieprzesłodzonej. A najlepiej jeszcze zabawnej. Takiej, przy której można przewietrzyć umysł - łatwej, przyjemnej, choć jednocześnie nieogłupiającej. I powieść Jojo Moyes była w tym przypadku doskonałym wyborem. 

                     Jess, samotna matka dwójki dzieci, od lat z trudem wiąże koniec z końcem. Jednak gdy jej córeczka okazuje się być geniuszem matematycznym i ma szanse wygrać konkurs, Jess bez wahania pakuje całą rodzinę oraz olbrzymiego, ciągle śliniącego się psa do starego samochodu i spontanicznie wyrusza na drugi koniec kraju. Podroż oczywiście od początku nie przebiega zgodnie z przewidywaniami i bardzo szybko zaczyna im towarzyszyć niespodziewany kompan – Ed, mężczyzna będący na życiowym zakręcie. Czytałam i chichrałam się jak głupia – ta powieść to doskonała rozrywka, ogromna dawka śmiechu i optymizmu, choć zdecydowanie nie w cukierkowatych, przesłodzonych barwach. Bawiłam się doskonale, a jednocześnie to mądra książka, słodko-gorzka i miejscami poruszająca - literatura kobieca w najlepszym wydaniu! Bardzo polecam!
czwartek, 25 czerwca 2015 | By: Annie

"Chłodny dotyk" - Albert Sánchez Piñol

                Odludna, zimna wyspa na ocenie, nieopodal Antarktydy. Przybywa na nią główny bohater, który chce uciec przed światem oraz przed swoją przeszłością. Okazuje się jednak, że wyspa ma już swoich mieszkańców - Żabole – potwory wynurzające się w niezliczonych zastępach z odmętów oceanu, a także zdziczałego latarnika, z którym bohater, aby przetrwać, zmuszony jest połączyć swoje siły i zawrzeć przymierze. Niemalże noc w noc trwa nieustanna walka, doprowadzająca na skraj szaleństwa i wyczerpania – walka bezsensowna, bezcelowa i nigdy się niekończąca... 

                Nie lubię fantastyki, kiedy stanowi ona treść samą w sobie. Natomiast wykorzystanie wątku fantastycznego tak, jak zrobił to autor „Chłodnego dotyku” - jako pretekstu do konfrontacji bohaterów ze swoim najgłębszymi lękami, do zdefiniowania człowieczeństwa, do ukazania ogromu emocji i siły jednostki - to mnie zachwyca i głęboko porusza. Pod cienką warstwą fantastyki, skrywa się tutaj naprawdę mądra i przemyślana powieść psychologiczna, dotykająca najciemniejszych zakamarków ludzkiej duszy. Książkę połknęłam praktycznie na raz – zaskoczyło od pierwszego zdania, od pierwszego słowa... Proza gęsta i intensywna. Zachwyt, ogrom emocji i wypieki na twarzy. Ach, nie dość, że to jest genialnie napisane, to jeszcze jak wciąga ta historia! Rewelacja, nie do zapomnienia! Monika, dziękuję Ci serdecznie za polecenie mi tej powieści!!! O takich książkach trzeba mówić, trzeba pisać - gorąco polecam!!!
niedziela, 21 czerwca 2015 | By: Annie

"Trzydziesta pierwsza" - Katarzyna Puzyńska

                   Gdzieś między jednym egzaminem a drugim pochłonęłam na raty trzeci tom kryminalnej sagi o Lipowie autorstwa Katarzyny Puzyńskiej – mojej ulubionej polskiej autorki kryminałów (no, może na równi z Anną Fryczkowską...). Podobnie jak w „Motylku”, odwiedzamy Lipowo zimą - okres Bożego Narodzenia nie będzie jednak sielski i spokojny. Morderstwa, szantaże, badanie osady sekty, której wszyscy członkowie popełnili zbiorowe samobójstwo... Do głosu dochodzą także wydarzenia sprzed lat – na światło dzienne wypływają nowe okoliczności pożaru, w którym zginęli ojcowie miejscowych policjantów. Zagadka podobała mi się ciut mniej niż w dwóch poprzednich częściach, ale to wciąż znakomity kryminał – bardzo sprawnie napisany, z ogromną dbałością o szczegóły, wciąga od pierwszych stron. Lubię Lipowo – jego mieszkańców i ich grzeszki. Uwielbiam również ten specyficzny klimat małego miasteczka – plotek i tajemnic skrywanych za wyprasowanymi firankami. Twórczość Katarzyny Puzyńskiej będę dalej szczerze i gorąco zachwalała oraz polecała wszystkim w koło. Mam już czwarty tom serii, cudnie opasły i kuszący, ale będę ćwiczyła cierpliwość i zachowam go sobie na nasz coroczny, wakacyjny wyjazd w mazurską głuszę... do cichego, odludnego domku nad jeziorkiem. Ach, tam to dopiero będzie nastrojowe czytanie. :D
sobota, 20 czerwca 2015 | By: Annie

Tom pierwszy... "Ziemia kłamstw" - Anne B. Ragde

                    Bohaterowie, którzy stają się bliscy jak rodzina – to myśl przewodnia, towarzysząca mi podczas lektury tej książki. Trzej bracia, którzy od lat nie utrzymują kontaktu – Tor, Margido i Erlend. Ich matka - surowa i nieco przerażająca Anna pewnego dnia dostaje wylewu, co zmusza rodzinę do spotkania. Na tle śnieżnej, przygotowującej się do Świąt Norwegii, zjeżdżają się powoli do rodzinnej posiadłości - położonej tuż nad fiordem, niemal na krańcu północnego świata... 

                    Zwykła, prosta historia, ale ujęta w fascynujący sposób. Jest w niej coś hipnotyzującego, co sprawia, że myśli ciągle same powracają do lektury. Ten powolny rytm prozy, ujęcie chwili - zimny poranek nad kawą, gospodarskie obrządki czy opis norweskich przestrzeni – klimat zimnej, niedostępnej Skandynawii na wskroś przenika strony powieści. Rodzinne sekrety, kłamstwa, niedopowiedzenia... Książka świeciła triumfy w Norwegii, na jej podstawie powstał nawet serial – szkoda, że w Polsce przeszła niezauważona, bez echa.... Uwielbiam takie odkrycia – niby prosta, niespieszna historia jakich wiele, ale za sprawą pióra, talentu, odpowiedniego doboru słów – wydźwięk, siła rażenia i emocje są ogromne. Nie ma tu nawału akcji i choć książkę czyta się bardzo dobrze, to jest to raczej pozycja z rodzaju tych, które należy smakować powoli i w skupieniu, najlepiej w ciszy poranka, z kawą na stole. Myślę też, że nie każdemu przypadnie do gustu – trzeba kochać obyczajówki całym sercem, żeby rozsmakować się w tej powieści - wówczas proza Anne B. Ragde to prawdziwa uczta dla duszy. Dla mnie ta książka jest absolutnie genialna, w 100% wiarygodna i realistyczna - zachwyciła mnie swoją prostotą, nastrojem i głębią codziennych emocji. Cieszę się ogromnie, że od razu zakupiłam całą trylogię – cudnie wydaną, z pięknymi okładkami i pachnącymi stronami... Rewelacja, doskonała obyczajówka. Zaczarowała mnie ta proza..ten klimat... Bardzo polecam!
środa, 10 czerwca 2015 | By: Annie

"Jak być kobietą" - Caitlin Moran

                     Po książkę sięgnęłam dzięki polecankom dziewczyn z programu Trochę Kurtury. Ile ja się naszukałam papierowego egzemplarza, to moje - w każdym bądź razie te intensywne poszukiwania bardzo podsyciły mój głód lektury. „Jak być kobietą” to najogólniej mówiąc wywód Caitlin Moran na temat wszystkiego, co dotyczy nas – kobiet. Autorka pisze o feminizmie, depilacji, botoksie, komplekasach, bieliźnie, mężach i porodach. Niektóre poglądy autorki są mi bardzo bliskie, z niektórymi się nie zgadzam lub nie do końca je rozumiem – na przykład różnicę w stosunku autorki do pornografii w kontekście jej opinii o klubach ze striptizem. Natomiast ogromnie podobało mi się podejście Moran do samej definicji feminizmu – to było dla mnie coś nowego i odkrywczego. Feminizm to nie nienawidzenie i unikanie mężczyzn, a równość i wolność – kobieta może nie pracować, zajmować się domem, być na utrzymaniu męża i jednocześnie wciąż być feministką – skoro taki jest jej życiowy wybór, to jest on równie dobry jak każdy inny. Niektóre fragmenty nieco nużą, niemniej jest to zdecydowanie najfajniejsza i najlepsza książka feministyczna, jaką czytałam. Dowcipna, bezpruderyjna i mądra. Uczta i afirmacja kobiecości – jak spotkanie na plotki z przyjaciółką i szczere wyznania przy winku. Plus duża dawka śmiechu i dowcipu, choć wydaje mi się, że nie każdemu będzie odpowiadało takie poczucie humoru – dosadne, bezkompromisowe, kontrowersyjne, autorka miejscami ociera się praktycznie o granice dobrego smaku. Ja polecam – wrażenia mam bardzo pozytywne, a głowę pełną własnych przemyśleń i spostrzeżeń. Tylko tej koszmarnej okładki nie mogę odżałować...
sobota, 6 czerwca 2015 | By: Annie

"Inicjały zbrodni" - Sophie Hannah

                  Hercules Poirot powraca pod piórem nowej autorki... Niestety, jak dla mnie zagadka przedstawiona w „Inicjałach zbrodni” jest zbyt przekombinowana, przegadana i za mocno rozciągnięta w formie, choć muszę przyznać, że autorce faktycznie zgrabnie udało się oddać klimat prozy Agathy Christie - smaczki w stylu Five o'clock Tea, rozpalonych kominków i londyńskiej mżawki. W moim przypadku chyba jednak nie za bardzo był sens w czytaniu tego kryminału – tyle oryginalnych książek Agathy wciąż przede mną, czekają w kolejce na swój czas... „Inicjały zbrodni” mogą natomiast stanowić ciekawy kąsek dla czytelników, którzy lekturę wszystkich pozycji Królowej Kryminałów mają już za sobą, a ciągle tęsknią za światem Herkulesa Poirot i panny Marple. Choć z drugiej strony książka nie dorównuje oryginałowi i wielcy miłośnicy twórczości Agathy mogą poczuć jedynie niesmak i rozczarowanie... Nie wiem... sam w sobie to naprawdę dobry, ciekawy, dopracowany kryminał, ale nie da się tu uniknąć porównań i cisnącego się na usta pytania – po co ta książka w ogóle powstała..? Dla kogo? 
piątek, 5 czerwca 2015 | By: Annie

"Strasznie głośno, niesamowicie blisko" - Jonathan Safran Foer


                      Jedna z lepszych książek jakie przeczytałam w 2014 roku – koniecznie chciałam poświęcić jej osobną notkę, skupienie i należytą uwagę, ale wciąż nie mogłam zebrać się do napisania chociażby kilku zdań na jej temat. Bo jakie słowa wybrać, aby niczego tej powieści nie ująć? Opisać jej wielowarstwową fabułę i obraz świata widziany oczami dziecka - pełen możliwości, ufności, zachwytu, pozbawiony ograniczeń narzucanych przez racjonalny umysł dorosłego. Oskar Shell ma 9 lat i niezwykle bujną wyobraźnię - jest początkującym muzykiem, wynalazcą, odkrywcą - a to tylko niektóre z jego licznych zainteresowań... W zamachach na World Trade Center stracił swojego ukochanego tatę. Pewnego dnia, przypadkowo, odnajduje w jego rzeczach tajemniczą kopertę z napisem 'Black', a w niej klucz... i wyrusza z tajną misją odnalezienia pasującego zamka. W tym celu planuje odwiedzić wszystkie mieszkające w Nowym Jorku osoby, które posiadają na nazwisko Black - wiąże się to oczywiście z poznaniem całej plejady ciekawych postaci i barwnych osobowości. A w tle fascynujący, różnorodny Nowy Jork, powoli otrząsający z traumy po zamachach  z 11 września... Fabuła zahacza także o rodzinne tajemnice i historie miłosne, o nazistowskie Niemcy, o trudny temat godzenia się ze stratą i poczuciem winy... jak żyć po stracie ukochanej osoby..? To piękna, trafiająca prosto do serca powieść – mądra, wzruszająca, ciepła - taka, która zostawia po sobie ślad - po zakończeniu lektury nie uciekasz od razu myślami ku kolejnej pozycji, ale przystajesz na chwilę - umysł zwalnia, tkwisz w wewnętrznym świecie refleksji i emocji. Po prostu piękna książka - dająca do myślenia, poruszająca. Nie do zapomnienia. Jeśli zakochaliście się w powieści "Kiedy Bóg był królikiem", to ta lektura trafi w podobny obszar wrażeń i emocji....
czwartek, 4 czerwca 2015 | By: Annie

"Lista moich zachcianek" - Gregoire Delacourt

                Przez najbliższe dni planuję złapać głęboki oddech od nauki – do poniedziałku robię sobie wolne, w tym czasie zamierzam oczywiscie pochłaniać kolejne smakowite lektury i kontynuować nadrabianie zaległości notkowych na blogu, których jakoś dziwnym trafem wcale nie ubywa... ;) Najtrudniejszy egzamin za mną, czekam jeszcze na wyniki, ale nie przedłużajac już tej prywaty - oto jedna z dziesiątek książek, które pochłonęłam zeszłej jesieni i zimy, a które wciąż nie doczekały się swojego wpisu...

                Do sięgnięcia „Po listę moich zachcianek” zachęciły mnie okładka i opis – francuska prowincja, mała pasmanteria i główna bohaterka, która nagle wygrywa na loterii ogromną kwotę pieniędzy, co oczywiście wiąże się z możliwością realizacji najskrytszych marzeń, ale także przyczynia się całego szeregu kłopotów i nieszczęść. Nie miałam żadnych oczekiwań, więc podobała mi się ta ciepła historia, napisana prostym językiem i opowiedziana prosto z serca. Lekka, nieskomplikowana, ale miejscami także zaskakująco mądra i słodko-gorzka. Nie jest to lektura z półki 'genialne', ale mile wspominam czas spędzony w jej towarzystwie. Babskie czytadło, ale z jakością i refleksją - niegłupia rozrywka i sympatyczna lektura. Żadna tam rewelacja, ale jak najbardziej może być. Zaintrygowało mnie natomiast wydawnictwo Drzewo Babel i w najbliższym czasie zamierzam bliżej przyjrzeć się co tam posiadają w ofercie - polecacie coś? Najbardziej kusi mnie chyba zbiór felietonów o Nowym Jorku autorstwa Zuzanny Głowackiej...
wtorek, 2 czerwca 2015 | By: Annie

"Ponieważ Cię kocham" - Guillaume Musso

                  Nie mogę już patrzeć na naukę, więc w międzyczasie, żeby nieco przewietrzyć umysł, zamieszczam kolejną zaległą notkę. „Potem”, „Telefon od anioła”, „Jutro”, „Papierowa dziewczyna” „7 lat później” - te książki Guillaume'a Musso już za mną, wszystkie z bardzo pozytywnymi wrażeniami. Jednak tym razem chyba zbyt szybko sięgnęłam po kolejną pozycję tego pana – po raz pierwszy jego powieść nie wciągnęła mnie bez reszty i nie zachwyciła bezkrytycznie. Czytałam ją kilka dni, co mówi samo za siebie – dotychczas wszystkie jego książki pochłaniałam w jeden dzień - na jednym oddechu i z wypiekami na twarzy. Bo to, co zachwyca i oczarowuje przy pierwszym, drugim i trzecim spotkaniu, niekoniecznie wciąż rzuca na kolana przy 6 przeczytanej książce... Boję się, że dla mnie magia prozy Musso nieco się już wyczerpała i wypaliła, choć oczywiście nie skreślam jego nazwiska i mam nadzieję, że brak zachwytu lekturą „Ponieważ Cię kocham” to wynik po prostu słabszej formy pisarza, a nie mojego znudzenia jego stylem. Jak dla mnie to na razie zdecydowanie najsłabsza powieść autora. Latem zamierzam jednak powrócić do tej znajomości – bo co to za wakacyjny stosik bez chociaż jednej książki Musso? ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...