Leciutka,
błaha powieść, ale też przesympatyczna, urocza i zaskakująco
zabawna. Czyta się na jednym oddechu, zaśmiewając głośno raz po
raz – a historia z psem sąsiadów – rewelacja! Kto czytał, ten
na pewno pamięta o czym piszę... ;) Gertruda Poniatowska (de domo
Piontek) to bardzo specyficzna starsza pani – zrzędzi, dyryguje i
rozstawia wszystkich po kątach. W dodatku uważa się za
szlachciankę oraz kolekcjonuje markowe szpilki. Gertruda i jej mąż
Romuald są dumnymi posiadaczami jednego syna – wychuchanego,
35-letniego ginekologa Augustyna. Historia rozpoczyna się w
momencie, w którym Augustyn odkrywa, że wreszcie dojrzał do
wyprowadzki z rodzinnego domu. I zaczyna się mały koniec świata...
Hihi, Gertruda zdecydowanie wymiata!
Komedia pomyłek, dowcip
sytuacyjny – nic ambitnego, ale powieść zdecydowanie ma swój
urok – myślę, że to idealna pozycja na wakacje i gorąco polecam
ją Wam na czytanie pod palemką czy też na popołudniowy relaks
balkonowy. Bo szczerze mówiąc te wszystkie ambitne listy 'co
czytać na plaży' i przeintelektualizowane rankingi wakacyjnych
powieści jakoś za bardzo do mnie nie przemawiają. Nie przeczę,
taki Knausgard, to na pewno bardzo wartościowa lektura i sama
zamierzam wkrótce po nią sięgnąć, ale może niekoniecznie w ramach
wakacyjnego odpoczynku w promieniach słońca – choć jeśli ktoś tak
potrafi, to podziwiam. Dla mnie esencję letniej,
optymistycznej lektury stanowi taka właśnie oto leciutka i zabawna „Moralność pani
Piontek” - i tego zamierzam się trzymać. Ja wiem, na co drugiej pozycji widnieje teraz napis
'rozbawia do łez', ale ta książka naprawdę jest śmieszna! Super
rozrywka. :)