niedziela, 13 grudnia 2015 | By: Annie

"W domu Madame Chic" - Jennifer L. Scott

                  Nie czytuję poradników, nie interesują mnie porady lifestylowe, a wszelkie gazety o tej tematyce omijam przeważnie szerokim łukiem. Dwa lata temu zrobiłam jednak wyjątek dla „Lekcji Madame Chic”, a lektura ta dostarczyła mi niespodziewanie wielu pozytywnych wrażeń, a także góry przemyśleń oraz motywacji. Będąc ostatnio w bibliotece zgarnęłam zatem z półki kontynuację, „W domu Madame Chic” - zanurzyłam się w nowej odsłonie tej sympatycznej pozycji. 

                Lubię książki Jennifer L. Scott - oprócz lekkiej rozrywki, to również pokaźna dawka wewnętrznego spokoju oraz afirmacji domowej codzienności. Bo, mimo wielu banałów, ich treść, to przede wszystkim zachęta do celebracji życia - cieszenia się chwilą, zauważania miłych drobnostek dnia codziennego. Jak z porannej kawy uczynić przyjemny rytuał - po prostu nauczyć się doceniać to, co zwyczajne. Każde doświadczenie przeżywać świadomie i czerpiąc z niego jak najwięcej radości. Gdyż nie sztuką jest przebiec przez życie, ale właśnie płynąć przez fale losu powoli, świadomie i uważnie, ciesząc się każdym dniem – zostać koneserem własnego życia i kolekcjonerem pięknych chwil – nie stwarzać ich od nowa, ale dostrzec je w tym, co już mamy. Słońce na podłodze, zapach jesieni, deszcz i powrót zimą do przytulnego domu, upiec ciasto, pięknie się ubrać na zwyczajne wyjście - wycisnąć z każdego, nawet pozornie rutynowego i nużącego doświadczenia, tyle pozytywnych emocji, ile tylko się da. Mindfulness. To my sami - nasza perspektywa, podejście – nadajemy codziennym rzeczom oraz czynnościom negatywny wydźwięk – i tylko my możemy to zmienić. Żyć pełniej. Szczęśliwiej. Czuć się dobrze w swojej skórze. Ze spokojem ducha. Rozpieszczać siebie i szanować. Chodzi o życie z jakością. Nie jest to proste, ale zawsze warto próbować. I ta książka o tym przypomina - chociażby tylko dlatego warto po nią sięgnąć. Wydaje mi się, że te wartości siedzą w każdym z nas - czasami tylko gdzieś o nich zapominamy, w biegu obowiązków, z resztą sama to po sobie widzę - jak łatwo ta celebracja chwili, spokój ducha ulatują w obliczu spóźnionego autobusu czy trudnego zaliczenia... 

                Natomiast jeśli chodzi o sam pomysł i 'wykonanie' "W domu Madame Chic" wydaje mi się znacznie słabsze niż pierwsze "Lekcje Madame Chic"- trochę zalatuje 'odgrzewanymi kotletami'. ;) Ale mimo wszystko podobało mi się. Jeśli potrzebujecie bodźca, który postawi zabiegany umysł do pionu i przypomni jak afirmować każdy nowy dzień - to jest to książka, którą jak najbardziej warto przeczytać. :)

2 komentarzy:

Czarne Espresso pisze...

"Lekcje..." czytałam i podobały mi się. Może i na tę pozycję się skuszę :)

Tirindeth pisze...

Nie znam żadnej książki tej autorki, ale może na pierwszą część Madame Chic się skuszę :)

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...