niedziela, 9 sierpnia 2015 | By: Annie

"Ring" - Koji Suzuki

                  Przyznaję się bez wstydu – boję się horrorów, stresują mnie te filmy ogromnie, daję się wystraszyć najbardziej oczywistymi sztuczkom, typu kukła w szafie i obcięty palec - przeżywam to wówczas całą sobą i przerażona obgryzam paznokcie. Nie bałam się tylko raz – gdy oglądałam „Sierociniec”, kiedy dopiero poznawaliśmy się z moim Ukochanym. Z próżności nie włożyłam wtedy okularów, a nie nosiłam jeszcze soczewek – nie widziałam zatem nic i mogłam z powodzeniem udawać dzielną oraz nieustraszoną. ;) Dawno temu, u szczytu jego popularności, obejrzałam też film „The Ring” – nie spałam później całą noc, a bałam się jeszcze przez cały następny tydzień. Powieść, na podstawie której nakręcono ekranizację, wypożyczyli z biblioteki moi rodzice. Zachęcona ich pozytywnymi wrażeniami sięgnęłam i ja - przyznam dumnie, że prawie się nie bałam, no ale kto by się tam bał w pełnym słońcu nad jeziorkiem? Natomiast będąc sama w moim mieszkanku i czytając tę powieść późno w nocy – oj tak, tu można się nieźle wystraszyć. Niewiele pamiętam z filmu, ale mam wrażenie, że to zupełnie inna historia, oparta tylko na w miarę podobnym szkielecie pomysłu – czyli mroczna kaseta, a po jej obejrzeniu nagła śmierć po 7 dniach. W sumie literatura japońska jest mi całkowicie obca, znam tylko Murakamiego, więc to było dla mnie bardzo ciekawe, nowe spotkanie. W ogóle kultura japońska i mentalność wydają mi się tak abstrakcyjne oraz tajemnicze, że już samo to wywołuje pewną nutką grozy. Tokio ma swój mroczny klimat – ta anonimowość, gigantyczne wieżowce mieszkalne, gdy nie masz pojęcia kto jest twoim sąsiadem... Rozbudza to wyobraźnię. Bardzo udana lektura. Wciągająca, aż chce się czytać dalej i dalej. W dodatku ciekawe tło społeczne - tak zupełnie inne od naszego, europejskiego. Naprawdę podobała mi się ta książka, w sumie jestem aż zdziwiona jak bardzo - pozytywne zaskoczenie.

13 komentarzy:

Czarne Espresso pisze...

Ja też stronię od horrorów - przynajmniej tych filmowych, bo po książki czasem sięgam.

Annie pisze...

Czarne Espresso - a polecisz jakiś tytuł? Bo w sumie nabrałam apetytu na tego typu lektury, a jestem w tej tematyce zupełnie nieobyta ;)

Czarne Espresso pisze...

Jeśli mam ochotę się "pobać" to zwykle sięgam po jakąś książkę Kinga. On prawie nigdy nie zawodzi (choć "Łowcy snów" nie skończyłam, zupełnie do mnie nie trafiła, była wręcz obrzydliwa jak dla mnie). Raz sięgnęłam po Mastertona, ale jednak wolę Kinga. Z naszych polskich autorów to czytałam "Dom na wyrębach" Dardy i muszę przyznać, że faktycznie dreszczyk był, oj, był :)

Renata Zub pisze...

ja za to jestem fanką "Ringu" i wszelkich podobnych tworów :) więc kiedy dowiedziałam się o istnieniu książki, musiałam ją przeczytać! i choć było to już dawno, to do tej pory ją pamiętam i pozytywnie wspominam, ale tak jak mówisz - książka i amerykańska ekranizacja sporo się różnią. Wersja azjatycka bardziej zbliżona jest do papierowego oryginału :)

alice pisze...

Lubię czasem poczuć niepokój i grozę, mam jednak problem, że horrory zazwyczaj mnie nie straszą i oglądam je tylko jako wsparcie dla tych bardziej strachliwych widzów. Jednak to, co potrafi przysporzyć mi gęsią skórkę to książki właśnie, dobrze napisane oczywiście. Pamiętam jedną z książek T. Gerritsen z przemyśleniami psychopaty... Brrrrr... Do dziś skóra mi czasem cierpnie na myśl, że ktoś taki może stać za mną na przejściu i przyglądać się pulsującej tętnicy na moim karku... Z morderczymi zamiarami oczywiście...

Pozdrawiam i zapraszam do mnie depozyt-mysli.blogspot.com

Annie pisze...

Czarne Espresso - mnie jakos książki Kinga za bardzo nie przestraszyly, ale czytałam zaledwie kilka jego pozycji, wiec moze po prostu jeszcze nie trafilam na te naprawdę straszne... słyszalam, ze na "Miasteczku Salem" mozna sie bac, czytalas moze? :) Ktore powiesci Kinga wspominasz jako najstraszniejsze? :) nazwisko Dardy wynotowalam, dziekuje za polecankę! :) pozdrawiam serdecznie :)

Annie pisze...

Renata -oj chyba nie skuszę się na japonską wersję filmu, szczególnie, ze podobno ekranizacje japonskie są znacznie straszniejsze niz te europejskie czy amerykanskie.. ale nie wiem ile w tym prawdy ;) widzialam za to, ze ten autor napisal tez kilka innych ksiazek horrorow, czytalas cos? :)

Annie pisze...

Alice - to ja mam zupełnie odwrotnie - na filmach boję się znacznie bardziej niż na ksiazkach. ;) zaintrygowalas mnie tym opisem książki Gerittsen - jaki jest jej tytuł? :) pozdrawiam!

Czarne Espresso pisze...

Niektóre książki Kinga już dawno czytałam, ale pamiętam, że "Lśnienie" zrobiło na mnie wrażenie (te żywopłoty!). "Ręka mistrza" też była chwilami niepokojąca. "Miasteczko Salem" też polecam.

Annie pisze...

Czarne Espresso - "Lsnienie" baaaardzo mi sie podobalo, ale nie przestraszylo mnie jakos szczegolnie, moze tylko te sceny z placem zabaw i zywoploty, tu faktycznie wspominam, ze intesywne emocje byly ;) a czytalas "Domofon" Miloszewskiego? Ja sie przy tej lekturze nieźle balam, ale to pewnie tez kwestia sprzyjajacych warunkow - bylam sama w podobnym bloku... ;)

Anonimowy pisze...

Może i ja się skuszę :)

Czarne Espresso pisze...

Nie, Miłoszewskiego nic nie czytałam, wszystko przede mną. Jak dla mnie to Darda był taki...niepokojący :)

Annie pisze...

Czarne Espresso - kusisz tym Dardą, kusisz... ;)

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...