piątek, 31 lipca 2015 | By: Annie

Doczekałam się... wakacje!

                  Praktyki za mną. A już jutro, bladym świtem, wsiadam w Polskiego Busa i ruszam dołączyć do moich rodziców w uroczym domku tuż na Biebrzą. Na moje urodziny dojedzie do nas też mój ukochany. To piękny czas...16 błogich dni – cisza, szum drzew, wyjątkowe zachody słońca, jeden sklepik oddalony o 20-minutowy spacer, rano muczenie krów i pianie okolicznych kogutów. No i duży teren do własnej dyspozycji – prywatność i spokój. Reset umysłu i błogie nicnierobienie. Pewnie po tygodniu zatęsknię za miastem, a po dwóch zniosę jajo z kolcem, ale to miejsce zdecydowanie ma swoją magię, nawet dla takiego zadeklarowanego mieszczucha jak ja - wracanie tam rok po roku ma swój ogromny urok. Stosik książek wyekspediowałam już tydzień wcześniej. Kto ciekawy, co będę czytała na kocu pod chmurką – zamieszczam zdjęcie. Mam jeszcze do wyboru lektury wzięte przez rodziców, na pewno do torebki dorzucę też więcej niż jedną powieść na drogę. ;) Raczej nie zdążę przeczytać wszystkiego, ale wybór musi być! Spakowałam kilka kryminałów, coś z literatury norweskiej i iberoamerykańskiej. Lekką literaturę kobiecą, a także coś ambitniejszego. Plus kilka oryginalnych lektur, które będą stanowiły dla mnie całkowitą niespodziankę. I tradycyjnie - powieść Musso.

                   Lipiec minął mi bardzo szybko – w sumie stwierdzam, że praca w aptece nie jest aż tak tragiczna jak myślałam - największa korzyść to, że teraz mogę sypać anegdotkami o oryginalnych pacjentach. ;) Sporo w lipcu czytałam, żałuję tylko, że jakoś mało czasu poświęciłam na notki, szczególnie te zaległe – jednak wyjątkowo intensywne życie towarzyskie skutecznie odciągnęło moją uwagę od internetowego świata. Na mapie wakacyjnych podróży przede mną jeszcze kilka wyjazdów, między innymi pod egzotyczną palemkę. Zatem wakacje czas zacząć!

A tak było w zeszłym roku...

czwartek, 30 lipca 2015 | By: Annie

"Hańba" - J. M. Coetzee

                   Mam plan, aby częściej czytać niebanalne pozycje, które cierpliwie czekają na półkach moich regałów – w potrzebie nieoczywistej lektury sięgnęłam po „Hańbę” południowoafrykańskiego noblisty J. M. Coetzee, którą zakupiłam dawno temu w pewnej małej, krakowskiej księgarence. Księgarnia już nie istnieje, a książka przeleżała kilka ładnych lat w mojej biblioteczce. Aż wreszcie nastała jej pora. Ten czas. Za tę powieść autor otrzymał nawet nagrodę Bookera – jest to jego najbardziej znana książka, bardzo szeroko komentowana i powszechnie doceniona. Jak najbardziej zasłużenie.

                   „Hańba” to ukazanie pogmatwanych ścieżek ludzkich losów na tle południowoafrykańskiej rzeczywistości. David Lurie, pięćdziesięciodwuletni profesor, przez romans ze swoją studentką traci posadę na uczelni. Wyjeżdża na prowincję, do domu córki – wydarzenia pewnego popołudnia stanowią punkt zwrotny, zmieniający życiową optykę głównego bohatera. Ta książka to dziesiątki pytań, przemyśleń – nie do oddania w zwykłej notce. Lektura wymagająca, ale też bardzo satysfakcjonująca. Bo to, jak Coetzee chwyta i opisuje rzeczywistość – jak w magiczny sposób każde słowo zaskakuje autentyzmem i mądrością, dotyka istoty życia – to potrafią tylko najlepsi, sama światowa czołówka. Takie książki sprawiają, że zatrzymujesz się, zastygasz na chwilę w swoim istnieniu, morze niewypowiedzianych, trudnych do sprecyzowania myśli szumi w głowie, a serce bije szybciej od ogromu wrażeń i obawy, że to wszystko zaraz uleci, zniknie... Rzadko trafia się na swojej drodze takie pozycje – tym cenniejsze jest to dla mnie spotkanie. Chcę dalej poznawać i stopniowo odkrywać twórczość Coetzee. A do „Hańby” jeszcze kiedyś wrócę. Wyjątkowa, poruszająca lektura.
niedziela, 26 lipca 2015 | By: Annie

Dwa kolejne spotkania z serią Pretty Little Liars... "Zabójcze" i "Bez serca" Sary Shepard



                      Gdzieś między innymi, lipcowymi lekturami pochłonęłam także dwie kolejne części serii Pretty Little Liars. Nie są to lektury, którymi chciałabym się jakoś szczególnie chwalić czy pisać o nich wywody – to dla mnie łatwa rozrywka i czysta przyjemność - nie ma w tym jakiejś głębszej logiki czy filozofii. Głupiutkie, płytkie, nierealistyczne, napisane prostym językiem, ale też piekielnie wciągające i intrygujące. Lubię tę serię. Po prostu. W dwóch kolejnych częściach poznajemy dalsze perypetie Hanny, Arii, Emily oraz Spencer, intensywnie rozwija się wątek ich zaginionej przyjaciółki Alison, dziewczyny wciąż dostają też smsy od tajemniczego A. Lubię ten specyficzny klimacik zamożnego Rosewood - sekrety skrywane za drzwiami luksusowych posiadłości, licealne problemy i co tydzień nowy chłopak, haha. ;) Ani przez chwilę nie jest nudno. Doskonała pozycja gdy nie mam ochoty na intelektualne zmagania i wyzwania. W każdym razie czytało się znakomicie w aptece i jako przerywnik między bardziej wymagającymi, ambitnymi lekturami.
środa, 22 lipca 2015 | By: Annie

"Chłopcy" - Andrzej Saramonowicz

                  Ujął mnie sposób w jaki opowiedziana jest ta historia – szczerze, prosto z mostu, bez owijania w bawełnę. Do sedna i całkowicie niepoprawnie politycznie. Jest pikantnie, czasami wulgarnie, ale też prześmiesznie i zabawnie. Nie każdemu pewnie będzie odpowiadało takie poczucie humoru - bezpruderyjność, niekiedy ocieranie się o granice dobrego smaku. Ja bawiłam się doskonale! W sumie nie spodziewałam się, że spędzę z tą książką aż tak miłą niedzielę, bo przyznam, że filmy „Lejdis” i „Testosteron” nieszczególnie mi się podobały. A tu bardzo pozytywne zaskoczenie. Neurochirurg po rozwodzie i jego jedenastoletni syn – spojrzenie na świat i kobiety z męskiej perspektywy – to temat przewodni powieści. Doskonałe dialogi, ciekawe spostrzeżenia i obserwacje o mężczyznach – do bólu prawdziwe i nieugładzone. Pod warstwą humoru i dowcipu skrywa się tu także mądra powieść z przesłaniem – i właśnie w tym tkwi siła tej książki – napisanej przystępnie, absolutnie dla każdego, a jednocześnie, za pomocą żartów i komicznych scenek, przemycającej bardzo życiową historię, która skłania do przemyśleń. Lektura bardzo na plus.
wtorek, 21 lipca 2015 | By: Annie

"Psy gończe" - Jorn Lier Horst

                  Do tej pory sporadycznie sięgałam po książki wydawnictwa Smak Słowa, choć wspominam, że za każdym razem były to bardzo trafione i udane lektury – ewidentnie przemyślane oraz skrupulatnie wyselekcjonowane. Jednak niedawno, za sprawą trylogii Anne B. Ragde, a także dzięki rewelacyjnym „Białym krukom", pokochałam to wydawnictwo całym sercem – wydają mnóstwo literatury norweskiej, którą jestem ostatnio zauroczona, ale planuję się również wkrótce dokładniej przyjrzeć rejonom Bliskiego Wschodu, reprezentowanym między innymi przez Noblistę Nadżiba Mahfuza. Sporo ich książek mam już w biblioteczce, wyszperanych gdzieś w stosach promocyjnych czy w małych księgarenkach – ostrzę sobie zęby na te smaczki i cieszę się, że udało mi się ich tyle, w sumie zupełnie przypadkowo i intuicyjnie, uzbierać. Takie czytanie seriami, wydawnictwami czy regionami literackimi bardzo mi się podoba, a po lekturze „Psów gończych” coś tak czuję, że seria 'Zaułek Kryminalny' zyskała chyba właśnie nową stałą czytelniczkę. Bo to jest po prostu doskonały kryminał, w dodatku z ciekawie poprowadzonym wątkiem 'prywatnym' – nie będę tu streszczać, opisywać – nie ma co niszczyć tajemnicy tytułu. Czyta się na jednym oddechu. Strasznie podobały mi się opisy pogody – 'pada, o znowu pada, pada i wieje, pada i mgła, o deszczowe chmury, ulewa', hihi. ;) Jedyny zgrzyt to trochę nie bardzo rozumiem politykę wydawnictwa i pomysł wydawania serii od końca. Ale nie przeszkadza to w lekturze. Sam kryminał, zagadka, lekkość pióra – rewelacja – nie mogłam się oderwać!
sobota, 18 lipca 2015 | By: Annie

Tom drugi... "Raki pustelniki" - Anne B. Ragde

                    Ostatnio kuszą mnie i ciekawią zimne, północne rejony – olbrzymie przestrzenie natury, a także kulturalni, silni, choć zamknięci w sobie ludzie, którzy ze stoickim spokojem znoszą deszcze, śniegi i mroźne, zimowe wiatry. Te zainteresowania przejawiają się również wyraźnie w moich najnowszych zakupach i wyborach literackich - szczególnie Norwegia intryguje mnie i fascynuje, a za sprawą serii Anne B. Ragde zakochałam się po uszy w literaturze tego zimnego, nieprzystępnego, ale też niezwykle pięknego kraju. Stopniowo wynotowuję sobie coraz to nowych pisarzy – Herbjorg Wassmo, Jostein Gaarder, Lars Saabye Christensen, Finn Alnaes, Per Petterson – te nazwiska są na mojej liście do obowiązkowego przeczytania. Zamierzam zgłębiać literaturę norweską powoli, smakując i delektując się tą prozą, choć na pewno nie odmówię sobie też sięgnięcia po kryminały i połknięcia ich na jeden szybki kęs. A na razie, za mną drugi tom genialnej trylogii Anne B. Ragde - „Raki pustelniki”, gdzie poznajemy dalsze losy rodziny Neshov. Ta książka to samo życie i jego zawirowania, a wciąga i ciekawi jak najlepszy kryminał czy thriller. Jest w tej powieści coś niezwykle wiarygodnego, w tej prozie tkwi autentyczność i prawda o życiu – to dotyka i poraża. Dla mnie to są absolutnie genialne obyczajówki, jedne z najlepszych jakie czytałam. Tym, którzy kochają literaturę obyczajową w najczystszej formie – bardzo, bardzo gorąco polecam!
środa, 15 lipca 2015 | By: Annie

"Ostatnia wola" - Joanna Szwechłowicz

                  Bardzo lubię co jakiś czas zanurzyć się w klimacie odciętych od świata posiadłości, dziwacznych cioć i wielkich fortun. Na ostatnie dni 1938 roku część krewnych dostaje niespodziewane zaproszenie od ekstrawaganckiej baronowej Wirydianny Korzyckiej – mają przyjechać do jej odludnej rezydencji, gdzie ciotka zamierza odczytać im swój testament, a następnie odejść z tego świata na własnych warunkach. Oczywiście nic nie idzie zgodnie z planem, nagła śnieżyca odcina pałac od reszty świata, a zamiast jednego samobójstwa mamy trzy potencjalne morderstwa. Genialne to jakby wariacja na temat „I nie było już nikogo” Agathy Christie, przeniesiona w polskie, przedwojenne realia – całkiem udany zabieg i fajny pomysł. Podobało mi się prowadzenie motywów, rozbudowane tło psychologiczne, klimacik również super. Jedyny zgrzyt, ale niewielki, to coś trochę nie do końca zagrało mi z rozwiązaniem zagadki – oczekiwałam większych, dokładniejszych wyjaśnień, może jakiegoś zaskoczenia czy nagłego zwrotu akcji o 180 stopni. Ale ogólnie lektura jak najbardziej na plus. Fajny, lekki kryminał retro - do połknięcia w jedno popołudnie. Ja przeczytałam go na raty w aptece, hihi. To była dobra rozrywka dla umilenia dłużącego się czasu w intensywnym odliczaniu do godziny 14.
środa, 8 lipca 2015 | By: Annie

"Widok z nieba" - Clara Sánchez

                    Po bardzo intensywnym, obfitującym w wrażenia i zabieganym czerwcu, lipcowe dni upływają mi w powolnym rytmie wakacyjnych praktyk - poranki w aptece i czytelnicze popołudnia oraz wieczory. Chwilowo zostałam dwutygodniową słomianą wdową, więc czas na czytanie nagle mi się zwielokrotnił i wydłużył, gdyż mój ukochany szaleje właśnie z młoteczkiem i stetoskopem po olsztyńskim szpitalu. Mam również dużo pomysłów na notki, chcę dalej nadrabiać zaległości, a także na świeżo opisywać obecnie połykane przeze mnie lektury. Ostatnio, na dwa posiedzenia, pochłonęłam „Widok z nieba” - moim zdaniem to doskonała pozycja na gorące i parne letnie wieczory. Bardzo, bardzo mi się ta książka podobała i choć może nie jest to lektura wybitna czy też napisana wyjątkowym piórem, to zdecydowanie ma w sobie to nieuchwytne 'coś' – pewną magię prozy i porywającą historię. Długo myślałam z czym mi się kojarzy ta historia, ten styl, ta kobiecość i wreszcie, podczas mycia zębów – eureka! Filmy Almodovara! „Przerwane objęcia”, „Wszystko o mojej matce”, „Volver” - to zdecydowanie ten sam genialny, nieco oderwany od rzeczywistości klimat. 

Tak a propos wakacyjnego czytania -
ja dziś za oknem mam takie klimaty... ;)
                     Patricia wiedzie życie idealne – jest wziętą modelką, podróżuje po całym świecie, ma ukochanego męża i piękny dom w Madrycie. Jednak jej życie zmienia się, gdy podczas lotu z Indii poznaje Vivian – dziwną kobietę, która uparcie twierdzi, ze Patricii grozi poważne niebezpieczeństwo, że ktoś życzy jej śmierci. Patricia oczywiście nie wierzy w te zapewnienia, jednak ciągle przytrafiające się jej niebezpieczne wypadki skłaniają ją do bliższego przyjrzenia się znajomym z pracy, rodzinie, ukochanemu... Na ile naprawdę znamy osoby z naszego otoczenia? Jakie emocje skrywają się pod cienką maską codziennej uprzejmości i dobrego wychowania? Bardzo intrygująca książka, trzymająca w napięciu, aż chce się ją czytać, aby tylko jak najszybciej dowiedzieć się jak ta historia się rozwiąże, wyjaśni. Super obyczajówka, z subtelnie wplecioną nutką realizmu magicznego – ale w takim stylu i uroku, jak to tylko pisarze hiszpańskojęzyczni potrafią. Klimatyczna, oryginalna i bardzo ciekawa lektura, a przy okazji doskonała, wciągająca rozrywka. Polecam!
wtorek, 7 lipca 2015 | By: Annie

"Szum" - Magdalena Tulli

               Mam mieszane odczucia względem tej książki - doceniam kunszt pisarski i trudną tematykę, ale nie powiem, że ta pozycja skradła mi serce, zachwyciła czy też głęboko mną poruszyła. Być może sięgnęłam po nią w złym momencie - nie miałam w sobie wystarczającego skupienia, uwagi - możliwe również, że w innych warunkach potrafiłabym z tej książki wycisnąć znaczenie więcej uczuć i emocji. A tak, mam wrażenie, że zaledwie otarłam się o tę historię - ważną, trudną, ale w moim odczuciu nieprzystępnie napisaną i przez to obyło się bez głębszych wzruszeń czy nawet przemyśleń podczas lektury, co przy tak porażającej tematyce było dla mnie dużym zaskoczeniem. „Szum” to powieść ukazująca jak piętno, koszmar wojny, poprzez rodziców, naznacza kolejne, powojenne już pokolenia. I choć książka napisana jest naprawdę pięknym językiem, ma swoje momenty i mądre cytaty, to powoli dochodzę do wniosku, że jednak nie sposób nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że polska literatura ambitna jest pisana tylko dla wybrańców. Czytając laureatów i finalistów, np. nagrody Bookera, mam wrażenie i poczucie, że są to książki absolutnie dla każdego – genialne, mądre, ale nieprzeintelektualizowane i przystępne. Natomiast pozycje, które zdobywają nagrody w Polsce i są polecane wszem i wobec, pisane są dla bardzo wąskiego grona czytelników – takich, którzy mają siłę, czas i ogrom chęci dociekać 'co autor miał na myśli'. Ta książka przypomina mi uczucia jakie miałam odnośnie „Sońki” - niby wszyscy krytycy się zachwycają, niby ważna, mądra książka, co czuć w trakcie lektury, a jednak zupełnie do mnie nieprzemawiająca, a nawet męcząca - zero emocji i mozolne brnięcie przez trudny, lekko wydumany tekst. Można na własną rękę dociekać, można interpretować, ale nie czułam żadnej satysfakcji płynącej z tych trudów. Trochę taka typowa pozycja przeznaczona głównie dla autora i wąskiego grona krytyków czy smakoszy, ale polecana jako doskonała 'książka dla każdego' - a jak się czytelniku nie zachwycisz, nie docenisz, to znak, że jesteś za głupi, a nie że z tą powieścią jest coś nie tak. W myśl zasady, że to przecież czytelnik powinien być dla książki, nie książka dla czytelnika... 

„Zgoda nie zapewnia słusznosci, stwarza jedynie jej pozory.”

"Śmiertelnej rany można się wyprzeć, lecz wtedy będzie ją nosił ktoś inny. Przechodzi na potomstwo przez powietrze. Przez milczenie. Tajemnicę, której nie znałam, miałam wypisaną na czole - lecz nie dość czytelnie, by wzbudzać współczucie."
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...