Jeżycjada
towarzyszyła mi przez całe dzieciństwo oraz wczesną młodość –
czytałam i wciąż będę czytała każdą kolejną ukazującą się
powieść z tej serii, nawet mimo pewnych ewidentnych jej mankamentów...
;) Nie chcę się tu przyłączać do nurtu narzekania i złorzeczenia na Małgorzatę Musierowicz... Jaka jest każdy wie,
a jej konserwatyzm oraz upychanie po rozdziałach moralizatorskich
tekstów traktuję jako swoisty folklor jej książek, który aż tak
bardzo mi nie przeszkadza – trochę bawi, śmieszy, ale
niespecjalnie irytuje. Po prostu przyjęłam, że trzeba to jakoś
przetrawić, taki po prostu jest 'bonus' tych powieści. ;)
„Wnuczka do
orzechów” podobała mi się – nie jest to co prawda poziom
„Pulpecji” czy „Kwiatu kalafiora”, ale jest całkiem nieźle,
znacznie lepiej niż w poprzednich trzech czy czterech częściach. Trochę się pośmiałam, czytało się bardzo miło i przyjemnie - bo ja książki Małgorzaty Musierowicz zwyczajnie lubię - staram się też za bardzo nie wnikać w te mniej odpowiadajace mi, konserwatywne fragmenty, a po prostu cieszyć się lekturą jako całością. Nie zawiodłam się, miło czasem wrócić do smaków dzieciństwa,
ponownie spotkać się z rodziną Borejków - całkowicie nierealistyczną i oderwaną od rzeczywistości, ale wciąż pełną ciepła i uroku. Przyznam, że marzy mi
się, aby jeszcze raz przeczytać wszystkie książki z serii,
począwszy od pierwszego, aż po ostatni, dwudziesty już tom – urządzić sobie taki maraton z Jeżycjadą - może kiedyś się
uda...
7 komentarzy:
no a ja właśnie czepliwa jestem i już mniej wyrozumiała
Też mi się marzy taki maraton :) Wnuczka już za mną :)
Fakt - jest lepiej. "McDusia" była jak dla mnie totalnym dnem. Niemniej jednak ciągle jest słabo, co strasznie mnie smuci, bo dla mnie też Musierowicz to ważna część dzieciństwa i dorastania. Ale oczywiście też będę kupować i czytać wszystkie kolejne tomy. :D
Ja tej części nie spróbuję, właśnie dlatego, że wszyscy narzekają. Nawet jeśli tylko część z tego nie jest przesadzona - nie chcę sobie wspomnień z tej serii zepsuć.
Kasiek - ja, jeśli juz coś bardzo polubiłam, to mam wobec tej rzeczy dużą wyrozumiałość... ;)
Zuzanna - może aż tak bardzo mi to nie przeszkadza, bo w moim odczuciu nawet w tych najwcześniejszych tomach Jeżycjady również pełno było moralizatorstwa - jak np. ten Klub, że uśmiechali się do ludzi na ulicy, albo pamiętam jak zawsze ładne i zadbane dziewczyny były prezentowane jako puste i głupie ;)
Kocham Jeżycjadę i mam nadzieję, że uda mi się kiedyś skompletować i przeczytać całą serię :)
Prześlij komentarz