niedziela, 26 października 2014 | By: Annie

"Na południe od granicy, na zachód od słońca" - Haruki Murakami

                   Sięgając na przestrzeni lat po kolejne powieści Murakamiego usilnie poszukuję w nich wrażeń, emocji i zachwytów, których doznałam podczas lektury „Kroniki ptaka nakręcacza” - niesamowitej powieści, która na kilka dni pozostawiła mnie w dziwnym poczuciu oderwania od rzeczywistości, oszołomiła – zabrała w niezwykłą podroż, a po przeczytaniu ostatniej strony wypluła zachwyconą, odmienioną... Niestety, „Na południe od granicy, na zachód od słońca” nie spełniło moich oczekiwań... To pozycja nieco nudnawa, mocno przegadana, choć muszę, przyznać, że początek zaintrygował mnie i zaciekawił, rozbudził oczekiwania – niestety, później akcja siadła... Autor pisze umiejętnie, ale to sama historia nie porywa... Poznajemy Hajime i jego życiowe perypetie z kobietami. Piękna Shimamoto, z którą bohater utracił w dzieciństwie kontakt, po latach powraca jako kobieta tajemnicza i pełna zagadek...

                    Nie wiem czy to kwestia pecha w wyborze kolejnych lektur Muarkamiego, a może tego, że jego najlepszą powieścią jest przeczytana już przeze mnie „Kronika ptaka nakręcacza” i żadna inna pozycja jej nie dorównuje... A może to skutek pewnej zmiany, która przecież musiała zajść w moim guście czytelniczym w ciągu ostatnich pięciu lat...? Nie wiem, w każdym bądź razie nie zniechęcam się i wciąż szukam – na następne spotkanie z Murakamim szykuję „Norwegian Wood” - może tym razem się nie zawiodę...?
poniedziałek, 13 października 2014 | By: Annie

"Jej wszystkie życia" - Kate Atkinson

                     „Jej wszystkie życia” to książka wymykająca się wszelkim klasyfikacjom, fabularnym schematom czy uproszczeniom. Poznajemy historię Ursuli, która rodzi się raz za razem, przeżywając różne wersje swojego życia – jedne mniej, drugie bardziej udane... II Wojna Światowa, bombardowania Londynu, przyjaźń z Evą Braun, czy też zastrzelenie Hitlera przeplatają się z osobistymi dramatami Ursuli - nieudanym małżeństwem, samobójstwem - ale też chwilami szczęścia... Na pewno nie nazwałabym tej powieści lekką, choć muszę przyznać, ze czyta się ją bardzo sprawnie – niemniej wymaga przemyśleń. Autorka igra z czytelnikiem, podziw budzi niesamowita skrupulatność w rysowaniu tła historycznego, a także nieprzewidywalność fabuły - czytelnik myśli sobie 'o tak, teraz jej się uda' - a tu okazuje się, że nie ma właściwego rozwiązania - wybranej wersji życia, która jest tą jedyną dobrą i idealną. Rożne odcienie codzienności, wieloznaczność, wielowarstwowość i zgrabne lawirowanie pomiędzy utartymi fabularnymi rozwiązaniami - to główne cechy tej powieści. Gdzieś tam w tyle głowy po lekturze pojawia się myśl – czy niekiedy zryw intuicji to przypadkiem nie ostrzeżenie zaczerpnięte z innej wersji naszego życia...? :) „Jej wszystkie życia” to bardzo dobra, opasła powieść – do długiego czytania, smakowania. Zapadająca w pamięć. Polecam. :))
niedziela, 5 października 2014 | By: Annie

"Matematyka Niny Gluckstein" - Esther Vilar

                     Esther Vilar to postać niezwykle intrygująca, okryta nutką kontrowersji i tajemnicy. Niestety, w internecie można znaleźć zaledwie garstkę informacji na jej temat, a książki jej autorstwa od lat nie są wznawiane... Po ukazaniu się w 1971 pozycji "The Manipulated Man” (jej lektura wciąż przede mną) stała się osobą powszechnie znienawidzoną przez wojujące feministki ruchu Women's Liberation - w swojej książce ukazuje bowiem zupełnie odmienne spojrzenie na ten najbardziej radykalny feminizm – obie płcie nie są swoimi wrogami, niektóre kobiety wcale nie są aż tak uciskane jak deklarują, a raczej wykorzystują obecny system społeczny do manipulowania mężczyznami, m.in. poprzez seks czy szantaż emocjonalny. Współczesna Europejka przeważnie może decydować czy chce pracować, czy też woli zajmować się domem – mężczyzna takiego wyboru nie ma... To tak w skrócie. :) Esther Vilar to bardzo mądra, inteligentna kobieta o dość kontrowersyjnych i odmiennych poglądach, m.in. jest wielką przeciwniczką instytucji małżeństwa – bardzo ciekawych o tyle, że rzucają one nowe światło na zagadnienia, wydawałoby się, oczywiste. Nie ze wszystkimi jej poglądami się zgadzam, ale jej rozumowanie nie pozostawia mnie obojętną, ma w sobie dużo logiki i sporo racji. Kilka lat temu przeczytałam „Siedem pożarów Mademoiselle” jej autorstwa - rewelacyjną powieść, prawdziwą perełkę, polecam gorąco! Później sięgnęłam po „Na dziewczęcej skórze” - to spotkanie zaliczam do niezbyt udanych. A ostatnio udało mi się wypożyczyć z biblioteki kolejną powieść Esther - „Matematykę Niny Gluckstein” - to bardzo ciekawa pozycja, skłaniająca do przemyśleń - czy istnieje recepta, matematyczna formuła na udany związek, miłość na całe życie? Wydaje się, że Ninie Gluckstein udało się odkryć tę tajemnicę. :) Polecam tę książkę, choć przyznam, że nie udało się jej pobić cudownych „Siedmiu pożarów Mademoiselle”. Niemniej warto przeczytać, szkoda, żeby ta ciekawa autorka tak po prostu odeszła w zapomnienie...
środa, 1 października 2014 | By: Annie

Jesień, to już jesień.

                  I nieubłaganie minął wczoraj ostatni dzień wakacji... Od dziś jestem zmuszona ponownie rzucić się w wir studiowania – ogromu nauki, zajęć do 19, niezliczonych kartkówek i kolokwiów. Jak zwykle łudzę się, mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle – wiadomo, nadzieja matką głupich, ale mnie ona prawie nigdy nie opuszcza. :D Pewnie pierwsze tygodnie października rozwieją bezlitośnie moje złudzenia... Wiadomo, nie będę czytała 4-5 książek tygodniowo... ale może choć jedną..? To moje absolutne minimum, żeby normalnie funkcjonować – nie utknąć w nauce, ograniczona jedynie do klaustrofobicznego świata chemii... :)

                  Jeśli chodzi o wakacje to były one niezwykle udane czytelniczo – jak policzyłam, od ostatniego egzaminu w czerwcu aż do dziś, przeczytałam w sumie 45 książek – wiadomo, nie chodzi o ilość, ale ogromnie cieszy mnie ten wynik – to, że udało mi się poznać tyle, w większości wspaniałych, lektur. Mam jednak wrażenie, że pozycji, które muszę koniecznie, natychmiastowo i obowiązkowo przeczytać jest coraz więcej, nie mniej! W te wakacje wreszcie poznałam Grę o Tron – przeczytałam dwa pierwsze tomy, po raz pierwszy sięgnęłam także po książki takich pisarzy jak Sylwia Chutnik, Susan Sontag, Jonathan Safran Foer, Daphne du Maurier, Harper Lee ze swoim genialnym „Zabić drozda” i wiele, wiele innych. Zachwyciły mnie „Urodziny” Panosa Karnezisa. Zakochałam się w twórczości Toni Morrison. Rozczarowała mnie Barbara Rybałtowska. Przeczytałam aż trzy książki Zbigniewa Lwa-Starowicza, dwie Musso...
To było bardzo udane wakacje... :)
Niestety, wciąż mam sporo zaległości recenzenckich – mam nadzieję, że jakoś to jeszcze nadgonię...

                  A oto moje stosy ze wszystkich wakacyjnych miesięcy – od czerwca do września. Kilka książek to prezenty, jedynie „Inicjały zbrodni” otrzymałam od wydawnictwa do recenzji, a pozycje „Kat” oraz „Zrób to w warszawie!” dostałam na spotkaniu blogerów książkowych w Agorze. Resztę zakupiłam sama. :) Część książek już przeczytałam, jednak większość dopiero czeka na swój czas... Najbardziej kuszą mnie chyba "Stulecie", kolejna powieść Toni Morrison oraz "Czytadła" Agnieszki Osieckiej... 
Niestety, na razie nie jestem w stanie obrócić tego zdjęcia...
               Mam nadzieję, że nie zniknę teraz całkowicie, że wciąż uda mi się od czasu do czasu coś przeczytać, opisać i zamieścić w moim internetowym kąciku... 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...