Ciężko pisze się
recenzję książki, która zachwyciła wszystkich wkoło, zyskała
miano arcydzieła oraz zgarnęła niemal same pozytywne opinie,
zarówno wśród krytyków, jak i blogerów... Szczególnie gdy
samemu już tak zachwyconym się nie jest... W trakcie lektury
wiedziałam, czułam podskórnie, że mam do czynienia z pozycją
wybitną, świetną książką, ale nijak nie umiałam tego poczuć
sercem. (Czy w takim razie ta powieść jest aż tak świetna...?)
Karpowicz zachwycił mnie bezkrytycznie „ościami”, w „Sońce”
także podobał mi się jego styl, sam zamysł na konstrukcję
książki, igranie z czytelnikiem wielowarstwowością fabuły oraz
nietypowe rozwiązania narracyjne, jak np. oddanie głosu zwierzętom.
Historia też jest ciekawa – współczesny reżyser teatralny
wysłuchuje wspomnień Sońki – kobiety, która podczas wojny
przeżyła niezwykłą historię miłosną, okupioną ogromnym cierpieniem. Problem leży w tym, że ja chyba po
prostu gustuję w grubszych książkach, skupiających się na dokładnej
charakterystyce bohaterów – tak, żeby można było ich poznać i
poczuć - polubić lub znienawidzić. Wiedzieć czy rano piją kawę
z mlekiem, jaka jest ich ulubiona książka i czy mieli w
dzieciństwie chomika. Akcja w „Sońce” wydawała mi się zbyt
pobieżna i miejscami zbyt 'szybka' - czułam się jedynie postronnym
obserwatorem, nie wniknęłam w tę historię. Miałam poczucie, że
„Sońka” jest nieco - nie wiem czy to właściwe słowo -
'przekombinowana', jakby autor usiłował za dużo wcisnąć,
za dużo pokazać w zbyt małej ilości tekstu...
Chciałabym
zachwycić się tą książką, ale nie umiem. Naprawdę, chciałabym
napisać tu notkę pełną zachwytów, 'ochów i achów' jaka to
jestem poruszona, ale nie będę kłamała. Absolutnie nie jest to
książka zła, to nie tak, że w ogóle mi się nie podobała – to
wciąż jest dobra pozycja, o niebo lepsza od tysiąca identycznych
czytadeł z jednej kalki. Ja po prostu nie umiałam do końca poczuć
tej książki, nie przemówiła do mnie, nie dostrzegłam w niej
arcydzieła.. Nie znalazłam podczas czytania tego, czym wszyscy się
aż tak zachwycają... Może jeszcze kiedyś, przy ponownej lekturze
się uda..?
13 komentarzy:
Nie jesteś osamotniona w tych odczuciach :-) ale rzeczywiście trudno polemizować z tyloma pozytywnymi opiniami.
Nie jesteś osamotniona w tych odczuciach :-) ale rzeczywiście trudno polemizować z tyloma pozytywnymi opiniami.
Mimo, iż poprzednie książki Karpowicza mi się podobały, tak Sońka nie zachwyciła- ciężka i w ogóle jeżeli mam być szczera sensu za bardzo nie łapałam.
Tirindeth, anetapzn - Ha! może to głupio zabrzmi, ale cieszę się, że nie podzielacie zachwytów ogółu. :D Podczas czytania czułam się jak jakiś prymityw, który jako jedyny na świecie nie umie docenić prawdziwej sztuki. :D
Annie, ja nie bardzo łapałam, co autor chciał powiedzieć poprzez opowieść o Sońce...
Anetapzn, no ja częściowo też ;) Szczególnie końcówka z tym kadiszem - wszystko pięknie napisane, ale o co w ogóle w tym chodziło? Za duży poziom abstrakcji jak dla mnie... ;)
Mam tak duże zaległości, ze tę książkę raczej sobie odpuszczę ;)
Pozdrawiam!
Ale formą się zachwyciłaś, a w każdym razie doceniłaś ją:) Czytanie to sprawa niezwykle intymna, więc... Dzięki za Twoją szczerość:) Jest cenna, a recenzja wiarygodna.
Bardzo interesuje mnie ten autor i chciałabym poznać jego twórczość. Chyba właśnie zacznę od Sońki, mimo że Ciebie ona nie zachwyciła.
Jak ja cie rozumiem. .....
Zjadam Skarpety - nie poleciłabym "Sońki" na pierwsze spotkanie, wydaje mi się mało reprezentatywna w stosunku do reszty twórczości autora, ale to Ty decydujesz. :)
My Slow Nice Life - dziękuję, zawsze piszę szczerze. :)
A dla mnie to wspaniała historia. Język przepiękny, postać Sońki taka prawdziwa, a jej opowieść przejmująca.
Prześlij komentarz