piątek, 19 września 2014 | By: Annie

"Etat w chmurach" - Teresa Grzywocz

                 Sympatyczna, lekka książka do relaksu w słoneczne popołudnie. Teresa Grzywocz, była stewardesa, przedstawia tajniki tego zawodu, zmagania z pasażerami, przytacza zabawne anegdotki, swoje początki pracy w firmie – jest ciekawie, choć trochę za mało było mi takich opisów jak na książkę prezentowaną jako dziennik pracy w chmurach. To, co zazgrzytało mi podczas lektury to nieproporcjonalnie długi (prawie 100 stron) i nudny rozdział poświęcony tematowi, co autorka zwiedziła podczas pracy jako stewardesa. Wydaje mi się, że ciężko jest napisać nudno o podróżowaniu, tu się jednak udało. ;) Autorka ani nie pisze niczego odkrywczego, nie ukazuje też klimatu zwiedzanych miejsc. To raczej po prostu wyliczanka – w Paryżu byłam w Luwrze i na Wieży Eiffela, a w Londynie byłam na London Eye i w Harrodsie, itp., itd. Jeśli chodzi o inne podróże jest jeszcze gorzej – dla przykładu opis zwiedzania Amsterdamu: „Oprócz rejsu w stolicy Holandii udaje nam się zobaczyć rynek, obejrzeć stary ratusz i oczywiście przejść się Dzielnicą Czerwonych Latarni”. I tyle, w takim bezpłciowym klimacie 100 stron. Dodatkowo autorka poświęca mnóstwo uwagi opisom hoteli, w każdym mieście odwiedza centrum handlowe i zdaje nam z tego szczegółową relację – nuda i ziew. Ani to błyskotliwy przewodnik, ani pasjonująca lektura – bardziej pamiętnik, ale po co to publikować? Rozumiem, że jest to ciekawe dla samej autorki, która ma wspomnienia z tych miejsc, może dla jej znajomych przy okazji pokazywania zdjęć, ale czytelnika naprawdę nie interesuje czy w hotelu w Colombo był basen czy nie... po 10 stronach zaczyna ziewać, niestety... Wiem, że autorka chciała ukazać, że będąc stewardesą wcale nie tak łatwo zwiedzić świat, mając często na miejscu jedynie kilka godzin do dyspozycji przed kolejnym lotem, trzeba do tego ogromnego samozaparcia – mimo tych trudności, autorce udało się zobaczyć naprawdę sporo - jednak za długo się na ten temat rozwodzi, zbyt nudno. To jedyny zgrzyt. Fajna ciekawostka, choć żadne mistrzostwo świata – nie będę wciskała, że musicie przeczytać itd. Kto lubi takie klimaty niech czyta – lektura tej książki nie boli, choć też zdecydowanie nie rzuca na kolana. Może być.

5 komentarzy:

Aleksandrowe myśli pisze...

Mam tę książkę w swoich czytelniczych planach :)

Anonimowy pisze...

Pierwszy raz słyszę o tej książce ;)

Mirabelkowa Biblioteczka pisze...

Może kiedyś przeczytam, bo temat wydaje się dość ciekawy:)

lame pisze...

Odradzam, ach odradzam tę książkę! Okropna, pretensjonalna i całkowicie nic nie wnosząca!

Kasiuńkaa pisze...

A ja czytałam tą książkę i uważam, że wprowadza czytelnika w egzotyczny klimat. Nie wiem, o co chodzi z tym ziewaniem. Trzeba użyć wyobraźni a wszystko będzie możliwe.

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...