Ciężko pisze się
recenzję książki, która zachwyciła wszystkich wkoło, zyskała
miano arcydzieła oraz zgarnęła niemal same pozytywne opinie,
zarówno wśród krytyków, jak i blogerów... Szczególnie gdy
samemu już tak zachwyconym się nie jest... W trakcie lektury
wiedziałam, czułam podskórnie, że mam do czynienia z pozycją
wybitną, świetną książką, ale nijak nie umiałam tego poczuć
sercem. (Czy w takim razie ta powieść jest aż tak świetna...?)
Karpowicz zachwycił mnie bezkrytycznie „ościami”, w „Sońce”
także podobał mi się jego styl, sam zamysł na konstrukcję
książki, igranie z czytelnikiem wielowarstwowością fabuły oraz
nietypowe rozwiązania narracyjne, jak np. oddanie głosu zwierzętom.
Historia też jest ciekawa – współczesny reżyser teatralny
wysłuchuje wspomnień Sońki – kobiety, która podczas wojny
przeżyła niezwykłą historię miłosną, okupioną ogromnym cierpieniem. Problem leży w tym, że ja chyba po
prostu gustuję w grubszych książkach, skupiających się na dokładnej
charakterystyce bohaterów – tak, żeby można było ich poznać i
poczuć - polubić lub znienawidzić. Wiedzieć czy rano piją kawę
z mlekiem, jaka jest ich ulubiona książka i czy mieli w
dzieciństwie chomika. Akcja w „Sońce” wydawała mi się zbyt
pobieżna i miejscami zbyt 'szybka' - czułam się jedynie postronnym
obserwatorem, nie wniknęłam w tę historię. Miałam poczucie, że
„Sońka” jest nieco - nie wiem czy to właściwe słowo -
'przekombinowana', jakby autor usiłował za dużo wcisnąć,
za dużo pokazać w zbyt małej ilości tekstu...
Chciałabym
zachwycić się tą książką, ale nie umiem. Naprawdę, chciałabym
napisać tu notkę pełną zachwytów, 'ochów i achów' jaka to
jestem poruszona, ale nie będę kłamała. Absolutnie nie jest to
książka zła, to nie tak, że w ogóle mi się nie podobała – to
wciąż jest dobra pozycja, o niebo lepsza od tysiąca identycznych
czytadeł z jednej kalki. Ja po prostu nie umiałam do końca poczuć
tej książki, nie przemówiła do mnie, nie dostrzegłam w niej
arcydzieła.. Nie znalazłam podczas czytania tego, czym wszyscy się
aż tak zachwycają... Może jeszcze kiedyś, przy ponownej lekturze
się uda..?