Ta wydana po raz pierwszy w roku 1938,
a obecnie zapomniana, niewznawiana od wielu lat powieść bardzo
lubianej niegdyś pisarki Daphne du Maurier, powinna został
odkurzona i przywrócona do łask – w nowym wydaniu, z piękną
okładką, mogłaby ponownie zawojować serca rzeszy czytelników.
Wielka szkoda, że twórczość tej niezwykle popularnej w swych
czasach autorki zarosła u nas kurzem, dostępna jedynie na allegro -
mnie osobiście oczarowała... Urzekła mnie już sama notka
zamieszczona przez wydawcę na okładce – 'wciąż bardzo
atrakcyjna czytelniczo, choć nieco trąci myszką” -
wyobrażacie sobie taki blurb obecnie, kiedy każda powieść to
rzekomo 'zachwycający bestseller, który pokochali czytelnicy na
całym świecie'? :) Taka niespotykana szczerość zasługuje na
pochwałę, niemniej zupełnie się z nią nie zgadzam – mimo pływu
lat „Rebeka” zupełnie nie straciła na aktualności – czyta
się ja rewelacyjnie, bohaterowie są bardzo autentyczni, a wciąga
jak najlepszy współczesny kryminał czy thriller. To książka w
stylu tych, które lubię najbardziej – rozbudowany wątek
obyczajowo-psychologiczny, skonstruowane od podstaw sylwetki
bohaterów, w tle tajemnica z przeszłości wprowadzająca nieco
mrocznego nastroju, a jako wisienka na torcie piękne opisy –
posiadłości Manderley, ogrodów, Lazurowego Wybrzeża itd. Tytułowa
Rebeka to zmarła przed rokiem żona Maxima de Wintera, który jest
właścicielem pięknej rezydencji nad brzegiem morza –
legendarnego Manderley. Po śmierci żony, Maxim poszukuje ukojenia w
Monako, gdzie poznaje młodą, naiwną dziewczynę – naszą główną
bohaterkę. Jednak nad ich miłością oraz posiadłością wciąż
unosi się duch Rebeki, która jawi się jako kobieta idealna –
wciąż jest obecna w swoich pokojach, we wspomnieniach i
rozmowach... Nic więcej nie zdradzę – czytajcie – gwarantuję
tylko, że niejedno zaskoczenie Was spotka w trakcie lektury...
Bardzo klimatyczna opowieść, wywołała
u mnie sporo emocji, szczególnie postać pani Denvers, zarządczyni
domu, przyprawiła mnie o szybsze bicie serca i ciarki na plecach. To
jedna z tych lektur, które na zawsze osiedlają się w umyśle
czytelnika; usłyszę imię Rebeka – pomyślę o tej książce.
Posiadłość w Anglii nad morzem – przypomnę sobie Manderley.
Trochę w klimacie „Tajemniczego ogrodu”, niektórych powieści
Agathy Christie czy też „Dziwnych losów Jane Eyre” -
niesamowicie działa na wyobraźnię. Ciężko jest mi w kilku
słowach uchwycić ten niepowtarzalny, staroświecki i nieco mroczny
klimat powieści - czytając „Rebekę” czułam się trochę jak
mała dziewczynka – to wówczas pochłaniałam historie o wielkich
posiadłościach z dziesiątkami pozamykanych pokoi, z zastępem
szepczących potajemnie służących, popołudniowymi herbatkami i
nocnymi sztormami. Uwielbiam te klimaty! Nic nie jestem w stanie
zarzucić tej książce - podobało mi się absolutnie wszystko! To
pełnokrwista, świetnie skonstruowana i do ostatniej strony
trzymająca w napięciu powieść, zawierająca wszystko to, co
najlepsze z powieści obyczajowej, romansu i kryminału – we
wstępie „Rebeka” została określona jako psychologiczny romans
sensacyjny. A dodatkowo ten klimat – nieco gotycki, tajemniczy,
mroczny... Plus wielka miłość, zemsta, tajemnicza śmierć,
intrygi służby... Niezwykle wiarygodnie opisane, z rozbudowanym
tłem psychologiczno-obyczajowym. Rewelacja. Bardzo polecam!!!