Nie mogę sobie odmówić tej
przyjemności częstego obcowania z twórczością Iana McEwana –
im więcej jego książek mam już za sobą, tym większy apetyt i
ciekawość czuję na myśl o tych jeszcze nieprzeczytanych pozycjach
– co jeszcze przyszykował dla mnie ulubiony autor? Niemniej ten
apetyt próbuję pogodzić z rozsądkiem - dawkuję sobie jego
twórczość małymi kęsami tak, aby starczyło na jak najdłużej...
Jednak jeśli chodzi o „Ukojenie” to muszę przyznać, że autor
rozpieścił mnie już swoimi późniejszymi powieściami - „Sobota”,
„Pokuta”, „Enduring Love”, „Słodka przynęta” to
majstersztyki, które zachwyciły mnie bezkrytycznie. Niestety,
„Ukojenie” im nie dorównuje - poprzeczka jest zawieszona już
zbyt wysoko...
Poznajemy Mary i Colina – parę,
która spędza wakacje w upalnej, dusznej Wenecji. Snują się trochę
bezładnie i apatycznie po zabytkowych zaułkach, aż pewnego
wieczoru poznają przypadkowo Roberta, a następnie także jego żonę
Caroline. Od razu widać, że z tym małżeństwem jest zdecydowanie
'coś' nie tak... „Ukojenie” to jedna z pierwszych powieści
autora i wygląda to tak, jakby dopiero wykluwały się zalążki
tego, co później stanie się znakiem firmowym twórczości McEwana.
Jest jakoś tak zbyt szybko, pobieżnie, a bohaterowie są w moim
odczuciu nie do końca ukształtowani. Nie czuję się niestety
również specjalnie zszokowana zakończeniem... Może to już jakaś
'oziębłość czytelnicza' z mojej strony, bo czytając inne
recenzje widzę, jak ludzie byli autentycznie zaskoczeni...? Być
może ta książka może bardziej przypaść do gust tym, którzy nie
poznali jeszcze McEwana u szczytu jego formy, niemniej nie wiem czy
poleciłabym tę powieść na pierwsze spotkanie z autorem...
„Ukojenie” to historia do pochłonięcia w 2 godziny – jako
wielka fanka, która chce przeczytać absolutnie wszystko, co tylko
wyszło spod pióra tego pana nie żałuję, że sięgnęłam po tę
pozycję. Nie jest aż tak źle, ale po 8 przeczytanych książkach
stwierdzam, że bywało znacznie lepiej...
9 komentarzy:
Czytałam całkiem niedawno i zupełnie nie przemówiła do mnie ta książka. Wcześniej czytałam "Pokutę", która podobała mi się o wiele wiele bardziej.
Justyna - czyli wrażenia mamy bardzo podobne :)
Możliwe, ja czytałam to jako jedna z pierwszych wiec może stąd odbiór bardzo pozytywny - zawsze staram się czytać w kolejności - bo świetni pisarze fajnie się rozwijają na przestrzeni dekad i fajnie im się towarzyszy w tym
Monika - w sumie teraz trochę żałuję, że nie odkrywałam twórczości McEwana chronologicznie - niezła gratka mogłaby to być, obserwować jak stopniowo ewoluuje jego styl, dojrzewają umiejętności pisarskie... Niestety, kiedy zaczynałam go czytać nie miałam jeszcze pojęcia, że to będzie mój ulubiony pisarz i że będę chciała przeczytać wszystkie jego książki ;)
Nie spotkałam się z książkami McEwana osobiście, ale w przyszłości zamierzam przeczytać coś Jego autorstwa, Pozdrawiam :)
kawa-i-ksiazka.blogspot.com/
Nie znam jeszcze autora, ale ciągle sobie obiecuję, że nadgonię. W takim razie zabiorę się za to chronologicznie...
Ja także nie znam jeszcze tego autora, ale po przeczytaniu recenzji coś czuję, że chcę go poznać :)
Nawet najlepsi muszą mieć gorsze książki :) Niemniej mam ogromną ochotę na tytuły od tego autora - przygoda z jego twórczością wciąż przede mną :)
Nie mówię nie, bo McEwan jest mi jeszcze nieznany. :)
Prześlij komentarz