Ostatni tydzień upłynął mi na
lekturze powieści legendarnej i przez wielu uważanej za arcydzieło
literatury. „Sto lat samotności”... Cóż to za niesamowita
proza, prawdziwa uczta czytelnicza! Spotkanie z mistrzem – nie
tylko z noblistą, ale przede wszystkim z wyjątkowym twórcą
obdarzonym niezwykłym darem opowiadania... Historia płynie
wartko już od pierwszej strony, a czytelnik natychmiast zostaje
wciągnięty w wir losów rodziny Buendiów na przestrzeni stu lat.
Nie będę tu streszczała ich zagmatwanych dziejów – książka
jest tak bogata, tak pełna symboli, wielowymiarowa i nietuzinkowa,
że jakiekolwiek jej skrótowe opisy stanowiłby tu niejako jej
zbezczeszczanie i obrazę – bo nie sposób opisać ją tak, aby
niczego jej nie ująć, nie sposób oddać jej niezwykłość. Czuć,
że jest to proza z absolutnie najwyższej światowej półki – nie
tylko wciągająca i pasjonująca, ale również przemawiająca
prosto do serca i wyobraźni czytelnika. Jednak jak na literaturę
tak ambitną czyta się ją zaskakująco łatwo i lekko – nie ma tu
bariery zrozumienia czy zakamuflowanych sensów w pozornie bezładnych
zdaniach, które utrudniałyby lekturę i męczyły czytelnika. Każde
słowo tkwi wymownie na swoim miejscu, tworząc idealnie spójną i
całkowicie zrozumiałą całość – łatwo przyswajalną,
wciągającą, bardzo ciekawą, a niekiedy dowcipną. Wydaje mi się,
że geniusz tej książki polega nie na sileniu się na mądrości –
to przychodzi Marquezowi jakby mimochodem - a przede wszystkim na
niezwykłym stylu pisania autora, niepodrabianym darze snucia
opowieści i umiejętnym wplataniu w wątki realizmu magicznego,
który w wykonaniu Marqueza jest niezwykle wiarygodny. Setki drobnych
szczególików nadają tej historii niepowtarzalnego klimatu,
zachwycają i czynią pióro Marqueza tak wyjątkowym...
I tak zanim się obejrzysz zostajesz
wciągnięty w sam środek lektury, wszystkie wydarzenia stoją jak
żywe przed oczami, a bohaterowie na dobre zadomawiają się w
wyobraźni – piękna Remedios, introwertyczny Aureliano, zabawowy
Jose Aurelio... To książka, która nie tworzy dystansu między
swoją treścią a czytelnikiem, sięga wprost do serca i zostawia po
sobie ślad. Ostatnie słowa tej historii – tak wymowne, tak
niesamowite, stanowiące tak idealne zwieńczenie... na długo
pozostawiły mnie w zachwycie i zdumieniu. „Sto lat samotności”
to jedna z tych rzadkich lektur, do których można wielokrotnie
wracać po latach i w których za każdym razem można by odkrywać
nowe światy, nowe wątki. Teraz całkowicie rozumiem moją mamę,
która regularnie co kilka lat wraca do tej pozycji – ta książka
zdecydowanie jest tego warta. Niesamowite spotkanie, niesamowity
klimat, niesamowity talent. Czuć, że ma się do czynienia z czystym
geniuszem, wirtuozem słowa pisanego. Tę powieść po prostu trzeba
znać. Ja jestem w pełni usatysfakcjonowana tą lekturą. Rewelacja! Bardzo
polecam!
8 komentarzy:
A u mnie taki wymiętolony egzemplarz:). Od kilku dni na blogu:)
bookiemonster
Bardzo się cieszę, że tak się Tobie podobało to spotkanie:) Marquez należy do moich ulubionych autorów i wielką radość sprawia mi każdy nowy zachwycony czytelnik. Dzięki temu wpisowi na pewno sięgnę po kolejną jego powieść, bo zatęskniłam. Tak na marginesie polecam też jego felietony - Skandal stulecia i inne felietony.
Od dłuższego czasu przymierzam się do tej książki i chyba w końcu będę musiała zrealizować swoje plany ;) Jak na razie przeczytałam jedną książkę tego autora "Opowieść rozbitka" i bardzo mi się podobała :)
Jestem bardzo ciekawa tej lektury
Jeszcze o niej nie słyszałam, ale z pewnością sie za nią rozejrzę .
Pozdrawiam!
"Sto lat samotności" to moja ukochana książka. Tak jak Twoja mama czytam ją co kilka lat i zawsze odkrywam coś nowego. Czysta magia :)
kruszkin - dzięki za info :) uwielbiam felietony i z pewnością sięgnę :)
"Sto lat samotności" czytałam ponad 5 lat temu i ciągle pozostaję pod jej wrażeniem. Tak mi się spodobała, ze dla niej zaczęłam się uczyć hiszpańskiego (żeby przeczytać ją w oryginale). Mam nadzieję, że uda mi się do niej wkrótce wrócić. :)
Prześlij komentarz