Książka niełatwa w odbiorze i
zmuszająca do przemyśleń. Pozycja, której się nie pochłania –
należy ją raczej powoli strawić. Mogąca budzić kontrowersje, bo
uderzająca w czuły punkty naszego społeczeństwa – w kobiety,
które zrezygnowały ze swojej pracy, ze swoich marzeń, ambicji i
pasji na rzecz prowadzenia domu, wychowywania dzieci, dbania o męża.
„Arlington Park” opisuje jeden dzień z życia pięciu zamożnych,
wykształconych kobiet, które porzuciły miasto i pracę na rzecz
prowadzenia domu.
Rachel Cusk twierdzi, że „kiedy
stajemy się matkami, to umieramy” - obdziera macierzyństwo i
bycie gospodynią z lansowanego przez media, wymuszanego
przez społeczeństwo idealnego wizerunku szczęśliwej,
zadowolonej 'pani domu z przedmieścia'. Prozie Cusk można zarzucić,
że kiedy ma się w życiu zbyt dobrze zaczyna się szukać czegoś,
na co można by ponarzekać. Ja jednak postrzegam tę sprawę inaczej
– przedmieście to taka współczesna pułapka na kobiety –
obiecuje wiele, kusi spokojem i sielskim, rodzinnym życiem - a w
rzeczywistości wielu kobietom nie daje nic prócz frustracji, poczucia bezsensu,
utraty osobowości i marzeń. Dopiero kiedy jest za późno – kiedy
utknęłaś w domu z trójką małych dzieci, a mąż nie odróżnia
cię od kanapy w salonie – wówczas okazuje się, że zostałaś
oszukana, że to wcale nie jest to, czego chciałaś, że to nie tak
miało być. Ktoś wcisnął Cię w utarty, przyjęty przez
społeczeństwo schemat, sen o idealnej pani domu – a to wcale nie
jesteś ty. Rachel Cusk przedstawia tu naprawdę skrajny punkt
widzenia – bardzo negatywnie ocenia życie na przedmieściach – z
pozoru sielskie, a pod perfekcyjną przykrywką skrywające udręczone
kobiety. Oczywiście nie twierdzę, że każda kobieta zajmująca się
domem jest w głębi serca nieszczęśliwa. Wierzę i chcę wierzyć,
że są kobiety naprawdę szczęśliwe i spełnione wiodąc takie, a
nie inne życie. Wierzę również, że prowadząc takie życie,
wciąż można mieć swoje pasje i je realizować – takie kobiety
podziwiam. Nigdy nie uwierzę natomiast, że zgodnie z lansowanym
stereotypem bycie matką i zajmowanie się domem może być tylko i
wyłączenie wspaniałe, cudowne i w pełni satysfakcjonujące.
„Arlington Park” postrzegam jako przeciwwagę do literatury
'chick-lit', gdzie w większości przypadków bycie matką i żoną
jest spełnieniem wszelkich marzeń i ambicji kobiety. Gdy któraś z
moich przyjaciółek zapragnie porzucić swoją pracę na rzecz
prowadzenia domu z pewnością podsunę jej powieść Rachel Cusk –
niektóre decyzje warto przemyśleć dwa razy...
Czy podobała mi się ta pozycja? Nie
potrafię jej ocenić w takich kategoriach. Na pewno skłoniła do
wielu przemyśleń, nieco odmieniła mój sposób myślenia, wymusiła
na mnie zajęcie pewnego stanowiska, ustosunkowanie się do sprawy.
Uważam jednak, że forma, styl w jakim została napisana ta książka
powinien być przystępniejszy – wówczas mogłabym bardziej skupić
się na istocie czytanej treści, a mniej na dociekaniu „co autorka miała
na myśli”. A może to kwestia tłumaczenia? Niemniej jestem
zaintrygowana tą pisarką – w Londynie zakupiłam jej kolejną
powieść - „The Bradshaw Variations” - wkrótce zamierzam
przeczytać...
Bardziej dociekliwym polecam wywiad z
Rachel Cusk zamieszczony w Wysokich Obcasach:
TUTAJ