wtorek, 31 grudnia 2013 | By: Annie

2013...2014!

              Rok 2013 upłynął mi głównie pod znakiem intensywnej nauki, choć udało mi się również trochę pożyć. :) Odwiedziłam Paryż, Budapeszt, Bratysławę, Kraków, Zakopane, Pragę, byłam na wspaniałym koncercie Pet Shop Boysów, a także odkryłam pewną przepiękną chatkę na obrzeżach Mazur, wprost stworzoną do zaszycia się w niej ze stosami lektur. Po egzaminach w czerwcu dopadł mnie pewien kryzys czytelniczy, kiedy to uczyłam się odruchowo na pamięć fragmentów powieści, ale na szczęście po jakimś miesiącu to zboczenie mi przeszło. ;) W 2013 roku udało mi się przeczytać 61 książek – nie oceniam tego w kategoriach mało/dużo – na tyle starczyło mi czasu, choć nie ukrywam, że gdybym mogła, to czytałabym trzy razy więcej. :)

                Nie snuję ambitnych planów na 2014 rok. Chciałabym więcej czasu spędzać z najbliższymi mi osobami i więcej czytać, bo apetyt na lektury mam ogromny. Po prostu cieszyć się życiem, celebrować jego drobne radości i przyjemności. Marzy mi się jakaś bardziej odległa podróż w wakacje, ale zobaczymy co przyniesie czas. :) A plany czytelnicze? Wciąż mam kilka recenzji do nadrobienia, mam nadzieję, że uda mi się nadgonić zaległości w ciągu najbliższych dni. Chciałabym również zapoznać się z twórczością Doris Lessing, kontynuować znajomość m.in. z Ianem McEwanem, poznać mistrzów literatury iberoamerykańskiej, odnowić znajomość z reportażem, może sięgnąć po coś z półki ‘klasyka’...

                Nie wybieram najlepszej książki roku – zwyczajnie nie jestem w stanie wyłowić ‘tej jedynej’ ze sporej puli naprawdę świetnych powieści. Na pewno wysoko plasuje się „Dostatek”, „Życie Pi”, "Zdobywam zamek", „Słodka przynęta” oraz „Słońce w słonecznikach”. Na zdjęciu obok prezentuję 12 książek, które wywarły na mnie największe wrażenie w 2013 roku i szczerze polecam je wszystkim – to naprawdę wartościowe i wyjątkowe pozycje.

I na koniec... życzę Wam wszystkiego, co najlepsze w Nowym Roku - mnóstwa wspaniałych lektur, pięknych stosów, a przede wszystkim spokoju, zdrowia i szczęścia – bo to jest najważniejsze. :)

"Wołanie kukułki" - Robert Galbraith (J.K. Rowling)

              Rok zamykam „Wołaniem kukułki” - najnowszą powieścią J.K. Rowling, która wzbudza ostatnio niesamowite zainteresowanie i atakuje dosłownie ze wszystkich półek w księgarniach. Powiem tak – jakby to nie była książka TEJ autorki to raczej przeszłaby niezauważona - „Wołanie kukułki” to pozycja głównie przereklamowana. Nie chcę być źle zrozumiana – to wciąż solidny i porządny kryminał, sprawnie napisany, ale nie czuję się również zachwycona. Jest zabójstwo, jest śledztwo, jest zaskakujące rozwiązanie – czyli książka posiada wszystkie te elementy, które powinien posiadać dobry kryminał - nic jednak nie wyróżnia jej z ich tłumu, na pewno nie sprawia, że książka zasługuje na aż takie zachwyty i nachalną reklamę. Jakbym miała dokładniej sprecyzować co mi się nie spodobało to chyba zbyt mało dynamiczna akcja, a pod koniec niewspółmiernie ekspresowe wyjaśnienie zagadki – jakoś tak powoli toczy się to śledztwo, a na końcu następuje nagłe przyspieszenie i książka kończy się w zawrotnym tempie... Podsumowując – „Wołanie kukułki” to solidny kryminał, dobra rozrywka, ale bez rewelacji, które zasługiwałyby na aż taką popularność – nazwisko robi swoje, co nie znaczy, że nie warto po tę pozycję sięgnąć.
niedziela, 29 grudnia 2013 | By: Annie

"Doskonałe", "Niewiarygodne" i "Zepsute" - Sara Shepard

              Gdzieś między ostatnimi, grudniowymi lekturami pochłonęłam trzy kolejne tomy z serii Pretty Little Liars. Książki z tego cyklu to takie moje małe grzeszki-przyjemości - doskonałe odmóżdżacze, kiedy nie mam nastroju na literaturę ambitniejszą i bardziej wymagającą. Zawsze mnóstwo się dzieje, jest całkowicie niewiarygodnie, ale również bardzo ciekawie – historia wciąga, choć moim zdaniem „Zepsute” to do tej pory najsłabsza część cyklu. Powiem tak - pewnie gdybym sięgnęła po te książki mając lat 12 oszalałabym na ich punkcie - zakochałabym się po uszy w pełnym sekretów świecie bogatych uczniów z Rosewood - na pewno skutecznie podziałałby na moją wyobraźnię. A teraz traktuję te powieści po prostu jako dobrą rozrywkę, choć mam również świadomość ich mankamentów... Sprawnie napisane, niesamowicie wciągają, a ja czuję się znowu jak nastolatka, która podbierała mamie kosmetyki, ćwiczyła malowanie paznokci i chciała być taaaka dorosła... ;)
sobota, 28 grudnia 2013 | By: Annie

Poświątecznie :)

           Pogoda za oknami oszalała - czy to już wczesna wiosna? Byłam dziś na długim, słonecznym spacerze, powoli łapię oddech, wypoczywam i rozkoszuję się domowym, niespiesznym klimatem - kawa, książka i cisza poranka – tego mi było trzeba... Święta upłynęły bardzo rodzinnie i książkowo - Mikołaj dobrze wie, że nic mnie tak nie cieszy jak te prostokątne, twarde paczuszki o charakterystycznym kształcie... pełne smakowitych lektur, z których każda to zupełnie inna historia do zasmakowania i odkrycia – co skrywa się za kolorowymi okładkami, wśród tak pięknie pachnących kartek...? Mikołaj był w tym roku bardzo hojny, tylko kolejne tomy z serii Pretty Little Liars zakupiłam sama. :)
wtorek, 24 grudnia 2013 | By: Annie

Wyjątkowy czas...

        



              Wesołych Świąt... Żeby dzisiejsza noc okazała się bardzo książkowa. :)
poniedziałek, 23 grudnia 2013 | By: Annie

"Wiek cudów" - Karen Thompson Walker

               Przeczytałam ostatnią stronę, zamknęłam książkę – czułam się jednocześnie poruszona, zamyślona i rozczarowana, że to już koniec... Dawno żadna lektura nie wciągnęła mnie do tego stopnia, nie oderwała i nie zdystansowała od rzeczywistości, nie rozbudziła tak piekielnie mojej ciekawości. Wsiąka się w tę historię doszczętnie, czyta się niesamowicie sprawnie, szybko i lekko – jest bardzo realistycznie i wiarygodnie. I to niesamowite uczucie, kiedy po odłożeniu książki powrót do rzeczywistości zajmuje kilka chwil...

               Pewnego dnia, z nieznanych naukowcom przyczyn, Ziemia ulega spowolnieniu – doba wydłuża się coraz bardziej, coraz rzadziej pojawiają się wschody i zachody słońca... Główną bohaterką jest dwunastoletnia Julia mieszkająca w Kalifornii – to z jej perspektywy obserwujemy zachodzące zmiany – jak ludzie radzą sobie z coraz dłuższymi okresami jasności i ciemności, jak szybko zapominają co kiedyś oznaczała „normalność”, jak spowolnienie wpływa na zachowania ludzi – stają się bardziej impulsywni, agresywni – robią rzeczy, na które normalnie by się nie odważyli...

                 Gdyby nie recenzja na jednym z moich ulubionych blogów na pewno nie sięgnęłabym po tę pozycję – nie kusił mnie ani opis, ani okładka – zakładałam, że to lektura zdecydowanie nie w moim stylu. Ile jeszcze takich nieodkrytych, niesłusznie omijanych lektur przegapiłam...? „Wiekiem cudów” jestem zachwycona – to świetna powieść na jedno długie popołudnie, wieczór i kawałek nocy. ;) Wciągająca, intrygująca, a jednocześnie dająca do myślenia i przypominająca jak dużo mamy, a jak często zapominamy to doceniać, traktujemy jako daną na zawsze oczywistość. Jakim cudem pozwoliłam tej powieści tyle czekać w mojej biblioteczce?! Czy moglibyście polecić mi inne powieści w podobnym stylu? Będę bardzo wdzięczna. :)
sobota, 21 grudnia 2013 | By: Annie

"Szczęście smakuje truskawkami" - Barbara Faron

               Książka wyszperana podczas jednej z tysiąca wypraw do Dedalusa – zakupiona w ciemno, zaufałam swojej czytelniczej intuicji - skusiła mnie okładka, a także nieznane mi zupełnie nazwisko polskiej autorki. Takie odkrycia są dla mnie cenne – udowadniają, że za kilka złotych można zdobyć naprawdę ciekawe kąski literackie, a w dodatku odkryłam kolejną polską autorkę, której nazwisko warto zanotować gdzieś z tyłu głowy. Zawsze gustowałam w tego typu powieściach – solidnych obyczajówkach, bez tysiąca fajerwerków, skupiających się na przeżyciach wewnętrznych bohaterów. „Szczęście smakuje truskawkami” to historia pewnej rodziny o dość pogmatwanych relacjach, a akcja kręci się wokół dwóch głównych bohaterek – Agnieszki, która zmaga się z depresją oraz trzynastoletniej Ewy, która właśnie została przygarnięta przez swojego ojca, którego nigdy wcześniej nie poznała ...

               Książka jest realistycznie i sprawnie napisana – po prostu wierzy się autorce - nawet pamiętnik trzynastolatki został przedstawiony bardzo wiarygodnie, co na pewno stanowiło spore wyzwanie. Siła tej powieści tkwi w ciekawie, nieschematycznie skonstruowanych bohaterkach, które budzą sympatię, kibicujemy im w ich perypetiach. Może nie jest to jedna z tych pozycji, które mogą zawojować pierwsze miejsca list bestsellerów, ale ja czuję się w pełni usatysfakcjonowana lekturą. To solidna, dobrze napisana obyczajówka. Polecam.
piątek, 20 grudnia 2013 | By: Annie

"Siódmy sekret szczęścia" - Sharon Owens

                Powoli wracam do świata żywych – rodzice przylecieli wczoraj z dalekich podróży, a i ja wreszcie doczekałam wolnego na uczelni. Przede mną 18 wspaniałych dni wypełnionych po brzegi książkami, filmami i spotkaniami z najbliższymi - chwila na wyciszenie i odetchnięcie domowym klimatem – jednym słowem świąteczne lenistwo. :) A w planach mam także nadrobienie nawału zaległości recenzenckich, które koniecznie chcę uwiecznić na blogu jeszcze przed końcem roku... także mam nadzieję, że moja aktywność wzrośnie. :)

                W przedświątecznym okresie zawsze staram się wybierać lektury nieco lżejsze, wprowadzające w odpowiedni nastrój – nic przygnębiającego czy zbyt ambitnego. W tym roku zdecydowałam się podarować czas pozycji, która już od dawna cierpliwie czekała w mojej biblioteczce, odkładana „na zapas”, jako ostatnia nieprzeczytana książka bardzo lubianej przeze mnie autorki. „Siódmy sekret szczęścia” to historia Ruby, która w Wigilię traci męża w wypadku samochodowym, a następnie szyje 7 aksamitnych torebek i za ich sprawą odkrywa siedem sekretów szczęścia...

                 Mimo całego mojego wieloletniego uwielbienia do Sharon Owens muszę niestety przyznać, że początek tej książki, czyli pierwsze chwile po śmierci męża Ruby, to chyba jedna z najbardziej nierealistycznych scen jakie miałam okazję przeczytać – no po prostu tragedia. Banał za banałem, sztuczność aż odrzuca. Styl Sharon Owens doskonale sprawdza się w opisach romantycznych spacerów, popołudniowych herbatek i pięknych wnętrz. Natomiast jeśli chodzi o poważniejsze tematy to niestety wychodzą wszelkie jego mankamenty i płytkość... Na szczęście po przebrnięciu przez początek było już tylko lepiej.

                  „Siódmy sekret szczęścia” to sympatyczna lektura, bardzo lekka i optymistyczna. Może się podobać, ja nie umiem ocenić jej obiektywnie, bo mam spory sentyment do tej autorki – towarzyszy mi od lat. Nieco mnie rozczarowała, szczególnie początkiem, ale nie wiem czy to kwestia tego, że ta rzeczywiście powieść jest duża słabsza od innych pozycji autorki, czy być może pewnej już mojej wykształconej dojrzałości czytelniczej, której nabrałam przez lata - nie wierzę już bezkrytycznie w każde słowo autora – weryfikuję, oceniam, porównuję -  więcej wymagam. Mi się w miarę podobało, ale szczerze mówiąc oczekiwałam ciut więcej. Jest bardzo lekko, trochę świątecznie, ale bardzo zachwalać też nie będę. Jedna z słabszych książek autorki, a czytałam wszystkie, nie została mi już żadna... :( Polecam Wam za to gorąco wcześniejsze powieści Sharon Owens, takie jak „Tawerna przy Klonowej”, „Herbaciarnia pod Morwami”, „Dyskoteka przy Magnoliowej” – bardzo dobrze wspominam te książki, ciekawe jak odebrałabym je teraz... Zazdroszczę tym, którzy ich czytanie mają dopiero przed sobą – to dobra, ciepła i klimatyczna literatura kobieca... :)
środa, 11 grudnia 2013 | By: Annie

"Między nami" - Małgorzata Tusk

               Mam mieszane odczucie odnośnie tej pozycji. Początek wynudził mnie i zniechęcił, dopiero później zrobiło się znacznie ciekawiej... Coś mi nie do końca zaklikało w tej książce, nie czułam w niej szczerości, a osoba Małgorzaty Tusk nie wzbudziła mojej sympatii. Nużyły mnie opisy dzieciństwa, i denerwowały przemyślenia i jak to pani Tusk ma na wszystko metodę i sposób. Miejscami faktycznie, są to refleksje ciekawe i wartościowe, jednak jako całość nie wyczuwam w nich 100% szczerości i autentyczności - jakby autorka sama chciała się utwierdzić we własnym zdaniu... A większość to po prostu frazesy...

                  Najciekawsze fragmenty to te z bardziej współczesnych czasów – o byciu żoną premiera, podróżach po całym świecie, życiu w rozjazdach między Warszawą a Sopotem, a także o książkach, bo pani Małgorzata jest zapaloną czytelniczką. Szalenie podobała mi się historia jak to premier, będąc na Downing Street, wykonał podobno taniec Hugh Granta z „To właśnie miłość”. Jednak są to zaledwie ułamki, a jako całość nie czuję się zachwycona i w pełni usatysfakcjonowana lekturą... Zabrakło mi tu jakiejś iskry, która sprawiłaby, że z wypiekami na twarzy śledziłabym losy rodziny Tusków. Jest raczej drętwo i bez polotu, a historia jest jakby ugrzeczniona i okrojona – nie wiem czy to kwestia stylu pisania, czy po prostu autorka nie chciała zbyt wiele zdradzić... Szkoda, bo przecież życie ma bardzo ciekawe...
wtorek, 3 grudnia 2013 | By: Annie

Książki, jeszcze więcej ksiażek... :)

                W ostatnim czasie ogrom nauki nie pozwalał mi na poświęcanie blogowi należytej ilości czasu. Przyznam, że bardzo brakuje mi mojego książkowego kącika, ale nie pozwolę mu dłużej zarastać kurzem :). Na szczęście wiąż udaje mi się czytać, wykorzystuję do tego każdą nadarzającą się okazję – z uporem trwam w moim postanowieniu i czytam co najmniej jedną książkę tygodniowo. Sukcesywnie będę starała się nadrabiać recenzenckie zaległości, a na razie prezentuję Wam moje listopadowe nabytki. Niektóre z książek już przeczytałam, m.in. „Przekleństwa niewinności”, autobiografię Małgorzaty Tusk oraz świetne„Zanim się pojawiłeś”. W stosie znajduje się również kilka powieści, o których posiadaniu i przeczytaniu marzyłam od dawna, m.in. „Huragan” Laurenta Gaude, „Między nami” Chrisa Cleave, które właśnie czytam oraz ambitniejsze „Dziś wieczorem nie schodźmy na sny”. Mam obecnie ogromny apetyt na literaturę, najchętniej pochłaniałabym książkę za książką, z wypiekami przeglądam zapowiedzi wydawnicze i w myślach układam już kolejne stosiki... Niestety czasu brakuje... Z utęsknieniem wypatruję przerwy świątecznej, odliczam dni. Jeszcze tylko niecałe trzy tygodnie! :)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...