czwartek, 31 stycznia 2013 | By: Annie

"Drugi przekręt Natalii" - Olga Rudnicka


             W życiu bym się nie domyśliła, że dwie tak różne książki mogą wyjść spod pióra jednej autorki – i tu brawa za pomysłowość, oryginalność i nieszablonowość. Mowa oczywiście o Oldze Rudnickiej i jej świetnej powieści „Cichy wielbiciel”, którą miałam przyjemność przeczytać w zeszłym roku oraz o świeżynce wydawniczej „Drugi przekręt Natalii”. Jedna to rewelacyjna obyczajówka, druga zabawny kryminał z bohaterkami, które lubi się od pierwszej strony - obie książki, choć tak różne, są naprawdę dobre.

              Przyznam, że miałam pewne obawy rozpoczynając przygodę z siostrami Sucharskimi od drugiego tomu. Nie czytałam „Natalii 5”, ale teraz wiem, że na pewno sięgnę po tę pozycję, i to jak najszybciej. Nie, nie dlatego, że nie zrozumiałam treści drugiej części. :) Dlatego bo zżyłam się i zaprzyjaźniłam z  pięcioma siostrami Sucharskimi – dla mnie to postacie na miarę Tereski i Okrętki lub Janeczki i Pawełka z powieści Joanny Chmielewskiej, w których zaczytywałam się w dzieciństwie.

              Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić to tylko do rozwlekania niektórych scen – zdarzają się dialogi o niczym, które kręcą się wokół tematu, nic nowego nie wnosząc. Ale ogólne wrażenia mam jak najbardziej pozytywne. Najbardziej podobały mi się oczywiście bohaterki i ich próby prowadzenia własnego śledztwa oraz miłosne perypetie z policjantami. Autorka miała świetny, oryginalny i na pewno nietuzinkowy pomysł, który z powodzeniem wcieliła w życie. W książce jest sporo zabawnych dialogów i choć może nie zaśmiewałam się do łez, to czytałam z uśmiechem na twarzy. „Drugi przekręt Natalii” pochłania się szybko i lekko - to świetna i niegłupia rozrywka z dużą dawką dowcipu, w sam raz na poprawę humoru. Polecam :)
wtorek, 29 stycznia 2013 | By: Annie

"Niechciana prawda" - Agata Kołakowska


               Coraz bardziej lubię i coraz częściej sięgam po polskie obyczajówki. I, co najlepsze, wciąż odkrywam nowe polskie pisarki i kolejne ich powieści do posmakowania. Ostatnie tygodnie przyniosły mi dwie takie nowe znajomości, które mam nadzieję przerodzą się w długoletnie przyjaźnie. Pierwsza z nich, z Agatą Kołakowską, rozpoczęła się książką „Niechciana prawda”, którą czytałam podczas przygotowań do sesji. I choć w porównaniu z „Parazytologią” czy „Seminariami z cytofizjologii”  każda książka wypada rewelacyjnie to muszę przyznać, że najnowsza powieść pisarki to po prostu bardzo dobra obyczajówka. :)

                Rodzina jak z reklamy; matka, ojciec i syn. Ona kwiaciarka, on prawnik, mają piękny dom, wiodą szczęśliwe życie. Wszystko z zewnątrz wygląda na idealny obrazek i właśnie dlatego tak bolesna i szokująca jest wiadomość, że głowa rodziny odchodzi – i to do innego mężczyzny...

                Co najbardziej mi się podobało w tej powieści, to sami bohaterowie – wiarygodnie skonstruowani i autentyczni – mogą być każdym; przechodniem na ulicy, mijana osobą... W trakcie czytania nieustannie zastanawiałam się - jak to możliwe, że można ukrywać swoją orientację przez tyle lat, i to przed najbliższymi osobami? Cały czas pozostaje to dla mnie trochę niepojętne, choć widocznie można - coraz częściej słyszy się o takich przypadkach, i to nie tylko w książkach... I mimo, że nie określiłabym tej pozycji mianem przebojowej, to dla miłośników literatury obyczajowej może stanowić smaczny kąsek. „Niechciana prawda” to realistyczna, życiowa, mądra i przede wszystkim bardzo dobrze napisana powieść. Polecam.

Czytaliście jakieś inne książki tej autorki? Które szczególnie polecacie? :)
wtorek, 22 stycznia 2013 | By: Annie

"Hobbit" - J.R.R. Tolkien


             Nie wiem czemu, ale wieki temu ubzdurałam sobie, że Tolkien to literatura z najwyższej półki – czytać mogą wyłącznie wytrawni i dojrzali czytelnicy, a zrozumieć to już tylko nieliczni wybrańcy. I żyłam sobie w takim przekonaniu ładnych parę lat aż w końcu do sięgnięcia po „Hobbita” skłoniły mnie dwa czynniki; po pierwsze było mi autentycznie wstyd, że do tej pory nic tego pisarza nie przeczytałam (podejścia do I tomu Władcy Pierścieni w 4 klasie podstawówki nie liczę – zniechęciłam się wtedy okrutnie i przede wszystkim straszne wynudziłam :)). Po drugie zachęciło mnie obejrzenie ekranizacji – a dokładniej to byłam ogromnie ciekawa jak z takiej chudej książki można zrobić tyle godzin filmu, i to jeszcze w trzech częściach. Bo szczerze mówiąc film odbieram średniawo – zbyt efekciarsko jak dla mnie. :)

              Tak więc zasiadłam, otworzyłam książkę i zdumiona przeczytałam w kilka dni, co biorąc pod uwagę nawał nauki jakim zostałam ostatnio przytłoczona jest naprawdę szybkim tempem. Jakie było moje zaskoczenie i zdziwienie – Tolkien jest dla ludzi, i co więcej, można go czytać dla przyjemności! „Hobbita” odbieram jako przyjemną bajeczkę, wprowadzenie do krainy Śródziemia. Podobało mi się, aczkolwiek bez rewelacji. Oczywiście, sam pomysł, stworzenie nowego świata, jego historii, wszystkich stworzeń to jeden wielki popis wyobraźni autora – podziwiam. Jednak czuję pewien niedosyt, niektóre wydarzenia zostały przedstawione niemalże w telegraficznym skrócie, a język określiłabym jako skierowany do znaczenie młodszych czytelników. To w sumie by nawet pasowało, bo gdzieś czytałam, że pomysł na książkę zrodził się w głowie Tolkiena podczas opowiadania bajek swoim dzieciom :)

              W każdym bądź razie Tolkien został przeze mnie oswojony, a świat Śródziemia zaciekawił mnie i niebawem zrobię drugie podejście do Władcy Pierścieni. W moim odczuciu to literatura, którą po prostu trzeba poznać. :)
 _________________
               A na koniec trochę prywaty - powoli wracam do normalnego świata, najcięższy egzamin z biologii już napisany, mam nadzieję, że zaliczę – wyniki w piątek, więc trzymajcie kciuki. :)  Przede mną jeszcze tylko matematyka, ale przy egzaminie z biologii to jak odpoczynek. ;) Mam także kilka zaległych recenzji do napisania, stosik do wstawienia, także w najbliższym czasie na blogu będzie się działo. :)
piątek, 4 stycznia 2013 | By: Annie

Top 10: dziesięć najbardziej wyczekiwanych premier 2013 roku


Top 10 to akcja Futbolowej – autorki blogu „Kreatywa”, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się rożnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta.


               Rzadko biorę udział w tej akcji, ale akurat ten temat wyjątkowo mi podpasował - doskonały pretekst do przejrzenia zapowiedzi i poszperania trochę na stronach wydawnictw. :)

Oto moje "typy". Jest ich tylko 8, ale właśnie tyle udało mi się wyszperać. Oczywiście, jest mnóstwo innych, ciekawych zapowiedzi, ale to właśnie na te, konkretne tytuły będę wyczekiwała z ogromną niecierpliwością. :)


- "Podróżniczki. W gorsecie i krynolinie przez dzikie ostępy" - numer jeden na mojej liście do zdobycia, premiera już 23 stycznia!
- "Słodka przynęta" - najnowsza książka Iana McEwana - premiera 28 sierpnia
- "Życie Pi" - wznowienie słynnej książki, na którą poluję od dawna - premiera 9 stycznia
- "Wnuczka do orzechów" - najnowsza książka Musierowicz, mam nadzieję, ze ukaże się już w 2013 roku!
- "Dom w Riverton" - kolejne wznowienie książki nigdzie już niedostępnej - premiera w maju
- Czwarta cześć cyklu "Córki" - w Stanach jest już dostępna, mam nadzieję, ze w Polsce ukaże się w 2013 roku :)
- "Lewa strona życia" - najnowsza powieść Lisy Genovy, autorki rewelacyjnego "Motyla" - premiera 6 lutego
i... absolutny hit - Andrzej Sapkowski zapowiedział, że pisze kontynuację "Wiedźmina" i jest szansa, ze ukaże się jeszcze w tym roku... :))
wtorek, 1 stycznia 2013 | By: Annie

"Książę mgły" - Carlos Ruiz Zafon


            Pierwszy poranek 2013 roku rozpoczęłam książkowo; po odespaniu Sylwestrowego szaleństwa, wczesnym popołudniem, przy pierwszej porannej kawie, doczytałam „Księcia mgły” autorstwa doskonale mi znanego Carlosa Ruiza Zafona. Bardzo lubię i cenię sobie tego pisarza – za jego wciągający styl, lekkie pióro, umiejętność żonglowania napięciem i ciągłe zaskakiwanie czytelnika. Uwielbiam ten niesamowity nastrój, który towarzyszy nieodłącznie wszystkim jego powieściom. Tych elementów nie zabrakło i w „Księciu mgły” - ta pozycja to taki przyjemny smaczek, choć daleko jej do "Cienia wiatru"... :)

           Kto nie zna jeszcze twórczości tego pana, koniecznie musi nadrobić zaległości, naprawdę warto!

          I tym sposobem została mi tylko jedna nieprzeczytana książka w dorobku tego pisarza – „Pałac północy”. I teraz dylemat - mieć ciastko czy zjeść ciastko? :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...