wtorek, 30 lipca 2013 | By: Annie

"Idealnie dobrani" - Catherine McKenzie

               Lubię romantyczne historie. Pisarze tacy jak Sharon Ownes, Cecelia Ahern czy odkryci w zeszłym roku Guillaume Musso oraz Lesley Lokko dają przykład, że o miłości wciąż można pisać świeżo, nieschematycznie i z polotem. Natomiast „Idealnie dobrani” to dla mnie po prostu papierowa wersja jednej z tysiąca średniawych amerykańskich komedii romantycznych, gdzie ładna aktorka przeżywa klasyczny schemat: samotność - miłość - kryzys - happy end. Nuda.

               Anne właśnie zakończyła kolejny nieudany związek. Przypadkowo znaleziona na ulicy wizytówka sprawia, że nasza bohaterka trafia do firmy organizującej aranżowane małżeństwa i za niecałe 10 000 dolarów mogą znaleźć jej idealnie dobranego męża...

               Przyznam, że nieco zmęczyła mnie ta książka i gdyby nie to, że akurat potrzebowałam czegoś naprawdę lekkiego i że mam ogromne wyrzuty sumienia w związku z kilkunastoma pozaczynanymi książkami, doczytanymi do połowy... to pewnie tej również bym nie doczytała i rozczarowana dorzuciła do sterty „kiedyś dokończę”. Od czasu do czasu tego typu lekturom nie mówię nie, ale w miarę czytania tych kilkuset stron czułam jak stopniowo osadza mi się na mózgu szlam w postaci niewiarygodnej, polukrowanej, hollywoodzkiej historii z nudnymi, płaskimi, papierowymi bohaterami, których nie mogłam nawet polubić, nie mówiąc o wczuciu się w ich losy. Książka nie jest tragiczna, autorka pisze lekko i płynnie, jest kilka ciekawszych momentów, jednak nie równoważy to nudy i powtarzalności tej pozycji i, mimo dobrych chęci, zupełnie nie mogłam się wciągnąć w tę historię, nie poruszyła mną... Książkę oceniam średnio - dało się przeczytać, ale czuję, że historia wyparuje mi z głowy szybciej niż do niej trafiła. Zdecydowanie wolę obejrzeć półtoragodzinną komedię romantyczną w miłym towarzystwie niż męczyć się z papierową wersją kilka dni... Po „Idealnie dobranych” spodziewałam się nieco więcej, choć były to niczym nieuzasadnione oczekiwania. Ani nie polecam, ale też nie będę odradzać, bo miłośnikom gatunku może się spodobać. Ja jednak wolę nieco mniej schematyczne i nietuzinkowe historie miłosne, które zamieszkują umysł czytelnika jeszcze długo po zakończeniu czytania... Niestety, od "Idealnie dobranych" bije banałem.


A już jutro ruszam w kolejną podróż – tym razem będę zwiedzać Budapeszt i okolice. Biorę kilka książek w podróż, ale jak będzie z czytaniem – zobaczymy. Na pewno w bagażu znajdzie się miejsce na jakiś kryminał Agaty Christie... :)
czwartek, 18 lipca 2013 | By: Annie

No to w drogę... :)

             Od kilku dni pieczołowicie wyławiałam z mojej biblioteczki kolejne pozycje i układałam je w coraz to różniejsze konfiguracje, starannie tworząc stosik, który będzie mi towarzyszył w ciągu najbliższych 10 dni. Spędzę je na mazurskiej wsi, a do dyspozycji będziemy mieli piękny domek na rzeką, nieco odcięty od świata, co wprost narzuca obecność dużej ilości książek. :) Powieści starałam się wybierać rozsądnie, rozważnie i  przede wszystkim mierzyć siły na zamiary - oto efekty: dwa kryminały, które mają mnie przestraszyć wieczorami, gdy za oknami ciemno i cicho, do czego jestem zupełnie nieprzyzwyczajona. Znalazło się również miejsce dla kilku obyczajówek - może wreszcie uda mi się nawiązać bliższą znajomość z Doris Lessing. Natomiast "Idealnie dobrani" wydają mi się być wymarzoną książką do opalania - mam nadzieję, że się nie rozczaruję, zarówno jeśli chodzi o lekturę, jak i obecność słońca. :) Pojawiły się aż trzy akcenty islandzkie i jakże adekwatny akcent syberyjski. Nie pozostaje mi nic innego jak wszystko to spakować i rano ruszać w drogę. Do napisania! :)
piątek, 12 lipca 2013 | By: Annie

"Żony ze Stepford" - Ira Levin

            Po świetnym, bardzo klimatycznym „Dziecku Rosemary” postanowiłam zapoznać się z dalszą twórczością Iry Levina, co okazało się wcale nie takim prostym zadaniem – jego powieści są już od dawna niedostępne w zwykłych księgarniach, ale o ile większa jest radość z zakupu książki jeśli jej zdobycie jest wyzwaniem. :) To poczucie satysfakcji, że oto wyszperało się wreszcie coś innego, nie z listy bestsellerów czy świeżynek literackich - niepodrabialne. ;) Za grosze na allegro zaopatrzyłam się „Żony ze Stepford” – krótką historię małżeństwa, które sprowadza się do idealnego, amerykańskiego miasteczka Stepford, w którym kobiety są tak idealne, że jest to aż podejrzane...

             Moim zdaniem jest to książka słabsza niż „Dziecko Rosemary”, choć wciąż utrzymuje fajny klimat. Lubię to, jak autor buduje napięcie – niby wszystko idealnie, szczęśliwa rodzina, a czytelnik już wie, że pod ta kruchą warstwą czai się coś złego. :) Sympatyczna lektura, choć zdecydowanie nie powala na kolana. Do pochłonięcia z jedno wakacyjne popołudnie. Na pierwsze spotkanie z tym autorem zdecydowanie polecam „Dziecko Rosemary”, choć „Żony ze Stepford” też stanowiły ciekawą, nietuzinkową lekturę.
czwartek, 11 lipca 2013 | By: Annie

"Instytut" - Jakub Żulczyk

            Dawno nie oszalałam na punkcie książki tak, żebym nie mogła doczekać się kiedy ją wreszcie dorwę i pochłonę. „Instytut” zafascynował mnie od pierwszej strony za sprawą piekielnie wciągającego wstępu – z resztą przeczytajcie sami TUTAJ. Agnieszka wraz z grupą znajomych zostaje uwięziona w swoim mieszkaniu. Winda nie działa, krata do schodów zamknięta, telefon i internet odcięte, z komórek tajemniczo zniknęły karty... A na wycieraczce leży kartka „to nasze mieszkanie”... Brzmi intrygująco, prawda?

                Niestety, potem nieco się rozczarowałam... Książkę czyta się bardzo dobrze, szybko i sprawnie, jednak musze się trochę poczepiać. :( Po pierwsze denerwowały mnie pewne nielogiczności – mieszkają na 5 piętrze i niby nikt na ulicy nie usłyszy ich wołania z balkonu? Bez żartów. Wystarczyłoby przenieść akcję o 3-4 piętra w górę a już byłoby dużo wiarygodniej. Poza tym determinacja bohaterów pozostawia wiele do życzenia – w trakcie czytania do głowy przychodziło mi mnóstwo pomysłów jak mogliby próbować się wydostać – a oni siedzą bezczynnie jak małe dzieci...
Po drugie niezbyt polubiłam główną bohaterkę – dla mnie jej zachowania i roszczenia są nieco niezrozumiałe, ale to już chyba kwestia indywidualnej oceny. W historię wplecione są jej wspomnienia – i nie jest to moim zdaniem najszczęśliwszy zabieg. Czytelnik myślami jest w Instytucie, obgryza paznokcie i z wypiekami na twarzy czeka na dalszy rozwój akcji, a tu nagle, w najciekawszym momencie, 30 stron wspomnień z młodości Agnieszki... Frustrujące :/
Po trzecie – zakończenie. Według mnie nie odpowiedziało na najważniejsze pytanie – dlaczego? Jakby autorowi zabrakło pomysłu. I to chyba jest mój główny zarzut względem tej pozycji...

                Jako, że zawsze łatwiej narzekać niż wychwalać skupiłam się na wadach „Instytutu”. Jednak nie żałuję przeczytania tej książki. To dobra i ciekawa historia i mimo kilku niedociągnięć, wciąż bardzo wciągająca  Moim zdaniem pomyśl jest świetny, ale nieco zmarnowany. Szału nie ma, ale chyba wciąż warto przeczytać.
wtorek, 2 lipca 2013 | By: Annie

Książkowo :)

          Zgodnie z obietnicą i comiesięczną tradycją wrzucam moje najnowsze nabytki. :)
Cztery pierwsze książki od dołu to pozycje do recenzji, pozostałe to moje własne zakupy, m.in. efekt kolejnej świetnej wyprzedaży na stronie Znaku i łowów na allegro. Obecnie kończę czytać "Instytut" i mam bardzo mieszane wrażenia - historia jest fascynująca i wciągająca, ale są pewne "ale". O tym przy innej okazji. :) Po tym całym maratonie nauki mam takie odczucie, że muszę nauczyć się czytać "na nowo", bo odruchowo uczę się na pamięć nazw ulic, nazwisk, kolejności wydarzeń itd. Takie zboczenie ;D Mam teraz ogromny apetyt na książki - na poruszające, nietuzinkowe lektury. W ciągu najbliższych 3 miesięcy chciałabym wreszcie bliżej zapoznać się z twórczością Doris Lessing, zasmakować w literaturze iberoamerykańskiej oraz przeczytać jakąś lekturę z półki "wszyscy znają, tylko ja nie", np. "Mistrza i Małgorzatę" czy "W drodze" Kerouaca.. :)


            A oto drugi stosik, który upolowałam na stoisku z tanią książką na Dniach Ursynowa. Książki były po 2 złote, wiec jak mogłam się nie skusić na bardzo dobrą i nieco zapomnianą serię KIK? :) Liczę, że udało mi się wyłowić trochę smaczków, najbardziej ciekawią mnie "Układ" oraz "Raj".

poniedziałek, 1 lipca 2013 | By: Annie

Prywatnie...

            Sesja wreszcie zakończona i aż ciężko mi w to uwierzyć, ale zdałam wszystkie egzaminy w pierwszym terminie! Najbardziej jestem dumna z chemii, którą jako jedyna na roku zaliczyłam na 5 oraz z oceny 4,5 z botaniki. Nie wiem jakim cudem udało mi się tego dokonać, cieszę się jak głupia. :) W pełni zasłużyłam na długie wakacje, które zapowiadają się bardzo intensywnie i ciekawie, głównie pod znakiem włóczęgi po Europie. Mam nadzieję, że w towarzystwie wspaniałych osób i równie wspaniałych lektur. Jutro wyruszam w pierwszą podróż – do Czech, z moim szalonym tatą, na koncert jednego z naszych ulubionych zespołów, Pet Shop Boys. :D
Oto miks ich największych przebojów, posłuchajcie, bo czuję misję szerzenia ich muzyki. :D Niestety, prawie nikt z moich znajomych ich nie zna.... (Wyłączam tu G., który na pewno zaraz się oburzy - on zna ;))


               Jeszcze jutro rano lub za kilka dni postaram się zamieścić stosik czerwcowy, bo trochę się tych nowych książek nazbierało. :) Mam również do popełnienia kilka wpisów z zaległymi recenzjami. Liczę, że blog wreszcie nieco odżyje. :) (Pierwsza zmiana -  nowe zdjęcie profilowe - jak Wam się podoba? :))

             Także... powoli wracam do życia po mega intensywnym okresie nauki. Szczerze mówiąc, gdy w zeszłym roku wybierałam farmację, trochę lekceważyłam ostrzeżenia studentów z wyższych lat o ogromie nauki i braku jakiegokolwiek normalnego życia. Cóż... niestety te ostrzeżenia w większości się sprawdziły, o czym świadczy smutna ilość przeczytanych przez mnie książek od początku roku... Ale nie ma tego złego – dzięki zmniejszonej ilości czasu na czytanie rozsądniej dobieram lektury i widzę małą poprawę w moim zachłannym książkoholizmie... :)

Życzę wszystkim udanych wakacji! Nareszcie!!!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...