czwartek, 30 sierpnia 2012 | By: Annie

"Wyspa gwiazd" - Carl Hiaasen


           Od razu, na wstępie, muszę zaznaczyć, że tzw. czytadła bardzo lubię i chętnie po nie sięgam, o czym już wielokrotnie pisałam. Niestety, coraz trudniej mnie zachwycić i zadowolić - jednak wciąż jest to możliwe, co udowadniają takie książki jak na przykład „Pamiętne lato” czy „Przebojowa Polka w Londynie”, tu sięgając pamięcią tylko do kilku ostatnio przeczytanych pozycji. W przypadku „Wyspy gwiazd” coś nie do końca mi zaklikało - lubię lekką literaturę, wolę jednak, żeby niosła pewne przesłanie, mądrość czy chociażby jakiś element, który zostaje w czytelniku na dłużej – tu mi tego zabrakło...

           Powieść jest ze wszech miar bardzo „amerykańska”. Mamy tu rozpuszczoną i zblazowaną gwiazdkę, jej sympatyczną i mądra dublerkę, złego paparazzo, brzydkiego ochroniarza i samozwańczego stróża prawa. Ogólnie pozycję można opisać jako satyrę ze świata amerykańskich celebrytów, którzy kompletny brak talentu i głupotę maskują skandalami, nagością i romansami.

          Powiem tak; jak ktoś czyta trzy książki rocznie i uwielbia plotki ze świata celebrytów to „Wyspa gwiazd” może się spodobać, i to nawet bardzo. Szybko i lekko się czyta, cały czas coś się dzieje, choć miejscami próby wzajemnego przechytrzania się bohaterów są nieco przekombinowane. Ja jednak naczytałam się już sporo takich powieści i wiem, że ta niczym szczególnym ani nadzwyczajnym nie wyróżnia na tle innych, a żeby zaspokoić moją rządzę pikantnych newsów wystarczą mi sporadyczne odwiedziny na Pudelku. :) Kto ma ochotę na coś bardzo lekkiego, żeby trochę się pośmiać i zajrzeć pod pierzynę świata sławnych i bogatych, niech czyta. To taka książka w sam raz do torebki, można wyjąć w autobusie, w poczekalni, zająć czymś myśli, oczy i czas – nic nadzwyczajnego. W kategorii lekkich czytadeł plasuje się średnio. Tym razem bez zachwytów, choć może to nie był po prostu dobry czas na tego typu powieść... :( 
poniedziałek, 27 sierpnia 2012 | By: Annie

"Przebojowa Polka w Londynie" - Ada Martynowska


         Londyn darzę miłością głęboką i wierną. Jest moim absolutnym numerem jeden wśród europejskich miast, przeganiając w moim prywatnym rankingu Neapol, którym byłam zachwycona i romantyczny Paryż. Byłam w nim kilka razy i wraz z każdą kolejną wizytą wciąż odkrywam nowe, niezwykłe zakątki. Londyn ma dla mnie niesamowity klimat, uwielbiam jego międzynarodowość, a jednocześnie staroświecki dystans, małe, ukryte skwery pełne zieleni, urokliwe kawiarnie i świetne sklepy. Gdybym miała wyprowadzić się z Warszawy to tylko do Londynu. To taka mała dygresja tytułem wstępu, bo moje uwielbienie do tego miasta wpływa znacząco na ocenę książki, którą właśnie skończyłam czytać – „Przebojowa Polka w Londynie” Ady Martynowskiej.

        Ta powieść to jakby połączenie „Londyńczyków” i „Wyznań zakupoholiczki”. Jest zabawnie, a jednocześnie książka ukazuje dużo prawdy o wielkiej imigracji Polaków do Wielkiej Brytanii i zderzeniu kulturowym z powściągliwymi Anglikami. Głowna bohaterka, Beata, to po prostu fajna, zwyczajna, wesoła dziewczyna, która próbuje swoich sił w branży PR i przeżywa liczne perypetie miłosne. Wszystko to opisane z dowcipem, lekko i z polotem sprawia, że książkę błyskawicznie i miło się czyta. Fajnie było powrócić we wspomnieniach do całkiem dobrze znanych mi miejsc...

          Lubię sobie urozmaicać czytanie – nie ma w tym żadnej reguły, a to, którą książkę wybiorę z półki, zależy w dużej mierze od mojego nastroju i zwykłego przypadku. A, że lubię takie lekkie powieści to często po nie sięgam i uważam, że nie ma tu żadnego powodu do wstydu, że nie czytam samych noblistów i nie pochłaniam na śniadanie Llosy czy Marqueza. Oczywiście, na tego typu ambitniejszą lekturę również czasami mam ochotę, ale kobiece obyczajówki po prostu lubię i się tego nie wstydzę. :) "Przebojowa Polka w Londynie" bardzo mi się podobała i uważam, że napisać tego typu lekkie, a dobre i niegłupie czytadło, to wbrew pozorom i głosom sceptyków, prawdziwa sztuka. Adzie Martynowskiej jak najbardziej się to udało. Czekam z niecierpliwością na dalsze peryperie Beaty!

Trochę wspomnień powróciło... :)


Piękny, zielony skwer w Mayfair
Jak z bajki - Knightsbridge
Z mamą, w Island Gardens
sobota, 25 sierpnia 2012 | By: Annie

"Krwawe szaleństwo" - Karen Marie Moning


          Lubię od czasu do czasu sięgnąć po coś naprawdę lekkiego, niezmuszającego do wysiłku intelektualnego. Nie żadną literacką niespodziankę, a po coś dobrze mi znanego, kiedy dokładnie wiem czego mogę się po danej pozycji spodziewać. I w takich przypadkach doskonale sprawdzają się kontynuacje znanych mi już serii. Tym razem z przyjemnością  przeczytałam drugą część Kronik Mac O’Connor, czyli „Krwawe szaleństwo”.

          Zwyczajne życie MacKayli Lane uległo całkowitej przemianie, gdy postawiła stopę na irlandzkiej ziemi i została wrzucona w świat zabójczej magii i starożytnych tajemnic. Walcząc o ocalenie życia, Mac musi odnaleźć Sinsar Dubh, mającą miliony lat księgę najmroczniejszej magii, w której znajduje się klucz do władzy nad światami elfów i ludzi.  Przez stulecia mroczne królestwo elfów współistniało ze światem ludzi. Teraz mury zaczynają pękać, a Mac jest jedynym, co stoi między obiema krainami.

          Tym razem jest o wiele mroczniej i drapieżniej niż w poprzedniej części. Także bohaterka przechodzi metamorfozę - dojrzewa, dorasta, odkrywa w sobie pierwiastek zła. Wszystkie te zmiany wpływają jak najbardziej na korzyść książki, którą oceniam jako pozycję ciekawą, choć może nie powalającą. Jest tu i trochę erotyki, i wulgaryzmów, a to wszystko okraszone ciętym, pikantnym językiem i dużą dawką dowcipu. Dobrze, lekko i szybko się ją czyta. Podobała mi się, choć wydaje mi się, że mój czytelniczy środek ciężkości przesunął się ostatnio zdecydowanie w stronę literatury obyczajowej, a oddalił od fantastyki, za którą jeszcze kilka lat temu szalałam... Niemniej po dalsze przygody Mac sięgnę z przyjemnością. Kto szuka sporej dawki śmiechu połączonej z ciekawą przygodą w świecie nadprzyrodzonych istot – zachęcam do zapoznania się z tą serią. :)
niedziela, 19 sierpnia 2012 | By: Annie

"Pamiętne lato" - Lesley Lokko


           Lesley Lokko jest, jak do tej pory, moim największym, tegorocznym odkryciem i objawieniem. Jej „Gorzka czekolada” oczarowała mnie i pochłonęła bez reszty, a „Pamiętne lato” tylko utwierdziło w przekonaniu, że jest to pisarka, nad której twórczością warto zatrzymać się na dłużej i posmakować z niej jak najwięcej.

           W „Pamiętnym lecie” występuje schemat podobny do tego z „Gorzkiej czekolady” – mamy trzy główne bohaterki, wywodzące się z różnych środowisk: Maddy – rudowłosą Amerykankę, marzącą o aktorskiej karierze,  Julię, pragnącą wybić się z klasy pracującej jako pani adwokat oraz Somalijkę Nielę, która ucieka przed wojną i zaaranżowanym małżeństwem. Śledzimy ich losy przez kilkanaście lat, obserwujemy jak stopniowo dojrzewają, dorastają, jak ich ścieżki po kilku latach krzyżują się za sprawą rodziny Keelerów. Mamy tu również rodzinną tajemnicę w tle, a także odwiedzamy przeróżne zakątki świata; od Londynu zaczynając, a na Somalii i Mozambiku kończąc. Uwielbiam takie grube, opasłe książki, w które można się zanurzyć na kilka dobrych dni. Takie, z których bohaterami można zżyć się i śledzić ich losy na przestrzeni lat, obserwować jak się zmieniają, jak bohaterki ze zwyczajnych, młodych dziewczyn stają się silnymi kobietami. To wszystko zapewnia  w swoich powieściach Lesley Lokko. I właśnie tym mnie oczarowała i zasłużyła sobie na dopisanie do mojej naprawdę krótkiej listy pisarzy, których zamierzam przeczytać wszystko, co tylko wyszło spod ich pióra..

          „Pamiętne lato” oceniam nieco słabiej niż „Gorzką czekoladę”, nie oznacza to jednak, że książka nie jest dobra. Wprost przeciwnie, spędziłam z nią naprawdę miły czas, tylko po prostu wypada nieco słabiej na tle ideału jakim jest dla mnie „Gorzka czekolada”. To inspirująca, świetnie napisana powieść, o życiu i jego meandrach – po prostu świetne, obyczajowe czytadło. Gorąco polecam obie książki autorki, które miałam przyjemność do tej pory przeczytać. Na półkach mojej biblioteczki czekają jeszcze dwie inne powieści Lesley Lokko „Jedna bogata, druga biedna” oraz „Świat u stóp” – chyba na zrazie nie będę po nie sięgać, zachomikuję je sobie na później, być może jako smaczek na zimowe wieczory. :)

           A, i jeszcze mała dygresja. Ta okładka – nawet ładna, tylko skąd pomysł na nią? W książce nie występuje żaden dom leżący tak blisko morza, a na pewno nie w takiej karaibskiej scenerii. Może ktoś rozwikła dla mnie tę tajemnicę? :)
sobota, 18 sierpnia 2012 | By: Annie

"Upalne lato Marianny" - Katarzyna Zyskowska-Ignaciak

          Muszę przyznać, że coraz bardziej lubię i doceniam współczesną, polską literaturę obyczajową. Na początku mojej blogowej przygody podchodziłam do niej bardzo sceptycznie i nieufnie, o czym kilkukrotnie pisałam. Potem spotkałam na mojej czytelniczej drodze takie autorki jak Katarzyna Enerlich, Karolina Święcicka czy Olga Rudnicka, które skutecznie zwalczyły we mnie dystans do tego typu książek. Ostatnio z przyjemnością sięgnęłam po kolejną polską pozycję, „Upalne lato Marianny” Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak, ogromnie ciekawa jaka to historia może się skrywać pod tak piękną okładką. 

           Pokusiłabym się o stwierdzenie, że ta książka to idealna powieść na wakacje. Mamy tu pierwszą miłość dorastającej dziewczyny, upalne lato, wolność po maturze (Marianna jest dokładnie w moim wieku, co stanowiło dla mnie dodatkowy atut :)), a także sielski obraz polskiej wsi – piękny, rodowy dwór, służbę, konne przejażdżki i pikniki nad rzeką, a gdzieś tam w tle, niedochodzące do świadomości Marianny, echo zbliżającej się wojny. Jednak tym, co najbardziej mi się podobało, była ta nieświadomość bohaterów, co przyniesie zbliżająca się jesień. My, czytelnicy, oczywiście wiemy co nastąpi we wrześniu’39, ale bohaterka snuje swoje plany o zbliżających się studiach w Warszawie, o podróżach, o nowych znajomych - i chyba właśnie to jest najbardziej poruszające i niesamowite w tej książce – nigdy nie wiadomo co czeka za zakrętem, czas weryfikuje nasze plany i marzenia...

          Jedyne, co nie do końca mi zaklikało w tej powieści to język; momentami zbyt prosty, a czasami nawet nieco infantylny. Zdania w stylu: „Marianna wstała. Podeszła do okna. Zamknęła okno.” są moim zdaniem zupełnie zbyteczne. Ale taki mankament niknie podczas lektury, bo ksiązkę czyta się naprawdę szybko i ciekawie.

          Może nie jest to lektura z najwyższej pólki, ale na wakacje, dla osób spragnionych ciekawej i bardzo klimatycznej literatury obyczajowej „Upalne lato Marianny” może okazać się niezłym smaczkiem, w sam raz do pochłonięcia w jedno lub dwa leniwe, letnie popołudnia. Marianna to ciekawa postać, wymykająca się ówczesnym konwenansom, łakoma przygód i pragnąca smakować życie. Jestem ciekawa jak poprowadzona zostanie jej historia w kolejnych tomach, bo „Upalne lato Marianny” to dopiero pierwsza część z zapowiadanej sagi rodzinnej. Dla mnie to ogromny atut i czekam z niecierpliwością na dalsze przygody bohaterki.

Rzadko oglądam trailery książek, ale ten całkowicie mnie urzekł. Zobaczcie sami:

piątek, 17 sierpnia 2012 | By: Annie

"A.B.C." - Agata Christie


         Zanurzenie się w świat kryminałów Agaty Christie jest dla mnie za każdym razem ogromną przyjemnością i wyzwaniem dla śledczych zdolności. Po genialnym „I nie było już nikogo”, okrzykniętym przez fanów pisarki jej najlepszym kryminałem, nie spodziewałam się, że w ogóle istnieje powieść jej autorstwa, która spodoba mi się równie mocno. A tu niespodzianka, kilka miesięcy po słynnym „I nie było już nikogo” napotkam na mojej czytelniczej drodze, a dokładniej wyszperałam w małej, górskiej księgarni, spośród stosu nieco przykurzonych książek, kolejną powieść, która spodoba mi się jeszcze bardziej. A mianowicie „A.B.C.”, które było moim pierwszym spotkaniem z nietuzinkowym Herkulesem Poirotem.

         Tajemniczy A.B.C. rzuca wyzwanie słynnemu detektywowi, a kolejność dokonywanych morderstw opiera się na porządku alfabetycznym. Więcej zdradzać nie będę, bo mam wrażenie, że im więcej szczegółów jest znanych, tym bardziej obdziera się kryminały Agaty z ich niepowtarzalnego uroku. Ja jej książki kupuję i czytam w ciemno, zupełnie nie znając ich opisów – lubię jak są dla mnie zupełną zagadką, wtedy smakują o niebo lepiej. :)

          Co tu dużo pisać, „A.B.C.” to kolejny przejaw niesamowitego, kryminalnego geniuszu Agaty Christie. Jak zwykle pozostaję pod ogromnym wrażeniem jak misternie, szczegółowo i bezbłędnie skonstruowana jest ta historia i jednocześnie jestem pełna podziwu dla pomysłowości i kreatywności autorki. Tradycyjnie, książkę czyta się świetnie i szybko - większość połknęłam w pociągu, a samo zakończenie przeczytałam już w domu. A na deser zaserwowałam sobie wpis na temat „A.B.C.” z „Sekretnych zapisków Agaty Christie” - niesamowita możliwość zerknięcia w umysł autorki, do jej notatek i zapisków, jak stopniowo rodził się w niej i dojrzewał pomysł na książkę - prawdziwy smaczek.
A tak właśnie sobie czytałam... :)

            A ja dalej będę konsumować kryminały Agaty, to był już trzeci w tym roku i na pewno nie ostatni. A na dniach planuję przeczytać jej „Autobiografię” – to dopiero musi być czytelnicza uczta i niepowtarzalna możliwość wglądu w pasjonujące życie Królowej Kryminałów. Mam też sporo recenzenckich zaległości do nadrobienia, ale wszystko w swoim czasie. :) Wyjazd do Krakowa, a potem w góry był bardzo, baaardzo udany. Oczywiście przywiozłam pokażną górę nowych książek, ale jak można się oprzeć uroczym, krakowskim księgarniom? :) Ale o tym przy okazji jakiegoś najbliższego stosu. :)
poniedziałek, 6 sierpnia 2012 | By: Annie

"Dziewczyny w podróży" - Amanda Pressner, Holly C. Corbett, Jennifer Baggett


          Kiedy czytanie książki rozwleka się w nieskończoność to świadomie wydłużanie czasu poświęconego na jej lekturę może oznaczać tylko dwie rzeczy; pierwszą i chyba najbardziej oczywistą – książka jest tak beznadziejna, że aż trudno przez nią przebrnąć. Albo też drugą, o wiele rzadziej spotykaną – powieść jest tak fajna, że aż nie chce się z nią rozstawać, bo gdy przeczyta się ostatnią stronę, nagle będzie już po wszystkim... I właśnie z takim, drugim wariantem, miałam przyjemność ostatnio się spotkać i kilka dniu temu, ku mojemu smutkowi, zakończyłam przygodę z „Dziewczynami w podróży”, pozycją jakby wprost stworzoną dla moich czytelniczych potrzeb i gustów. :)

           Każdy, kto od czasu do czasu podczytuje to, co piszę, na pewno wie, że uwielbiam podróżować. Dostałam to pewnie w genach, bo oboje moi rodzice mnóstwo jeżdżą po całym świecie, systematycznie odkrywając jego najdalsze zakamarki. Ciągnie mnie w drogę, a dodatkowo ta książka podziałała na mnie bardzo inspirująco. Mam teraz autentyczną ochotę spakować wielki plecak, jechać na najbliższe lotnisko i ruszyć w ten wielki świat. I smakować, czerpać z niego garściami, podobnie jak Holly, Jen i Amanda, czyli trzy przyjaciółki, które na rok porzuciły swoje nowojorskie życie, aby odbyć podróż dookoła świata. Zrezygnowały z pracy, kupiły bilety i ruszyły w roczną wędrówkę, podczas której odwiedziły takie miejsca jak Rio, Amazonia, Kenia, Indie czy Nowa Zelandia. Można tylko pozazdrościć im odwagi i przygód. :)

             „Dziewczyny w podróży” to niesamowicie inspirująca, prawdziwa i zwyczajnie piękna opowieść o sile przyjaźni, smakowaniu świata na wszystkie możliwe sposoby, pasji podróżowania i spełnianiu marzeń. A przy okazji niezwykle ciekawy sposób na poszerzenie wiedzy i odbycie wspaniałej podróży, tylko za pomocą potęgi wyobraźni. :) Ogromnie spodobała mi się szczerość dziewczyn – to ich książka, więc mogły pominąć pewne niewygodne fakty, a tu – i wzloty, i upadki, i te lepsze, i te gorsze chwile - myślę, że właśnie dzięki tej autentyczności książka zawojowała świat.

             Tak, jak uwielbiam niemalże wszystkie książki umiejętnie łączące przyjaźń z podróżowaniem, to „Dziewczyny w podróży” oficjalnie kwalifikuję do grona moich naj, naj, naj-bardziej ulubionych. Ciężko jest mi wyobrazić sobie jak ta powieść mogłaby się komuś nie spodobać. :) Polecam ją każdemu, na każdą porę roku, na każdy czas. To po prostu świetna, wciągająca i fascynująca pozycja. Mój egzemplarz wyprawiłam już w świat, do przyjaciół, i teraz tylko czekam na propozycje dalekich podroży. :)

           Doskonałym uzupełnieniem powieści i taką chusteczką na otarcie łez po zakończeniu przygody z Dziewczynami jest stworzona przez nie strona internetowa - lostgirlsworld. Mnóstwo ciekawostek, zdjęć – wspaniały smaczek. :) I to by było na tyle – czytajcie, bo naprawdę warto! :)



P.S. Ostatnio trochę zaniedbuję bloga, niestety, mam problemy z internetem, a poza tym mnóstwo się u mnie dzieje. Jutro wyjeżdżam z moim chłopakiem do Krakowa, a potem w góry, więc najprawdopodobniej znikam aż do 16 sierpnia. Najprawdopodobniej, bo w pokoju ma być internet, ale wiecie jak to jest na wakacjach... :) Pozdrawiam ciepło wszystkie mole książkowe! :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...