czwartek, 31 maja 2012 | By: Annie

Kolejny atak nałogu :)

         Gdyby nagle nastąpiła jakaś katastrofa atomowa czy zimowa apokalipsa rodem z filmu "Pojutrze", a ludzie zostaliby na stałe uwięzieni w swoich domach to książek do czytania starczyłoby mi co najmniej na kilka dobrych lat. W biblioteczce brakuje już miejsca na nowe nabytki, co nie zmienia faktu, że wciąż znoszę do domu kolejne świeżynki. Jest tyle ciekawych nowości na rynku, tyle starszych i bardzo przez Was polecanych książek, a także fantastycznych pisarzy, których twórczości chcę posmakować, że nie jestem w stanie walczyć z moim nałogiem. To i nie będę! I prezentuję Wam mój najnowszy stosik, a raczej stosisko, czyli pozycje które trafiły do mojej biblioteczki w maju. Stos jest bardzo różnorodny, bo własnie tak lubię czytać - raz coś ambitniejszego, potem lekki kryminał czy romans, a to wszystko przeplatane dobrą i poruszającą powieścią obyczajową. A że mam teraz mnóstwo wolnego czasu to zamierzam poeksperymentować z literaturą i częściej sięgać po pozycje słabo rozreklamowane czy budzące kontrowersje. Planuję również eksplorować moją biblioteczkę i wreszcie przeczytać te mało znane, nieprzebojowe książki, które spokojnie, niedopominając się o uwagę, mieszkają na moich półkach już od kilku lat. Teraz nadeszła ich pora. :) Co oczywiście nie oznacza, że zaraz nie rzucę się na kilka pozycji z mojego najnowszego stosika. :)


           I. Stos podzieliłam na cztery mniejsze stosiki. Pierwszy z nich to moje zdobycze i zakupy niewyjazdowe. "Kiedy Bóg był królikiem" już przeczytałam i gorąco wszystkim polecam! "Blondynka" to efekt mojej pierwszej w życiu wymiany na lubimyczytać. W zamian za dwie pozycje, których nigdy nie planowałam czytać i które jedynie zalegały na moich półkach, zajmując cenne miejsce, otrzymałam wspaniałą powieść. Teraz moje książki cieszą kogoś innego, a ja mam wymarzoną pozycję do kolekcji. Bardzo spodobał mi się pomysł i formuła wymian. W najbliższym czasie planuję przejrzeć moją biblioteczkę i uaktualnić półkę 'do wymiany'. Ale o tym kiedy indziej... :)



           II. Drugi stosik to książki, które kupiłam podczas mojego wyjazdu nad morze. Nabyłam je w taniej książce i żadna z poniższych pozycji nie kosztowała więcej niż 9,90. Jak mogłam się nie skusić? :) "Mrówkę w wielkim mieście" pochłonęłam od razu na plaży. Recenzja wkrótce. :)



           III. Trzeci stosik to prezent od rodziców z okazji zakończenia roku i napisania matury. Składają się na niego pozycje nieco ambitniejsze, które już od dawna planowałam przeczytać, a brakowało mi czasu i skupienia. Szkoda, że nikt nie zrobił zdjęcia mojej miny, gdy otrzymałam te książki, bo podobno to szaleństwo w oczach było nie do podrobienia. :) "Służące" już pochłonęłam, recenzja wkrótce.


          IV. Czwarty stosik to pozycje do zrecenzowania, od wydawnictw. Książkę Andrusa właśnie czytam i bardzo mi się podoba. :)


 A oto widok na wszystkie okładki:


Miłego dnia! :)
środa, 30 maja 2012 | By: Annie

Trochę wakacyjnej prywaty :)


         
            Właśnie wróciłam z mojej pierwszej wakacyjnej wyprawy. Jestem padnięta, niewyspana i na wiór wysuszona przez słońce, ale było rewelacyjnie! Spędziłam błogi tydzień nad morzem z moimi czterema najlepszymi przyjaciółkami. Szczere rozmowy aż do świtu, cała masa śmiechu, leżenie o drugiej w nocy na plaży i oglądanie spadających gwiazd (widziałam aż dwie!), odszukiwanie konstelacji (wielki wóz to mój ulubieniec :)), oglądanie wschodu słońca o 4:20 połączone z częściową kąpielą w morzu, a nawet wspólne czytanie książek – te momenty zapamiętam na zawsze i będę czerpała z nich pozytywną energię zawsze wtedy, gdy poczuję, że zaczyna mi jej brakować. Dobrze jest mieć takie osoby, w towarzystwie których można naładować akumulatory, zrelaksować się, pośmiać, być sobą i po prostu czuć się świetnie. Obserwując wyłaniające się z morza pierwsze promienie porannego słońca myślałam o tym, jaką wielką jestem szczęściarą. Mam w tej chwili niemalże wszystko, o czym tylko mogłam zamarzyć i zamierzam czerpać z tego pełnymi garściami. 8 czerwca lecę na dwa tygodnie do Hiszpanii i zamierzam zasmakować uroków tamtejszego życia. :) Morze zawsze świetnie wpływa na moje samopoczucie. :)

          Mojemu wyjazdowi nad morze towarzyszył oczywiście nieodłączny element – książkowe zakupy. Z Warszawy zabrałam ze sobą 4 książki, kupiłam 7 nowych, a przeczytałam 2. Bilans 2/11 przeczytane. Hihihi, ale dobrze mi z tym. :) Olbrzymi stosik zaprezentuję już niebawem, kiedy dotrą do mnie jeszcze dwie wyczekiwane przesyłki. :)

           A na zrazie stopniowo zanurzam się w książkowy świat, smakuję, próbuję –  teraz mam wreszcie czas na literackie eksperymenty. O moich najnowszych książkowych perypetiach już wkrótce. :)
poniedziałek, 21 maja 2012 | By: Annie

"Dom z moich marzeń" - Laura Dave


           Lubię czytać różnorodnie; raz sięgam po fantastykę, innym razem po kryminały, dość często nachodzi mnie ochota na poruszająca literaturę obyczajową, a czasami mam chęć na lekkie, babskie czytadło. I na taki właśnie nastrój doskonale sprawdziła się powieść „Dom z moich marzeń” autorstwa Laury Dave.

          „Rzymskie wakacje” to piękny film o miłości uwielbiany przez miliony kobiet. Dla Annie Adams jest jednak zwiastunem katastrofy. Każdy seans pociąga za sobą lawinę nieoczekiwanych zdarzeń – od rozwodu rodziców i utraty pracy, po odejście narzeczonego. Kiedy na drodze Annie pojawia się Griffin, przystojny i opiekuńczy szef kuchni, dziewczyna ma wrażenie, że niespodziewanie otrzymała od życia mężczyznę i dom, o których skrycie marzyła. Mimo że w końcu jest szczęśliwa, nie potrafi przestać igrać z losem. Czy i to uczucie zniszczy klątwa "Rzymskich wakacji". 

           Książka rozkręca się powoli. Z początku nieszczególnie przypadła mi do gustu, wydawała mi się bardzo przewidywalna i naiwna. Jednak, w miarę czytania, zostałam kilka razy pozytywnie zaskoczona, dałam książce drugą szansę i ostatnie 150 stron czytałam już z niemałą przyjemnością. Wydaje mi się, że sam pomysł na historię miał nieco większy potencjał niż został w rzeczywistości wykorzystany przez autorkę, niemniej, bez specjalnie wygórowanych oczekiwań, można naprawdę cieszyć się lekturą tej książki. „Dom z moich marzeń” to lekka, ciekawa i wciągająca powieść o podróżach, życiowych wyborach i miłości. Jest niezobowiązująca, napisana bardzo prostym językiem, szybko i przyjemnie się ją pochłania. Kto lubi takie lekkie, kobiece czytadła, zachęcam do przeczytania. W sam raz na podróż pociągiem czy leniwe, słoneczne popołudnie na leżaku. :)

Moja ocena: 4/6
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 374
sobota, 19 maja 2012 | By: Annie

"Kiedy Bóg był królikiem" - Sarah Winman


           Mimo, że miałam wtedy zaledwie 8 lat, doskonale pamiętam dzień zamachów na WTC, z 11 września 2001 roku. Oglądałyśmy z mamą relację na żywo, widziałyśmy jak obie wieże runęły, w pełni świadome, że w jednej chwili, na naszych oczach, zginęły tysiące osób. Każda z nich miała rodzinę, przyjaciół i plany na przyszłość. Pamiętam ten szok, te telefony do najbliższych osób i poczucie solidarności z całą Ameryką. I pamiętam, że jako mała dziewczynka nie mogłam się nadziwić jak można, tylko z powodu różnic religijnych, zabić tyle niewinnych osób. Za sprawą świetnej książki „Kiedy Bóg był królikiem” ponownie powróciłam do tych wydarzeń. Łzy ciekły mi ciurkiem, tak pięknie i poruszająco zostały one opisane w debiutanckiej książce Sarah Winman.

           Jednak zamachy na WTC to zaledwie drobna cześć składająca się na tę niesamowitą pozycję. „Kiedy Bóg był królikiem” to słodko-gorzka, wielowarstwowa opowieść o życiu; o codziennych troskach, miłości w każdym tego słowa znaczeniu, akceptacji, przyjaźni, rodzinie i o tym jak nasze dzieciństwo wpływa na to, kim jesteśmy. Narratorkę, Elly, poznajemy w chwili gdy jest małą dziewczynką, szczęśliwą posiadaczką królika zwanego Bogiem i towarzyszymy jest aż do pełni jej dorosłego życia. Historia rozpoczyna się w latach 60’, w Wielkiej Brytanii i trwa aż do pierwszych lat XXI wieku, ukazując na tle losów Elly, ważne wydarzenia historyczne, takie jak śmierć Lady Diany czy zamachy na WTC. Książka jest niesamowicie wzruszająca, szczera do bólu i przede wszystkim świetnie napisana. Każda strona pełna jest wyrazistych, starannie skonstruowanych postaci oraz symboli, które każdy może rozpatrywać i rozumieć na swój własny sposób. Jest barwna, wypełniona kolorami emocji i uczuć; jak to życie, raz szare i ponure, raz kolorowe i pełne soczystych barw. „Kiedy Bóg był królikiem” to niezwykle poruszająca i wywołująca silne emocje pozycja; momentami śmiałam się do łez z zabawnych sytuacji, a czasami potok łez pojawiał się wywołany smutnymi wydarzeniami. To po prostu piękna książka, pełna mądrości o życiu, wzruszająca i na pewno na długo zapadająca w pamięć. Zanurzyłam się w niej, smakowałam każde słowo i wydarzenie. Serdecznie wszystkim polecam!

piątek, 18 maja 2012 | By: Annie

Koniec matur, wolność i wakacje! :D


           Wolność! Tak, nareszcie! Dziś zdałam ustny polski i tym samym o godzinie 11 rozpoczęłam moje ponad czteromiesięczne wakacje. Matury oceniam bardzo pozytywnie, ale przede wszystkim cieszę się, że są już za mną. :) W najbliższym czasie planuję mnóstwo czytać (rodzice szykują dla mnie jakąś super książkową niespodziankę, czekam też na kilka przesyłek, więc niedługo zaprezentuję mój mega wakacyjny stosik :D), a także nadrabiać zaległości filmowe, serialowe i przede wszystkim świetnie się bawić ze znajomymi. :) W najbliższy weekend zamierzam wytańczyć się do upadłego, a w przyszłym tygodniu jadę z moimi najlepszymi przyjaciółkami nad morze, potem tydzień pod palemką w tropikach, może Hiszpania, Chorwacja, piękny ogród Babci i Dziadka, leżenie nad jeziorkiem z książką i lemoniadą, czyli błogi relaks. :)  Będzie się działo!

             Oczywiście oczekujcie znacznego zwiększenia częstotliwości pojawiania się nowych wpisów, bo coś czuję, że apetyt na czytanie, hamowany przez ostatnie miesiące, teraz wybuchnie ze zdwojoną siłą. :)

poniedziałek, 7 maja 2012 | By: Annie

"Na dziewczęcej skórze" - Esther Vilar


           Muszę przyznać, że rozczarowała mnie ta książka. Zakupiłam ją będąc pod silnym wrażeniem rewelacyjnych „Siedmiu pożarów Mademoiselle” tej samej autorki. A tu takie dziwadło. Może miałam zbyt wysokie oczekiwania, ale naprawdę chciałam, żeby ta pozycja przypadła mi do gustu. Myślę, że z mojej strony wykazałam wystarczająco dużo cierpliwości i entuzjazmu, więc problemem nie jest moje nastawienie. Nawet przy najlepszych chęciach ewidentnie czegoś mi tu zabrakło; tej nutki dowcipu i uroku, obecnej na każdej ze stron „Siedmiu pożarów Mademoiselle”.

            Sam pomysł na historię wydaje się być nie tylko ciekawy, ale także bardzo oryginalny. Mamy do czynienia z monologiem moskita, który zakochał się w ludzkiej dziewczynie. Poznajemy wydarzenia z jego punktu widzenia. Nasz komar siedzi na wentylatorze i obserwuje schadzkę, jaką urządziła sobie piękna, młoda kobieta z  podstarzałym, żonatym facetem.

            Mogłaby powstać z tego zabawna, nietuzinkowa i nieszablonowa powieść. Jednak wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Narracja jest denerwująca, a treść taka... nijaka i pełna sztuczności. Miałam wrażenie jakby pisarka miała dobry pomysł, ale sama nie za bardzo umiała go dopasować do jakiejkolwiek historii i na siłę wcisnęła go w taką dziwną formę. Myślę, że ta powieść miała o wiele większy potencjał i książka obdarzona tak oryginalnym pomysłem powinna wybijać się na tle innych pozycji. Natomiast ta niknie w cieniu i przechodzi zapomniana. Ale to też nie tak, że książka zupełnie mi się nie spodobała. W sumie z zaciekawieniem czytałam o dalszych losach głównego komara (jak to brzmi :)) i „Na dziewczęcej skórze” traktowane jako lekka rozrywka może się nawet podobać. Niemniej nic nie zmieni tego, że jest to pozycja, która jednym okiem wpada, a jednocześnie drugim wypada, nie wywołując w czytelniku większych emocji... 

            A morał z tego taki, że nie należy oceniać pisarza po jednej książce. Gdybym w pierwszej kolejności przeczytała „Na dziewczęcej skórze” wątpię, żebym kiedykolwiek sięgnęła po wspaniałe „Siedem pożarów Mademoiselle” Zupełnie jakby te dwie książki zostały napisane przez inne osoby.... Na szczęście zrobiłam to w odwrotnej kolejności i nie przegapiłam tej perełki.

          Jeśli uda mi się gdzieś dorwać inne pozycje tej pisarki, dam jej jeszcze jedną szansę na udowodnienie swoich umiejętności. Chronologicznie, „Na dziewczęcej skórze” powstało znacznie wcześniej niż „Siedem pożarów Mademoiselle”, wiec może autorka dopiero się rozkręca. :)

Moja ocena: 3/6
Wydawnictwo: Vis-a-vis, Etiuda
Liczba stron: 181
niedziela, 6 maja 2012 | By: Annie

"W otchłani" - Beth Revis


           Ostatnio dość rzadko sięgałam po książki należące do szeroko rozumianej fantastyki. Nie należę do największych fanów tego gatunku, jednak dla pozycji takich jak „W otchłani” autorstwa Beth Revis z przyjemnością robię wyjątki i zawsze znajdzie się dla nich miejsce w moich czytelniczych planach. :)

            „W otchłani” to futurystyczna opowieść o losach ekspedycji promu kosmicznego „Błogosławiony”. Statek wystartował 250 lat temu z Ziemi, a jego celem jest dotarcie do nowej planety i skolonizowanie jej. W tym celu na jednym z poziomów znajdują się setki zahibernowanych osób, sami specjaliści w swoich dziedzinach wiedzy. Na pokładzie mieszka także społeczność ludzi, których kolejne pokolenia mają za zadanie dbać o statek przez cały jego, planowany na 300 lat, rejs. Przez te wszystkie lata izolacji uformowała się tu nowa struktura społeczna, na której czele stoi Najstarszy, a wkrótce dowództwo przejmie jego następca, Starszy. Jednak pewnego dnia pozorny spokój mieszkańców promu zostaje naruszony. Do życia budzi się jedna ze "zbędnych" zahibernowanych, 17-letnia Amy, która poprzez swoją inność i wrodzoną ciekawość może stanowić zagrożenie dla z trudem utrzymywanej równowagi "Błogosławionego". Czym jest osławiona Plaga? Kto odłączył zamrożoną Amy od zasilania? Kiedy tak naprawdę statek doleci do nowej planety? „Błogosławiony” skrywa wiele tajemnic...

              Przede wszystkim chcę podkreślić, że książka bardzo przypadła mi do gustu. Trochę przypominała mi „Intruza” Stephenie Meyer, nie poprzez treść, ale dzięki stale utrzymującemu się napięciu, wyobcowaniu głównej bohaterki i izolacji opisywanej społeczności. Mieszkańcy statku żyją w zawieszeniu między dwiema planetami, są zupełnie odcięci od reszty świata i zdani tylko na siebie. Świadomość tych elementów sprawiła, że książę czytałam z jeszcze większym zainteresowaniem. Powieść została napisana świetnym, lekkim językiem i mimo, że liczy prawie 400 stron pochłania się ją błyskawicznie. Bardzo wciąga, co jest nieco niebezpieczne w okresie maturalnym. (Usiadłam na chwilę, żeby przeczytać kilka rozdziałów, nagle patrzę i jestem już na 70 stronie, a w tym czasie wskazówki zegara nieubłaganie przesunęły się o godzinę. :)) Historia wielokrotnie zaskakuje, jest mało przewidywalna, akcja toczy się szybko, a napięcie rośnie stopniowo, coraz silniej podsycając ciekawość, tak że z niecierpliwością przekręcałam każdą kolejną kartkę. Interesującym zabiegiem było dwutorowe poprowadzenie fabuły. Historię poznajemy na przemian, z punktu widzenia Amy lub Starszego. Bohaterzy są ciekawi, wyraźnie zarysowani i wiarygodni. Widać, że autorka miała pomysł, dokładnie go opracowała i przemyślała, nawet w najdrobniejszych szczegółach. Wymyślając nowe, futurystyczne technologie czy też sposoby kontrolowania liczby urodzeń na statku dała popis swojej bujnej wyobraźni. Cieszę się również, że książka nie skupia się przesadnie na wątku miłosnym, jest on praktycznie nieobecny, widzimy zaledwie jego subtelny początek. Bardzo spodobało mi się także to, że autorka zostawia czytelnikowi pole do przemyśleń i refleksji. Nic nie jest jednoznacznie dobre albo złe. Czytelnik ma swobodę indywidualnej oceny moralnej bohaterów, ich decyzji i zachowań. Być może czasem kłamstwo jest lepsze od prawdy. Może czasami prawda jest zbyt straszna by z nią żyć...

             Ciężko jest się do czegoś przyczepić, ale jeśli już miałabym wymienić jakieś minusy to na pierwszym miejscu wskazałabym bardzo łatwo ścierający się napis na okładce. Nie jest to rażąca wada, nie wpływa na jakość powieści, niemniej odebrała mi nieco z przyjemności czytania. Bardzo dbam o książki, zawsze staram się, aby były w jak najlepszym stanie, dlatego takie usterki, na które nie mam wpływu, bardzo mnie irytują. Druga rzecz to dziwne teksty bohaterów. Co to jest „hucpa” i „gzyf” powtarzane na każdym kroku, naprawdę nie wiem. :) Ale są to tylko mało istotne zarzuty, zupełnie niknące w tle ciekawej i interesującej historii.

             Podsumowując, „W otchłani” to przede wszystkim świetna i wciągająca rozrywka, którą gorąco polecam wszystkim fanom antyutopii i całej szeroko rozumianej fantastyki. Warto wsiąść na pokład „Błogosławionego” i wraz ze Starszym oraz Amy wyruszyć w niebezpieczną odyseję kosmiczną poprzez galaktykę.

Moja ocena: 5/6
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 387

„W otchłani” jest pierwszą częścią nowej, kosmicznej trylogii. Z niecierpliwością oczekuję, drugiego tomu, „Milion słońc”, który ukazać się ma już w lipcu! Polecam Wam także stronę, na której możecie zobaczyć interaktywny plan statku (wystarczy kliknąć TUTAJ). Świetna sprawa. :)

P.S. Przed chwilą zdałam sobie sprawę, że ostatnią przeczytaną przeze mnie książką z gatunku fantastyki były „Pamiętniki wampirów”, w październiku! Co mi się stało? :) Kiedyś tak chętnie sięgałam po tego typu powieści... Muszę to koniecznie nadrobić. 
Poza tym serdecznie dziękuję wszystkim za trzymanie kciuków. Polski już napisany, myślę, że zdam. :) Ale najtrudniejsze wciąż przede mną, więc tylko nie przestawajcie mi kibicować! :)
czwartek, 3 maja 2012 | By: Annie

"Jezioro pokus" - Susan Johnson



           „Jezioro pokus” autorstwa Susan Johnson to pierwsza książka z serii Namiętność wydawnictwa Otwarte dla Ciebie, którą miałam okazję przeczytać. I muszę przyznać, że ciężko jest mi ją ocenić...

            Odludne miejsce nad jeziorem. Wzajemna fascynacja dwojga ludzi, którzy pragną ukryć się przed światem. Ona zadarła z gangsterami. On ma niewyrównane rachunki z przeszłości. Choć sobie nie ufają, ulegają wzajemnemu magnetyzmowi. Wkrótce przekonują się, że oprócz skłonności do popadania w kłopoty łączą ich również ogniste temperamenty. Jednak dopiero gdy po piętach zaczynają im deptać dawni wrogowie, robi się naprawdę gorąco... *

          Z jednej strony „Jezioro pokus” nie stanowi zbyt dużej wartości literackiej, jest to zwyczajnie płytka, naiwna i przewidywalna pozycja. Zdecydowanie w stylu harlequinów, zwiera dużo erotycznych opisów i bohaterów o psychice tak złożonej jak budowa cepa; albo ładnych i krystalicznie dobrych albo brzydkich i piekielnie złych. A jednak powieść spodobała mi się. Dlaczego? Myślę, że wszystko zależy od oczekiwań. Mi potrzebna była lekka, niezbyt wciągająca lektura, przy której nie trzeba za dużo myśleć i można łatwo się zrelaksować. I „Jezioro pokus” doskonale spełniło te oczekiwania. Być może w innych warunkach, w innym nastroju, powieść zasłużyłaby najwyżej na słabą trójkę. Niemniej, na tą chwile jestem całkiem zadowolona z przeczytania tej książki. Nigdy nie miałam do czynienia z takimi „namiętnymi” pozycjami, więc był to dla mnie miły przerywnik od nauki. Grunt to nie oczekiwać za wiele. :) Myślę, że na letni wypoczynek „Jezioro pokus” będzie jak znalazł.

Moja ocena: 4-/6
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 347
* Opis z okładki
 
A na koniec trochę prywaty. :)
Jutro rano matura, prze kilka ostatnich dni powtórzyłam wszystkie epoki, przeanalizowałam kilka matur z wcześniejszych lat i teraz mogę tylko trzymać kciuki, żeby wszystko dobrze poszło i podpasywał mi temat wypracowania. A dzisiejsze popołudnie zamierzam spędzić odpoczywając z dobrą książką na balkonie. Jak zapowiadałam, nadeszła kolei na „W otchłani”. :)

Życzę miłego dnia! :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...